Have you made up your mind about your destination? The best accommodation deals are being booked fast, don’t let anyone keep ahead!

I want to find a house NOW!

Skacząc po wyspach Tajlandii - Phuket, Ko Samui, Ko Tao, Ko Phi Phi


Co prawda minęło już parę lat od mojej ostatniej wizyty na wyspach leżących koło południowego wybrzeża Tajlandii, ale spróbuję dać Wam jak najwięcej przydatnych porad w tym temacie.

Phuket

Trafiłem do Phuket szukając plaż, ale niestety padało wtedy na okrągło! Po kilku deszczowych dniach słońce wreszcie zdecydowało się pokazać i zapanował spokój, dlatego zdecydowaliśmy się podjechać na pobliską plażę, która sąsiaduje z główną plażą w Patong. Po kilku dniach w Patong zdecydowaliśmy wyruszyć na południe i zatrzymać się na plaży Karon, która jest znacznie spokojniejsza, głównie dlatego, że Patong wydaje się połączeniem Magaluf z Amsterdamem, bo jest pełna prostytutek, klubów ze striptizem, prostackich facetów na męskich wypadach wakacyjnych. Z perspektywy czasu myślę, że zacząłbym moją wycieczkę od Krabi, nie Phuket, która ma podobno urocze plaże i idealnie nadaje się na wspinaczkę skałkową.

W Karon znaleźliśmy swój dom daleko od domu w luksusowym barze, z którego rozciągał się widok na plażę. Poszliśmy tam w oba wieczory na wieczorne drinki, bo piwo było zimne, a muzyka wyluzowana (deep house n ambient dance - świetnie), a obsługa bardzo przyjazna i pomocna. Co więcej, siedzenia były krzyżówką hamaka z kanapą! Niestety myślę, że nie da się rady tego lepiej opisać.

Wyspy Ko Phi Phi

island-hopping-thailand-phuket-koh-samui

Po wizycie w Phuket wskoczyliśmy do łodzi i popłynęliśmy na wyspy Ko Phi Phi (wyspę, na której nagrywano film "Niebiańska plaża", a wieczór znów spędziliśmy w naszym lokalnym plażowym barze (który był oddalony od naszego bambusowego domku o pięć minut piechotą), relaksując się w barze z koktajlami tak blisko oceanu (akurat nie w naszym, ale w innych barach grano przez całą noc drum n' bass i dubstep! )

island-hopping-thailand-phuket-koh-samui

Spędziliśmy naprawdę fenomenalny dzień w Ko Phi Phi, gdzie wynajęliśmy łódkę, aby wybrać się na znaną "plażę" a także na Koh Ling (Małpia Wyspa), gdzie nurkowaliśmy z rybkami. Podczas pływania whisky rozchodziła się jak woda, a ja wraz z Irlandczykiem i Amerykanką zdecydowaliśmy się zrobić konkurs picia piwa przez rurkę - wyglądało to jak scena z filmu o amerykańskich imprezach studenckich braterstw! Udało mi się wrócić do domu z butelką whisky, bo jako jedyny piłem ją bez coca-coli! Jedna uwaga: tajska "whiskey" jest zupełnie inna niż whiskey, które do tej pory spotkaliście! , bo sprzedaje się ją w "wiaderkach" w barach, a składa się najczęściej z lokalnej whiskey, lodu i dodatku typu coca-cola.

island-hopping-thailand-phuket-koh-samui

Ko Phi Phi ma też smutniejszą stronę, widzieliśmy na przykład pomnik upamiętniający ofiary tsunami, które przetoczyło się przez wybrzeże pozostawiając ogromne szkody w 2005 roku.

Ko Samui

Gdy dotarliśmy do Ko Samui, spędziliśmy kilka dni w pensjonacie przy plaży Chaweng, gdzie najbardziej wartym uwagi barem, a może i najciekawszym barem na całym Ko Samui, jest najbardziej popularny Arc Bar, a na pewno najgłośniejszy! Następnie udaliśmy się na nieco spokojniejszą plażę Lamai, gdzie zatrzymaliśmy się w okolicznych domkach, zdobyliśmy dwóch tajlandzkich kolegów, którzy nazywali się Lok i Sallee i z którymi graliśmy w genialne gry! ). Nasi nowi znajomi wyglądali na jakieś 18 lat, ale okazało się, że mają 40! Tak właśnie wygląda tajskie życie.

Potem przenieśliśmy się do "Best Resort" (co jest dokładną nazwą miejsca), aby spędzić kilka dni nad basenem. Było tam strasznie tanio! Po kilku relaksujących dniach nad basenem znów kupiliśmy bilety na statek i popłynęliśmy do Phangan na "Full Moon Party", czyli imprezę z okazji pełni księżyca.

Full Moon Party

Zamiast szukać noclegu w Phangan na imprezę Full Moon Party, zdecydowaliśmy się wrócić następnego ranka statkiem z powrotem na Ko Samui. Po przybyciu znaleźliśmy pobliski bar, w którym muzyka była przyzwoita i zajęliśmy miejsca obok obcych ludzi, z którymi później poszliśmy na imprezę. Ten wyświechtany frazes jest prawdziwy: nieznajomy to przyjaciel, którego jeszcze nie poznałeś, bo dokładnie tak było w tym przypadku!

Jak tylko przybyliśmy zastał nas widok plaży pełnej pijanych ludzi tańczących w rytm piosenek Katy Perry i szaleńców, którzy też byli tak samo pijani, bo skakali przez skakankę, która zrobiona była z płonących lin. Kilkoro z nas zdecydowało się udać na drugi koniec plaży, trafnie nazwany "Grzybkową Górą", gdzie można sobie było dogodzić serwowanymi "wesołymi koktajlami", w których legalność powątpiewam. Koktajle nie były mocne, ale w końcu zadziałały. Słyszałem plotki o policyjnych tajniakach, którzy łapią i aresztują tych, którzy na plażę przynoszą takie koktajle lub palą trawę. Grzybkowa Góra wydaje się być jednak utopią, dla wszystkich którzy chcą czegoś takiego spróbować. Uważajcie, bo prawa dotyczące zażywania narkotyków są w Tajlandii bardzo ostre i możecie trafić do więzienia wyłącznie za posiadanie. Noc stała się dniem, a my mogliśmy podziwiać przepiękny wschód słońca, któremu towarzyszyły przepiękne chmury, fale i cudowny krajobraz, jeśli tylko zwróciło się na nie uwagę. Czerwone niebo odbijało się w falach, dając znać o końcu nocy i przypominając o naszej zbliżającej się podróży z powrotem na Ko Samui.

Nurkowanie z akwalungiem w Ko Tao i powrót do Pangnang

Następnym punktem naszej wycieczki była Ko Tao, na której nurkowaliśmy z akwalungiem. Ko Tao wydawała się być wyspą bardziej drogą (i cichą) w porównaniu do innych wysp, ale nadal tanią jak na ceny zachodnie. Wpadliśmy tu na jednego gościa z imprezy z okazji pełni księżyca, który powiedział nam, że Pagnang będzie teraz niczym "miasto duchów", gdyż impreza już się zakończyła, więc tym bardziej chcieliśmy tam wrócić! Ogólnie nasza podróżnicza grupa zdecydowała się, aby po imprezie Full Moon Party udać się na Ko Tao trochę ponurkować, bo jeszcze byliśmy w okolicy.

Na szczęście miał on rację, bo na wyspie pozstali tylko lokalni mieszkańcy i było tam bardzo spokojnie. Od razu po przybyciu znaleźliśmy tani domek przy plaży (6 funtów za noc), zostawiliśmy w nim rzeczy i udaliśmy się na pieczony obiad do pobliskiego angielskiego baru (tak, mają w Pangnang angielski bar! ). Po drugiej stronie ulicy znajdowała się wypożyczalnia skuterów za jedyne 200THB (mniej niż 5 funtów) za dzień, więc wypożyczyliśmy jeden na parę dni. Możliwe, że udało nam się wynająć go tak tanio, bo nie był to szczyt sezonu, bo byliśmy tam we wrześniu. Sam proces wypożyczenia był prosty jak budowa cepa, bo wystarczyło dać paszport jako depozyt i nawet nie musiałem pokazywać prawa jazdy, co w zasadzie powinno budzić niepokój. Zrobiliśmy sobie parę spokojnych przejażdżek w ciągu dnia i poszliśmy spać, w przeciwieństwie do następnego dnia, kiedy to musieliśmy szukać nowego zakwaterowania.

island-hopping-thailand-phuket-koh-samui

Wyobraźcie sobie następującą scenę: ja, moja była dziewczyna, 2 ogromne plecaki i fluorescencyjny, różowy nadmuchiwany materac na malutkim motorze 100cc jeżdżący po wyspie w poszukiwaniu taniego, przyzwoitego noclegu. Gdy zrobiłem się głodny, postanowiliśmy wrzucić coś na ruszt i zatrzymać się w brudnej, przydrożnej kawiarni - w Tajlandii wszystko jest możliwe! Udało nam się także pozmawiać z Londyńczykiem, który polecił nam zakwaterowania, z których pierwsze nazywało się Haan Son i znajdowało się po drugiej stronie wyspy, gdzie według jego zapewnień mają 2 baseny, gorący prysznic i darmowe śniadanie, a drugie nazywało się Lime N' Soda, było tanie i miało basen. Podobała mi się myśl o darmowym śniadaniu i paru dniach relaksu, więc udaliśmy się do Haan Son i oczywiście ku uciesze lokalnych mieszkańców zgubiliśmy się po drodze wiele razy, którzy przyglądali się jak jeździmy i zawracamy wzdłuż tej samej drogi.

Po około 40 minutach, które wydawały się trwać 40 godzin, w końcu dotarliśmy do Haan Son, gdzie okazało się, że śniadanie jednak nie jest wliczone w cenę, co było przy naszym ograniczonym budżecie największym plusem, więc udaliśmy się z powrotem na drugi koniec wyspy w poszukiwaniu Lime N' Soda.

Lime N' Soda to fantastyczne zakwaterowanie, tym bardziej, że mieliśmy basen, z którego widać było plażę, w barze było smaczne jedzenie, zimne piwo i darmowy bilard. Spędziliśmy popołudnie nad basenem, wieczór na balkonie z piwem w ręku słuchając muzyki z iPoda, a potem wybraliśmy sie do niektórych z naszych ulubionych barów, gdzie poznaliśmy paru nowych znajomych.

Half moon party

Słyszeliśmy różne rzeczy o imprezie Half Moon Party, a jedną z nich było to, że część ludzi woli ją od imprezy Full Moon Party, bo jest mniej tłoczna i dlatego, że odbywa się w dżungli. Słyszeliśmy też parę złych stwierdzeń od utalentowanego, lokalnego DJ-a, który powiedział nam, że muzyka na festiwalu to gatunek "psychedelic trance" (fanów tego gatunku proszę o wybaczenie mojej ignorancji), o którym nie miałem zielonego pojęcia i nigdy o nim nie słyszeliśmy. Poszliśmy tam z otwartym umysłem i przez kilka pierwszych godzin bawiliśmy się świetnie! Nie było tłoczno, muzyka grała głośno, jakby wylewała się z głośników, ludzie wymachiwali płonącymi kijami w rytm muzyki. Ogromnie nam się podobało!

Przybite pieczątki pozwalały nam wchodzić i wychodzić ile chcemy, więc zdecydowaliśmy się wziąć taksówkę wodną do innego klubu, o którym słyszeliśmy, a który znajdował się zaraz poza wyspą i nazywał się "Eden Garden". Miejscówka okazała się świetna, bo panowała tam luźna atmosfera, a klub otwarty był tylko dwie noce w tygodniu, więc wiedzieliśmy, że musimy go obczaić. Po chwili wróciliśmy na Half Moon Party i zastanawialiśmy się, czy aby na pewno wróciliśmy w to samo miejsce, w którym byliśmy wcześniej! Było bardzo tłoczno i coś strasznego stało się z muzyką! Jakiś Francuz, który zapodawał tanie i stare nuty w tempie 145 uderzeń na minutę zastąpił pierwszego DJ-a! Jeśli lubicie psychedelic trance, to może Wam się spodobać, ale ja nie byłem specjalnie urzeczony! :) Mimo tego, spędziliśmy fantastyczną noc, po której spędziliśmy kilka spokojnych dni plątając się po barach i zwiedzając wyspę.

Koniec końców było to ciekawe doświadczenie, ale polecam rozpocząć zwiedzanie od Krabi, nie od Phuket.


Galeria zdjęć



Podziel się swoim Erasmusowym doświadczeniem w Koh Samui!

Jeżeli znasz Koh Samui, z perspektywy mieszkańca, podróżnika lub studenta z wymiany, podziel się swoją opinią o Koh Samui! Oceń różne aspekty tego miejsca i podziel się swoim doświadczeniem.

Dodaj doświadczenie →

Komentarze (0 komentarzy)


Podziel się swoim Erasmusowym doświadczeniem!

Dodaj doświadczenie →


Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!