Canionul Sapte Scari
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym opisać naszą wycieczkę do kanionu 7stairs w okolicach Braszowa, na drodze na szczyt Piatra Mare.
Droga do kanionu "Siedem schodów"
Kanion "Siedem schodów" jest jedną z najbardziej polecanych atrakcji turystycznych w Braszowie. Rumunii bardzo go zachwalają, chociaż Berkkan i Berk, którzy tydzień temu zdecydowali się wyjść z ciepłego akademika i wybrać do kanionu, byli bardzo zawiedzeni i przekonywali mnie, abym darował sobie tę wyprawę. Codrut ostrzegł mnie, że niezależnie od pory roku w kanionie jest bardzo zimno.
Turcy kiepsko szło zniechęcenie mnie, postanowiłem przekonać się sam. Namówiłem również, co nie było zbyt trudne, Polaków, Lukasa oraz Cinzię i Vale. Towarzyszył nam też Chris - kolejny podróżnik dookoła świata, którego Lukas spotkał dzień wcześniej na Tampie i zaprosił do siebie na noc (to już trzeci spotkany w Braszowie, licząc Hektora i Nairomi, oraz drugi na Tampie).
Chris był bardzo sympatyczny, zwędrował tu z Austrii, gdzie rzucił pracę, pracował w różnych krajach Europy przez ostatnie trzy lata, podróżuje głównie autostopem i zmierza do Indii.
Gregor przebywał na koncercie w Sibiu, a Donato pojechał po swoją dziewczynę, Tizianę, do Bukaresztu.
Sapte Scari
Postanowiłem się trochę spóźnić, ponieważ to zazwyczaj ja czekałem na spóźnionych mieszkańców Memorandului. Tym razem niestety było odwrotnie, wszyscy czekali na mnie, a co gorsza, po drodze złapałem autobus na Livada Postei i tuż po wyjściu z niego zauważyłem, że autobus numer 17 właśnie odjechał.
Na szczęście tylko chwilę czekaliśmy na kolejny autobus oraz okazało się, że i tak na postoju musimy czekać na przesiadkę na autobus 17B ponad pół godziny, więc moje spóźnienie się lub nie nic by nie zmieniło.
W którymś z pierwszych postów pisałem, jak dostać się na trasę prowadzącą do Piatra Mare. Do kanionu prowadzi jedna z dwóch tras, oznakowana biało - żółtym kwadratem, jak w Polsce większość szlaków. Również tą trasą, żółtą, prowadzącą przez kanion, można się dostać na sam szczyt Piatra Mare - co zamierzamy kiedyś zrobić.
Było dość dużo turystów tego dnia (Berkkan i Berk powiedzieli mi, że oni byli jedynymi turystami tydzień temu).
Warto się tam wybrać chociażby ze względu na ładne widoki na okoliczne góry i pagórki oraz przyjemny spacer po lesie. Do kanionu idzie się około czterdziestu minut.
Kanion "Siedem schodów"
W Cabana Sapte Scari, schronisku przed kanionem, kupiliśmy bilety, za pięć lejów - bez legitymacji bilet kosztuje dziesięć lejów. Lukas zapomniał swojej, ale kobieta pracująca, dobrze znająca angielski, wpuściła go po okazaniu legitymacji niemieckiej.
Z powodu dość dużej ilości ludzi i obecności jakiś szkolnych grup zdecydowaliśmy się poczekać chwilę w lesie. Czekaliśmy ponad pół godziny i po krótkiej dyskusji wszyscy doszliśmy do wniosku, że bardzo nie lubimy selfie - sticków,
Lukas, gdy zobaczył wejście do kanionu, momentalnie wybaczył mi spóźnienie.
A kanion przyjemny, choć dość krótki, i metalowe drabiny lodowate. Przejście całej trasy zajmuje około piętnastu minut, chyba że ktoś zachwyca się po drodze. Podobno po opadach deszczu niekiedy wchodząc na górę jest się oblewanym zimną wodą z wodospadów w kanionie.
Próbowaliśmy z Chrisem osiągnąć efekt Milky Way na rzece, ale średnio nam szło.
W pewnym momencie zaślepka od aparatu wymsknęła mi się z ręki i wpadła do kanionu, spływając w dół rzeki, musiałem więc popluskać się trochę w lodowatej wodzie, aby ją odzyskać.
Za kanionem są jeszcze dwie godziny drogi na szczyt Piatra Mare.
Drogę powrotną ze schroniska można pokonać znacznie szybciej - od drzewa do drzewa biegnie zipline, kosztuje pięćdziesiąt lejów, ale trasa jest dość długa, biegnie przez całą las aż do wsi. Nikt z nas jednak nie zdecydował się skorzystać.
Dowiedzieć się, czy kanion jest otwarty czy nie, można na stronie:
https://www.facebook.com/7scari/
Pizza, ale makaron
Wieczorem umówiliśmy się zrobienie włoskiej pizzy u Lukasa, w domu którego znajduje się piekarnik. Kupiłem więc co nieco i przybyłem na miejsce, tylko po to, aby przekonać się, że przygotowujemy jednak ponownie makaron po włosku :D A właściwie był już gotowy, bo dziewczyny wpadły wcześniej, nie chcąc abyśmy im przeszkadali. Idealnie na czas przybył również Donato z Tizianą, także reszta nocy upłynęła nam na opowieściach o Chrisowych Indiach i Lukasowej Australii.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)