Ostatnia, trzecia część notatki o samotnej podróży do pięknej Barcelony!

Opublikowane przez flag-pl Monika Sikorska — 7 lat temu

Blog: Jeżdżę sobie
Oznaczenia: flag-es Erasmusowy blog Barcelona, Barcelona, Hiszpania

Pora cofnąć się w przeszłość (ponownie)

Już od dawna planuje napisanie tej notki. Skupiona na aktualnych wydarzeniach, nie skończyłam opisywać mojego wyjazdu do Barcelony. Ale dziś patrząc przez okno i widząc tyle mgły na ulicach, pragnę ocieplić się chociażby wspomnieniami. Barcelona – jedno z najpiękniejszych miast, w których byłam. To po Grecji i Atenach moje ulubione wspomnienie w podróżowaniu. Jak już wiecie (jeśli czytaliście notkę numer 1 i numer 2 o wyjeździe do Barcelony), do Hiszpanii pojechałam sama, bez żadnego kompana. Nie oznacza to jednak, że cały czas w nadmorskim mieście spędziłam sama. Ale po kolei…

Ostatnia, trzecia część notatki o samotnej podróży do pięknej Barcelony!

Kolejny dzień w słonecznej Barcelonie

Kubizm w wykonaniu słynnego Hiszpana

Każdy wie, co w Barcelonie warto zobaczyć. Przewodniki turystyczne opisują wiele interesujących miejsc tego miasta. Ja kolejny dzień (drugi z czterech) w Hiszpanii postanowiłam spędzić na powolnym poznawaniu miasta. Najpierw zjadłam śniadanie, które składało się z kupionej w jakiejś sieciówce kawy w papierowym kubku i świeżej ciabatty z salami. Zjadłam ją siedząc na ławce w okolicach Muzeum Picassa w dzielnicy La Ribera. Nie wiedziałam o jego istnieniu, dopóki nie przyjechałam na miejsce. Mój hostel znajdował się w okolicy. Spacerując miastem natknęłam się na pięć pałaców z okresu średniowiecza, które przylegają do siebie. Tak odkryłam budynek muzeum. Od razu wiedziałam, że muszę tam wstąpić. Muzeum Picasso mieści się na ulicy Carrer Montcada 15 – 23. Wstęp do muzeum to koszt od pięciu do ośmiu euro. Za wstęp do sal z kolekcją stałą zapłacicie pięć, tak samo jak za wstęp na wystawy tymczasowe. Warto jest więc kupić wejściówkę na obie, która kosztuje osiem euro. Jeśli będziecie w Barcelonie w weekend, odwiedźcie muzeum w niedzielę. W ten dzień tygodnia wstęp do niego jest darmowy na wszystkie wystawy. Musicie być przygotowani jednak na długą kolejkę (nie taką jak do Prado, ale również niekrótką). Powiem szczerze: czekać i tak jest warto, jeśli lubicie sztukę i Picassa tym bardziej. Jest to najobszerniejsza kolekcja dzieł tego artysty. Oprócz kubistycznych dzieł malarza, zobaczycie tam dzieła z początków twórczości Picassa. Wstyd się przyznać, ale dopiero w Barcelonie, pierwszy raz zetknęłam się z innymi dziełami Pablo niż te najpopularniejsze. I byłam zachwycona. Jego realistyczne portrety wcale nie przypominały nadchodzących dzieł, dzięki którym zasłynął. Chodząc po salach z obrazami Picassa, doszłam do wniosku, że jest geniuszem. Najbardziej spodobała mi się sala wystawowa z kilkoma portretami infantki Małgorzaty. Picasso tworzył Las Meninas na wzór obrazu Velazqueza. Musicie to zobaczyć! Nie omińcie muzeum Picasso w Barcelonie, jeśli chociaż trochę interesuje was sztuka. Ja w tym muzeum postanowiłam zrobić kiedyś reprodukcję jednego z dzieł mistrza. Powieszę ją sobie nad łóżkiem i codziennie przed snem będę wracać wspomnieniami do mojej wycieczki do Barcelony. I Zabijcie mnie! Nie mogę odnaleźć na dysku żadnego zdjęcia z muzeum, chociaż robiłam ich tam sporo :(...

Ostatnia, trzecia część notatki o samotnej podróży do pięknej Barcelony!

Spokojny poranek w pobliskim parku

Gdy już pooglądałam dzieła Pablo Picasso, potrzebowałam odrobiny odpoczynku. Postanowiłam pójść do pobliskiego parku. Spacer od muzeum do mojego celu zajął mi jakieś dziesięć minut. Poszłam do Parc de la Ciutadella(po polsku zwyczajnie Park Cytadeli), który mieści się na Passeig de Picasso, 21. Spodobało mi się to miejsce, głównie dlatego że mieści się w środku miasta. Akurat Barcelona i wyjazd do niej, była miejscem, w którym miałam się zrelaksować. Kiedyś w miejscu parku była cytadela, stąd nazwa. Dziś nie ma po niej śladu, ale w zamian za to znajdziemy tam inne ciekawe miejsca. Moim numerem jeden jest Font de la Cascada, czyli przepiękna budowla z wielką fontanną. Oczywiście, jak wszystkie piękne rzeczy w mieście Katalończyków, fontanna powstawała przy pomocy Antonio Gaudiego. Ciekawa jestem, jak wyglądałaby Barcelona, gdyby nie Gaudi? Kto odpowiedzialny byłby za secesję w mieście? Pewnie nie byłoby po niej śladu.

Ostatnia, trzecia część notatki o samotnej podróży do pięknej Barcelony!

W Parku Cytadeli wpadłam na figurę wielkiego mamuta, która przyciągała do siebie wiele turystów. Chciałam sobie zrobić z nim zdjęcie, niestety, bezskutecznie. A szkoda. Dlaczego akurat mamut? Może dlatego że w parku mieści się ZOO, do którego nie weszłam, bo nie czułam takiej potrzeby.

Poszłam więc dalej, w okolice Łuku triumfalnego, który wybudowano w 1888 roku. Autorami tego dzieła są Casanovas (nie mylić z Casanovą) oraz Josep Vilaseca.

Ostatnia, trzecia część notatki o samotnej podróży do pięknej Barcelony!

W parku możecie się uspokoić, popływać łódką, obejrzeć najpiękniejsze palmy w okolicy, czy może zobaczyć zwierzątka. Nie chciałam tam spędzać całego dnia – tyle było przede mną do zobaczenia. Zdecydowałam się pójść w inne miejsce. Zanim jednak poszłam na plażę, co było moim priorytetem na tej wycieczne, poszłam na górę Font de la Cascade. Chciałam popatrzeć na wodę z góry i przy okazji zrobić kolejne zdjęcia. Nagrywalam tam filmiki na moje story w Snapchacie, by znajomi, którzy ze mną nie pojechali, załowali, że nie ma ich ze mną. Wtedy miałam trochę rozmyślań w głowie. Było mi przykro, że nie ma tu ze mną nikogo. Nie dzielę tego czasu z nikim bliskim. To w moim życiu standard, który powoli mnie męczy. Jestem jednak do tego przyzwyczajona, dlatego miałam przy sobie selfie stick, który posługiwał mi za fotografa w słonecznej Hiszpanii. Miałam wtedy jeszcze stary model telefonu, więc zdjęcia nie porywają jakością. Jednak jest to jakaś pamiątka.

Ostatnia, trzecia część notatki o samotnej podróży do pięknej Barcelony!

Postanowiłam zmienić ten wyjazd w jeszcze lepszą przygodę. Nie chciałam być sama, więc trzeba było działać by to zmienić. Od czego jest dwudziesty pierwszy wiek i jego wynalazek, jakim jest internet?

Poszłam sobie na plażę nad Morzem Śródziemnym

Po drodze kupiłam w sklepie czekoladę i puszkę coli by umilić sobie czas (taki hiszpański tapas haha). Jestem człowiekiem, który kocha cukier, szum fal, plaże i spokój. Poszłam na pobliską plażę. To był grudzień, woda była za zimna by pływać, ale nic nie stało na przeszkodzie by usiąść na piasku i delektować się spokojem… To niestety nie takie proste na plażach w Barcelonie. Co chwila podchodził do mnie jakiś człowiek próbując wcisnąć mi jakiś produkt, który sprzedawał po cenie oczywiście droższej niż w pobliskich sklepach. Był strasznie namolny, nie dawał się spławić (takich ludzi było tam kilka). I mimo że nie odpowiadałam, ten się nie poddawał i nie odchodził. W końcu wyciągnął ze mnie, że jestem z Polski i zaczął mówić kilka słów w moim ojczystym języku. Przestałam na niego patrzeć i się odzywać, w końcu się poddał i odszedł. Dzięki temu zyskałam na chwilę spokój.

Ostatnia, trzecia część notatki o samotnej podróży do pięknej Barcelony!

Delektowałam się bryzą. W telefonie (na szczęście na plaży było działające wi-fi) zaczęłam szukać portali społecznościowych, które pomogą znaleźć mi towarzystwo na wieczór. Jest wiele stron, na których możesz znaleźć kompana do podróży, czy spotkać się z kimś, kto jest na miejscu. Udało mi się nawiązać kontakt z przesympatyczną Hiszpanką, która wyraziła chęci na spotkanie wieczorem i pokazanie mi kilku miejsc. Miałyśmy spotkać się pod Hard Rock Cafe przy centrum miasta. Umówiłyśmy się na godzinę dwudziestą pierwszą. Miałam kilka godzin do spotkania, zdecydowałam się jeszcze chwilę porelaksować na plaży, cieszyć się ciszą i brakiem jakiejkolwiek presji.

Ostatnia, trzecia część notatki o samotnej podróży do pięknej Barcelony!

Nadmiar wolnego czasu sprzyja realizacji najgłupszych pomysłów

Tę historię opowiadałam znajomym miliony razy. Nie jestem pewna, czy powinnam publikować ją na tym blogu. No ale niech stracę. Przed spotkaniem z nowo poznaną koleżanką zdecydowałam się na spacer w okolicach miejsca spotkania. Wchodziłam we wszystkie możliwe ścieżki. Wszystko było piękne i nowe. Mimo że był to grudzień, nie brakowało tam turystów. Robiło się ciemno, co dodawało miastu uroku. Mijałam sklepy, restauracje, aż wpadłam na salon tatuażu. Pomyślałam wtedy, że mogłabym przywieść sobie z Barcelony fajną pamiątkę w postaci tatuażu. Nie planowany, spontaniczny znak na ciele z cudownego miejsca. Wiecie, że ja jestem w stanie robić takie głupoty? Minęłam jeden salon tatuażu, ale do niego nie weszłam. Ciągle siedziało mi to w głowie. Postanowiłam, że jeśli jeszcze zobaczę jakiś, skorzystam z ich usług (jeśli będzie taka możliwość). I stało się, zobaczyłam kolejny. Weszłam do środka i próbowałam rozmawiać z kolesiem stojącym za ladą. Mówił on bardzo słabo po angielsku. Doszliśmy jednak do jako takiego porozumienia. Dowiedziałam się, że najtańszy tatuaż w ich salonie kosztuje dziewięćdziesiąt euro, czyli fortunę. I teraz zagadka dla was: czy wydałam tyle pieniędzy? Pamiętajcie to był wyjazd budżetowy, jedzenie w najtańszych miejscach, nocleg za piętnaście euro za dobę, tanie linie lotnicze i wszystko. Jeśli tak, co powiedziałam panu, gdy spytał: a gdyby się pani zdecydowała, co by pani chciała sobie wytatuować? Mamo nie bój się, żartuje! Chciałam tylko zobaczyć, jak wygląda salon w środku i ile to kosztuje. Nie jest chyba łatwo z miejsca zrobić sobie tatuażu? Jeśli będziecie chcieli mieć taką pamiątkę z Barcelony, wiecie już, ile pieniędzy musicie na to odłożyć.

Ostatnia, trzecia część notatki o samotnej podróży do pięknej Barcelony!

Nie miałam zbyt wiele czasu do spotkania, więc zbliżyłam się do miejsca spotkania. Zadzwoniłam stamtąd do mojej koleżanki Gabrieli na facetime. Kocham w Barcelonie to, że miałam darmowe wi-fi i świetną jakość połączenia wideo z koleżanką. Gabriela zdziwiła się, gdy zobaczyła moją twarz na tle Barcelony. Gabi, może niedługo znów zadzwonię do ciebie z jakiegoś dziwnego miejsca na świecie (z Grajewa na przykład).

Lokalni znajomi

Poszłam pod umówione spotkanie i poznałam na miejscu Agui, dziewczynę w moim wieku. Była bardzo sympatyczna, chętnie oprowadziła mnie po okolicy. To najgorsze, bo nie pamiętam nazwy miejsca, do którego mnie zabrała. Opowiadała mi ciekawostki o Barcelonie i Katalończykach. To świetny pomysł, spotkać się na miejscu, w obcym mieście z ludźmi, którzy mieszkają tam na co dzień. Agui zabrała mnie do swojego mieszkania i zapoznała ze swoimi współlokatorami. We czwórkę postanowiliśmy pójść do pubu. Był to jeden z najlepszych barów, w którym kiedykolwiek byłam. Nie pamiętam nazwy, ale jeśli będziecie w Barcelonie, zapytajcie się młodych lokalnych ludzi o miejsce, które wygląda jak skate park! Tak, w jednej sali w tym miejscu, siedzenia zrobione są z dawnych ramp, a ściany zdobią zniszczone blaty desek. Coś niesamowicie klimatycznego.

Ostatnia, trzecia część notatki o samotnej podróży do pięknej Barcelony!

Zrobiliśmy sobie zdjęcie na miejscy, to jedyna pamiątka po tym spotkaniu. Było całkiem okej, ale w pewnym momencie Agui i jej zanjomi, przestali mówić po angielsku. Rozumiem ich ból, tylko ja nie rozumiałam hiszpańskiego, ale odebrałam to niekoniecznie dobrze. Hiszpanii tak już mają (nie generalizuję, to moje obserwacje po dwóch wycieczkach do tego kraju). Wolą mówić w swoim narodowym języku, co zupełnie rozumiem, ale jednak, nie czułam się super nie uczestnicząc w konwersacji. Agui kilkukrotnie przepraszała mnie za taką sytuację, ale chwilę po tym zapomninała się i nie wiedziałam o co chodzi. Zanim jednak zaczęli mnie olewać, spędzałam z nimi super czas. Postanowiłam wrócić jednak do hotelu i dac im trochę swobody. Nie musieli dłużej się mną przejmować. Mimo że tak się to potoczyło i tak spędziłam super czas. No i gdyby nie Agui, nie poznałabym tej super miejscówki. Następnym razem umówię się z jakimś Polakiem mieszkającym w Hiszpanii, takie możliwości też istnieją.

Koniec resetu w słonecznej Hiszpanii

Następnego dnia spędzałam ostatni chillowy dzień w Barcelonie. Znowu poszłam na plażę, znowu byłam zaczepiana prze tego samego kolesia, który mówił do mnie, tym razem po rosyjsku. Chyba myślał, że Polska i Rosja to to samo. Chciał sprzedać mi coś do picia, gadał i gadał. Ech, musiałam przed nim uciekać. Tak wygląda relaks w Barcelonie. Widok na Morze Śródziemne i tak wynagradza dosłownie wszystko! Gdybym mogła, wsiadłabym teraz w samolot i poleciała znowu do Hiszpanii!

 P.S. Pisałam tę notkę będąc mega zmęczoną. Stąd możliwe błędy i brak logiki w zdaniach. Przepraszam. Koniec konkursu już niedługo, staram się jak mogę. 


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!