Beztroskie, erasmusowe życie na początku drugiego semestru

Opublikowane przez flag-pl El Jeż — 7 lat temu

Blog: TUPTAJĄC ZA JEŻEM – ERASMUS W RUMUNII
Oznaczenia: flag-ro Erasmusowy blog Brasov, Brasov, Rumunia

Wprowadzenie 

Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym opisać, jak wygląda życie na codzień typowego studenta Erasmusa w Braszowie. 

Spotkanie, którego nie było... 

Nad ranem, dwa dni po zwichnięciu barku, spotkałem się z Klarą i Cinzią aby razem z nimi udać się na spotkanie studentów leśnictwa z Erasmusa, również tych, którzy dopiero co przybyli do Braszowa. W końcu leśnictwo i technologia drewna niedaleko od siebie leżą, oni dbają, aby drzewa rosły, my robimy z nich pieniążki... Była to w każdym razie dobra okazja aby spotkać nowych Erasmusów, leśników, bardzo prawdopodobnie, że jak w poprzednim semestrze Włoch, Grek i Łotysz, zainteresowanych chodzeniem po górach, lasach i dolinach Rumunii. 

Niestety okazało się, że profesor Rudolf, koordynator Erasmusa z wydziału leśnego, przesunął spotkanie na następny dzień, to jest wtorek, i dał znać o tym tylko nowym przyjezdnym. Wystąpiła jednak zabawna sytuacja, gdy zobaczył mnie i Klarę, myślał, że jesteśmy z Rosji i Polski, ponieważ wśród nowych studentów przybywających do Braszowa znajdowali się właśnie Rosjanka oraz Polak. Rudolf wyciągnął więc notes i zaczął opowiadać nam o naszym planie zajęć, dopiero po chwili zajarzywszy, że coś tu nie gra. 

Przed wejściem do wydziału spotkaliśmy również Lukasa, zbierającego podpisy pod kartą otrzymaną w biurze Erasmusa. Każdy wyjeżdżający musi zebrać podpisy przed wyjazdem z akademika, od administracji, nawet jeżeli w nim nie mieszkał, z biblioteki, nawet jeżeli do niej nie uczęszczał i od koordynatorów. 

Targ 

Podskoczyliśmy samochodem z Lukasem na targ, największy w Braszowie, warzywny. Otwarty jest codziennie od rana do z góry nieokreślonej godziny, można tam kupić świeże, dobrej jakości warzywa, miód, pieczywo z piekarni, świeże mleko prosto od krowy, nabiał i jajka od kur. Znajduje się dziesięć minut na zachód od dworca w Braszowie, najlepiej pytać się przechodniów o "market". 

Ale były inne... 

Postanowiliśmy udać się po powrocie na cygański targ, ponieważ Klara potrzebowała kupić parę rzeczy do mieszkania, a i my z Cinzią byliśmy ciekawi, czy już jest wystawiony wiosenny towar na stanie. Hassan niestety nie mógł się przyłączyć, ponieważ tego dnia pracował czternaście (14!) godzin w restauracji, a poprzedniego dwanaście. 

W Memorandului wpadłem na wielkiego gościa z trochę zamyślonym, żeby nie powiedzieć nieogarniętym, wyrazem twarzy. Z miejsca rozpoznałem w nim leśnika, i strzeliłem, że to musi być Polak. Tak poznaliśmy Bartka, typ marzyciela, z głową wiecznie w chmurach, pseudonim "Pływający w obłokach". Do dziś zdarza mu się zapomnieć, żeby z całej siły nie strzelać ze mną sztamy i nie potrząsać energicznie prawą ręką, która może odpaść - ale nie da się przy tym nie śmiać. 

Cygański targ 

Cinzia wzięła również Rosjankę o trudnym do napisania, bo cyrylicą, imieniu, oraz Turczynkę, Estin, koleżankę Merve i Esry, która dołączyła do nich w drugim semestrze. 

Na cygańskim targu Klara za pięć lei kupiła porządny, starej daty, klasyczny młynek do kawy. Ja tymczasem poważnie zastanawiałem się nad kupnem prezentu dla Anieli i Teresy i zuchenek z poznańskiej gromady "Biedronki Siedmiokropki": 

beztroskie-erasmusowe-zycie-poczatku-dru

Ala nazajutrz wracała do Jordanu, do domu, więc chciała nakupować pamiątek i prezentów z Braszowa dla rodziny. To był nasz największy błąd z Bartkiem, ponieważ jej zakupy trwały ponad godzinę. Ale mieliśmy dużo zabawy z fotelami z masażem, które można znaleźć w Auchan - Bartek ponadto kupił sobie używany palnik elektryczny do podłączenia w Memorandului, również w Auchan. 

Erasmusowe życie 

Co robić dalej? Co począć ze swoim życiem na Erasmusie? Jak spędzić najbliższą godzinę, dzień? To są dylematy studenta na wymianie, szczególnie w trakcie przerwy międzysemestralnej. Słodkie, beztroskie życie dofinansowane z funduszy Unii Europejskiej. 

Zjedliśmy obiad w kantynie, przy czym z Bartkiem musieliśmy jeść za czterech, bo reszta za pierwszym razem zamówiła sobie grubo za duże porcje (to w ogóle jakiś problem, który wielu ludzi tutaj ma, szczególnie Erasmusów, i to nawet po kilku miesiącach spędzonych w Braszowie - zamawia wielkie porcje, połowę z tego zostawia, co prawdopodobnie ląduje później w śmietniku, marnotrawstwo jedzenia). 

Mieliśmy później dylemat, czy pójść od razu na spacer, czy wypić przedtem herbatę. Zdecydowaliśmy wypić najpierw herbatę, ponieważ Cinzia miała jakieś nowe do spróbowania w Memorandului. Następnie weszło w nas jeszcze małe co nieco i udaliśmy się ostatecznie na spacer po Braszowie. 

Spacer 

Prowadził Bartek, który  po czterech dniach w mieście wydawał znać się na nim jak najlepszy przewodnik. Przeszliśmy drogą rozciągającą się za akademikiem Memorandului, w stronę parku. Niedaleko znajdował się stary, rozległy cmentarz prawosławny z białymi, jasnymi nagrobkami. Był dwudziesty ósmy lutego i, jak na życzenie, na przyjazd nowych Erasmusów, w Braszowie w ciągu dnia zrobiło się bardzo gorąco. 

Bartek poprowadził nas skrótami do Białej Wieży - miałem okazję strzelić parę nocnych zdjęć najstarszej części Braszowa, leżącej w dolinie. 

beztroskie-erasmusowe-zycie-poczatku-dru

beztroskie-erasmusowe-zycie-poczatku-dru

beztroskie-erasmusowe-zycie-poczatku-dru

beztroskie-erasmusowe-zycie-poczatku-dru

beztroskie-erasmusowe-zycie-poczatku-dru

Bardzo międzynarodowa ekipa 

Bartek, ponownie skrótami, o których żaden z nas, weteranów Erasmusa, nie wiedział, poprowadził nas z powrotem do Memorandului. Zastanawiając się, co począć z naszym wolnym wieczorem, zdecydowaliśmy udać się ponownie do Propadandy.

A ekipa tego wieczoru, ostatecznie, zebrała się bardzo międzynarodowa. W środku znaleźli się zarówno starzy studenci Erasmusa, w tym ja, Polak, Cinzia, Włoszka oraz Lukas i Gregor z Niemiec, międzynarodowi studenci, na czele z wolontariuszką AIESEC-u Alą z Jordanu, jej przyjacielelem z Syrii oraz Hassanem z Iraku, jak i nowi studenci Erasmusa - z Austrii, Polski, Turcji i Rosji. W barze, oprócz Rumunów, przy jednym ze stolików siedziało jeszcze trzech przejezdznych Hiszpanów. Mimo używania tylko lewej ręki całkiem sprawnie grało mi się w piłkarzyki. 

Polska, Niemcy, Irak, Syria, Rosja, Turcja, Jordan, Włochy, Austria, Rumunia i Hiszpania.... takie rzeczy tylko na Erasmusie!


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!