Wyścig autostopem Poznań - Makarska
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym opisać jak przypadkiem wziąłem udział w szalonym wyścigu autostopowym, do celu nie w ogóle nie dojechałem, ale świetnie się bawiłem i zwiedziłem Graz.
Addicted to fun
Addicted2fun to grupa założona między innymi przez mojego kolegę Dżomina, która od kilku lat organizuje wyścigi autostopowe w majówkę, czyli okres kilku dni wolnego przypadający w Polsce z okazji święta pracy oraz święta 3 Maja, z Poznania do różnych miast Europy. Odbyły już się wyścigi do Wenecji, do Amsterdamu, w tym roku uczestnicy będą "bawić się w Comacchio". Jest to jeden z trzech lub czterech wyścigów autostopowych w Polsce, ale ten prawdopodobnie był organizowany jako pierwszy i jest największy.
Za wstęp i możliwość udziału trzeba zapłacić pewne pieniądze. W zamian otrzymuje się miejsce w autobusach na powrót, miejsce noclegowe na polach namiotowych, pakiet gadżetów oraz imprez u celu imprezy.
Fanpejdż imprezy: https://www.facebook.com/wyscigautostopem/?fref=ts
Wyścig autostopem Poznań - Makarska
Bo po zakończeniu wyścigu, u mety, czeka na uczestników gruby melanż. Co kto lubi, ja pojechałem tam głównie dla zabawy i dlatego, że miałem darmową wejściówkę, a w ramach gadżetów dostawało się fajną koszulkę. Aha, no i jechała Natalia, która bardzo chciała wziąć udział w wyścigu, a w ostatnim momencie jej partner zrezygnował, więc szukała kogoś z kim mogłaby pojechać i znalazła, nieszczęśliwa, tylko mnie.
Rozpoczęcie imprezy na Placu Wolności w Poznaniu
O godzinie ósmej na Placu Wolności w Poznaniu zaczynałą się rejestracja uczestników, która miała potrwać kilka godzin. Na miejsce dotarłem ze znajomymi z Murowanej Gośliny, którzy też brali udział w wyścigu. Po zarejestrowaniu się dostaliśmy pakiet startowy, czyli koszulki, gadżety reklamowe, naklejki WAP, czy "Wyścig Autostopem Poznań..." oraz całkiem smaczne kanapki z Subwaya. Potem sporo tych kanapek zostało, więc wzięliśmy kilka dodatkowych na zapas.
Na placu byli ludzie wszelkiego pokroju, we wszelkich barwach i wieku. Jeden z pierwszych konkursów został rozstrzygnięty już na początku - kto ma najlepszy strój do łapania stopa. Były na miejscu jakies wróżki, koleżanki przebrały się za złowrogie pielęgniarki, jakaś dziewczyna za kocicę, niektórzy za mimów. Wygrało dwóch uczestników, którzy przebrali się za Mario i jego koleżkę z gry Mario Bros.
Start!
Wybiła godzina i prawie tysiąc ludzi ruszyło przez Poznań łapać stopa. Celem była Makarska w Chorwacji.
- Pierwsza zasada: Można tylko i wyłącznie podróżować stopem, jedynie w większych miastach skorzystać z komunikacji miejskiej.
Oczywiście od razu pobiegliśmy do samochodu naszych znajomych i razem z pielęgniarkami udaliśmy się na pierwszą stację benzynową na autostradzie w kierunku Berlina. W tym momencie byliśmy już praktycznie zdyskwalifikowani. Już na początku zdarzył się zabawny wypadek, gdy pewien facet naprzciwko nas podjechał, aby zaparkować, kilka razy się do tego przymierzał, wyglądał przez okno, nawet wyszedł, aż nagle chyba pomylił wsteczny z jedynką bo ruszył do przodu i uderzył w tę barierkę. Po czym wyszedł z samochodu jak gdyby nigdy nic. Po drodze przez miasto widzieliśmy mnóstwo autostopowiczów już w centrum próbujących złapać autostopa (czego policja zakazała w tym roku) lub zmierzających na wylotówkę.
My zdecydowaliśmy się jechać w kierunku Berlina, a potem na południe, przez Norymbergię do Austrii i dalej przez Słowenię do Chorwacji. Nie była to najprostsza i najkrótsza droga, ale wzięliśmy pod uwagę, że większość osób pewnie wybierze pierwszą opcję, czyli wyjazd przez Wrocław do Czech, dalej przez Wiedeń w Austrii do Chorwacji. Ponadto z co najmniej dwóch innych miast w Polsce, chyba Gdańska i Krakowa, ruszały inne majówkowe wyścigi autostopem, również na południe Europy. Czyli w sumie na południe Europy zmierzało prawdopodobnie coś koło trzech tysięcy autostopowiczów, łapiąc stopa na tych samych autostradach... To musiało kiepsko wyglądać. I tak wyglądało.
Pierwsza stacja
Na pierwszej stacji było już trochę ludzi, jak przyjechaliśmy. Chyba nie tylko my nie baliśmy się dyskwalifikacji i zaryzykowaliśmy podwózkę samochodem przez rodziców. Pierwszego autostopa, mimo tego, że Natalia łapała, złapaliśmy po dość długim czasie, jakichś trzech godzinach. I to nie, tak jak sobie życzyliśmy, do Berlina, ale jedynie do Zielonej Góry.
Niektórym towarzyszyły minionki. Zdjęcie: Natalia.
W Zielonej Górze nie było wiele lepiej. Tam zjedliśmy nasze kanapki z Subwaya, co nas trochę pocieszyło. Kolejny autostop zabrał nas kawałek za Chrystua w Świebodzinie.
Samochodowa wycieczka po Belinie
Następny stop był najbardziej udany. Starsze małżeństwo wzięło nas i zabrało na samochodową, objazdową wycieczkę po Berlinie. Najpierw chcieli jechać w kierunku Hamburga, przypadkiem jednak skręcili za wcześnie i ominęliśmy stację benzynową, gdzie moglibyśmy wysiąść i łapać autostopa na południe Niemiec. Chcieli nas wysadzić na autostradzie, abyśmy przeszli na drugą stronę przez płot i tam łapali autostopa w drugą stronę, z powrotem na Berlin, ale jak powiedziałem im, kierując się już zasadą wyrobioną podczas niebezpiecznej pieszej wędrówki po autostradzie w Hiszpanii podczas powrotu z Camino de Santiago do Polski, że nie wyjdziemy na autostradę i nie przejdziemy, wolimy pojechać w stronę Hamburga i wysiąść na potencjalnej stacji po drodze dla obu pasów, zdecydowali się zawrócić i jechać do Berlina. Tak bardzo chcieli nam pomóc, że próbwali odszukać w Berlinie najlepsze miejsce, aby pozostać w mieście, ale zostawić nas w możliwie najdogodniejszym miejscu do łapania autostopa. Przez niemal całą tę objazdówkę się ze sobą, kłócili, ale jak stare, dobre małżeństwo. Mężczyzna prowadził samochód, kobieta rozkazywała mu, gdzie skręcić, a potem narzekała, jak nadal krążyliśmy po Berlinie. W międzyczasie ja z Natalią zerkaliśmy na siebie i ledwo powstrzymywaliśmy od śmiechu. W pewnym momencie nawet nie zauważyłęm, jak usnąłem w samochodzie.
Kiedy się ocknąłem, nadal podróżowaliśmy po Berlinie, a minęło jakieś... czterdzieści minut. Zszokowany spojrzałem na Natalię, która nie mogła ze śmiechu.
W trakcie objazdowej wycieczki po Berlinie mieliśmy okazję kilka razy z okna samochodu oglądać Bramę Branderburską z daleka, gmach Parlamentu Rzeszy, Pergamon i Alexanderplatz.
W kierunku Graz
Ostatecznie po prawie dwóch godzinach krążenia wyjechaliśmy po prostu z miasta (w pewnym momencie chcieli nas zostawić w centrum Berlina i przekonywali, że na pewno nie będzie ciężko złapać stamtąd autostopa).
Na stacji spotkaliśmy innego autostopowicza, wyglądającego jak amisz, w starszym już wieku i brodą. Amisz chciał wprowadzać jakieś zasady między nami typu kto pierwszy podchodzi do jakiego samochodu, ale potem sam je łamał. Na stacji mieliśmy okazję wziąć też udział w jakimś wielkim zlocie motocyklistów, bo przyjechały ich setki - najbardziej podobały mi się motocykle i kaski z pióropuszami i siodłami jak u koni. Była to jednak niezła impreza z grillem, kilka razy miałem ochotę z Natalią podskoczyć i potańczyć na stole, ale powstrzymywała mnie nieustająca nadzieją złapania autostopa dalej, przed zapadnięciem zmroku, a także towarzystwo napakowanych motocyklistów pijących sporo piwa i w większości w ogóle nie tańczących. Ale koncert był dobry.
Po amiszu stopa łapało jeszcze kilku młodych ludzi, ale nie biorących udziału w wyścigu - wracających tak po prostu do domu.
W pewnym momencie zapytaliśmy się starszych państwa, dokąd jadą, a ci powiedzieli, że do Francji, do Paryża - przez jakiś czas zastanawialiśmy się, czy może nie lepiej jednak ruszyć do Paryża i nie odwiedzić mojej przyjaciółki Teresy będącej tam na Erasmusie, ale zrezygnowaliśmy.
Spotkanie z mafią
W nocy w okolicach Lipska na stacji benzynowej mieliśmy spotkanie z mafią. Siedzieliśmy w ciepłym środku, na zewnątrz siąpił deszcz, sen powoli wygrywał walkę z wolą dalszego podróżowania. I wtedy przyjechało na stację sporo samochodów, które zaparkowały nieopodal. Oczywiście zaraz wyszedłem, aby spróbować popytać ludzi o podwózkę gdzieś dalej - i zawróciłem do środka, ponieważ kilkunastu ludzi w ubranych na czarno w dresy, ale też i marynarki, nie budziło zaufania.
Wtedy usłyszeliśmy pukanie w szybę stacji benzynowej. Jeden z czarnych dresów wskazywał mnie palcem i kiwał, aby wyszedł na zewnątrz. Zerknąłem na Natalię i serce podskoczyło mi do gardła, ale wyszedłem na spotkanie. Zostałem częściowo otoczony przez kilkunastu ubranych na czarno, napakowanych mężczyzn. Przede mną opierał się o samochód meżczyzna w golfie i marynarce. Nie mówił po angielsku zbyt wiele, podobnie jak jego ludzie, ale udało nam się dogadać, gdzie ja jadę a gdzie on/oni. Przez następne dwie minuty mafioso, czy kimkolwiek facet był, przepraszał mnie, że nie jedzie w tym samym kierunku i nie może nas podrzucił. Podziękowałem serdecznie i czym prędzej wróciłem na stację benzynową, gdzie Natalia już się chowała za stołem.
Nie chcieliśmy jednak spać, kontynuowaliśmy nasze próby złapania autostopa. W końcu dalej na południe podwiozły nas dwie kobiety.
W trakcie łapania autostopa dochodziło do wielu anomalii... Na jednej ze stacji zdesperowana dziewczyna rzucała się przed samochody i tańczyła z kartonem przed maską pojazdu chcąc... w sumie nie wiem, co chcąć osiągnąć.
Po wielu perypetiach i setkach mijanych autostopowiczów z granicy niemiecko - austriackiej wziął nas oraz kilku autostopowiczów z Gdańska również zmierzających na północ Christian, pochodzący z Graz. Christian podwiózł resztę autostopowiczów do Salzburga, a mnie z Natalią zabrał dalej - do Graz.
Zdjęcię: Natalia.
Droga wiodła przez Alpy i słynne austriackie tunele przez góry. Mimo zmęczenia nie przymknąłem oczu i całą trasę oglądałem zmieniające się za oknem fenomenalne widoki przy akompaniamencie chilloutowej muzyki Christiana.
Christian wystawił nas na stacji niedaleko Graz, życzył powodzenia i w razie czego zaprosił do siebie do Graz, jakbyśmy zrezygnowali jednak z tego chorego wyścigu.
Większą część nocy spędziliśmy ponownie na stacji benzynowej. W trakcie nocy na stację przyjeżdżało coraz więcej uchodźców... to jest, autostopowiczów. Ale wyglądało to makabrycznie. Dziesiątki ludzi na jednej stacji, zrozpaczonych, próbujących łapać stopa kosztem drugich, śpiących na tej stacji. Sprzedawcy byli lekko zszokowani, co tu się dzieje.
"Klęska wyziera z oczu tych ludzi. Z oczu tych zgłodniałych wyziera rosnący gniew. W sercu ich wzbierają i dojrzewają grona gniewu – zapowiedź przyszłego winobrania." John Steibeck.
W końcu udało nam się wydostać z Grazu i na kilka autostopów dostać do na granicę słoweńsko - chorwacką, na drogę do Zagrzebia.
I to miał być koniec naszej trasy...
Na stacji jakieś pięćdziesiąt kilometrów od Zagrzebia było już kilkudziesięciu autostopowiczów. Niektórzy próbowali ustalać jakieś prawa, pisać ustawy, że jakoby teraz Ty masz prawo łapać nadjeżdżający samochód, potem my. Jedni ustanawiali prawa i próbowali być prorokami i tworzyć społeczność na tej stacji benzynowej, podczas gdy drudzy, jak to na porządne, prawdziwe społeczeństwo przystało, łamali te prawa i łapali autostopa jak im się żywnie podobało. Dochodziło już prawie do aktów agresji, gdy niektórzy nadjeżdżający próbowali robić rewolucję lub gdy dziesięciu ludzi biegło do jednego samochodu, strasząc kierowcę z dziećmi, ktory czym prędzej wyjeżdżał ze stacji podjąwszy decyzję, że zatanjkuje na następnej - a na następnych stacjach było prawdopodobnie jeszcze gorzej....
Po jakichś ośmiu godiznach stania i jednym zjedzonym obiedzie miarka się przebrała, gdy część autostopowiczów pod namową groźnego, brodatego i wyraźnie zagniewanego pracownika stacji wzięła taksówki za kilkadziesiąt euro aby podwiozły ich na następną stację, przy samej granicy. Z Natalią zdecydowaliśmy, że skorzystamy z zaproszenia Christiana i udamy się do Graz.
Przeszliśmy na drugą stronę autostrady i piętnaście minut później jechaliśmy już z kilkoma Niemcami w kierunku Norymbergii. Na jednego stopa mogliśmy dostać się aż do Norymbergii, ale poprosiliśmy Niemców o wyrzucenie nas na stacji niedaleko Graz, skąd pierwszy zapytany samochód wziął nas do centrum miasta. Tam już zadzwoniliśmy do Christiana.
O całej podróży i zwiedzaniu Graz można przeczytać tutaj.
Podróż powrotna do Poznania
Z Graz do Wiednia podwiózł nas turecki kierowca ciężarówki. Droga dość się dłużyła przy prędkości dziewięćdziesięciu kilometrów na godzinę, ale ostatecznie dojechaliśmy na stację benzynową koło Wiednia.
I tam spędziliśmy kolejnych ładnych parę godzin, leżąc już praktycznie na jezdni. Zdesperowana tym razem Natalia zdecydowała się zapytać o podwózkę trzech groźnie wyglądających mężczyzn. Okazali się oni jednak bardzo uprzejmi i pomocni i podwieźli nas aż na drugą stronę miasta na stację benzynową. Spotkaliśmy tam trójkę Polaków i jednego Czecha, którzy wracali do Brna z wyprawy do Wiednia, do Brna, w którym mieszkał ten Czech, którego zmusili do jazdy z nimi autostopem do Wiednia, a któremu przygoda wyraźnie się nie podobała.
Po jakichś dwóch godzinach jechaliśmy dalej w samochodzie z radosnym psem, jeszcze młodziutkim. Dojechaliśmy na stację przy Katowicach już późnym wieczorem. Niedaleko była firma transportowa, z której co jakiś czas wyjeżdżała ciężarówka - jednak żaden z kierowców nie jechał w naszą stronę.
W końcu spytałem się czterech dresów o pomoc. Coś mieliśmy szczęście do tych dresów, akurat ci wybierali się do Wrocławia po swojego kumpla i potem jechali całą ekipą nad morze. Ściśnięci w samochodzie, zaciskaliśmy również zęby z nadzieją, że pędzący samochód nie rozwali się gdzieś po drodze.
W pamięć nam zapadła tylko jedna sentencja wypowiedziana przez naszego kierowcę w rozmowie telefonicznej ze swoim kumplem z Wrocławia: "Je? Jak? Ch*j wie jak, ale jadymy!!".
Z kolejnym kierowcą, niedoszłym uczestnikiem wyścigu autostopem, doatrliśmy do hitlerowskiej stacji benzynowej pod Wrocławiem. Niestety.
Stacja benzynowa pod Wrocławiem
Był to mój drugi kilkugodzinny pobyt w życiu na tej stacji benzynowej. Nadal ci sami pracownicy tam przebywali, mimo że od ostatniego pobytu minął już ponad rok. Każdego autostopowicza przestrzegam! To najgorsza stacja, na którą możecie trafić jadąć w kierunku Poznania autostopem z południa Polski. Są to dwie bliźniacze stacje, w kształcie trójkąta, po obu stronach autostrady rozstawione, zbudowane jeszcze przez nazistów (jak informuje tablica wystawiona przed stacją) - dlatego hitlerowska. Uciec z niej jest niewyobrażalnie trudno, ponieważ rzadko kiedy ktoś jadący do Poznania lub na północ Polski się tam zapędza. Ostatecznie udało nam się wydostać z niej, po kilku godzinach czekania, a do samego Poznania podwieźli nas Ukraińcy - centralnie na Plac Wolności, skąd cała przygoda się zaczęła.
Podsumowując wyścig autostopem
Ostatecznie po roku wspominam to doświadczenie wyscigu autostopem z Poznania do Makarskiej całkiem dobrze, teraz wydaje mi się to zabawne. Ale na dłuższą metę odradzam każdemu brania udziału w tej imprezie, a co za tym idzie, wybierania się gdziekolwiek autostopem z Polski w majówkę. Przynajmniej w pierwszych dniach majówki na stacjach beznynowych można co roku spotkać gromady zombie walczących o przeżycie.
Galeria zdjęć
Podziel się swoim Erasmusowym doświadczeniem w Graz!
Jeżeli znasz Graz, z perspektywy mieszkańca, podróżnika lub studenta z wymiany, podziel się swoją opinią o Graz! Oceń różne aspekty tego miejsca i podziel się swoim doświadczeniem.
Dodaj doświadczenie →
Komentarze (0 komentarzy)