Urodziny Sis i przepis na tort Oreo
Zaczyna się kolejny intensywny etap życia, kiedy zbliża się sesja, więc trzeba się uczyć, zbliżają się wakacje, więc trzeba zabookować bilety i kupować potrzebne rzeczy, zaczyna się okres urodzin i świąt, więc trzeba się ogarnąć i spiskować, spiskować! Poza tym duża rodzina i przyjaciele, którzy chcą się spotkać i nie prześpię kilku nocy z rzędu, ale zrobię wszystko, żeby się z nimi zobaczyć, bo są jak rodzina.
Plany sesyjne – wertowanie notatek i te sprawy – jeszcze odkładam, chociaż zostały mi już tylko trzy tygodnie, a właściwie to dwa, bo na przyszłotygodniowym wyjeździe terenowym na pewno dużo zrobię :P
Wyjazdy wakacyjne krystalizują się coraz bardziej. Wczoraj pojechałam do Decathlonu, bo na Open’era i Sztokholm potrzebuję masę rzeczy, takich jak: duży plecak, mały śpiwór (co mi po tym, który mam, jeśli po spakowaniu ma wielkość poduszki), namiot dwuosobowy, kurtka przeciwdeszczowa, adidasy (dopiero teraz, gdy ich potrzebuję, okazało się, że od dawna ich nie mam :D).
Polowanie zakończyło się sukcesem tylko w połowie. Kupiłam plecak Quechua 60 w prawie moim ulubionym odcieniu niebieskiego i śpiwór, zakup o tyle udany, że kupiony w promocji -50% za 90zł :) W dodatku, jest bardzo lekki (ultra light) i po spakowaniu zajmuje naprawdę niedużo miejsca, tak że będę mogła go podczepić z dołu lub u góry plecaka.
Plecak wygląda w rzeczywistości zupełnie inaczej niż na stronie, pod względem koloru, ale podoba mi się nawet jeszcze bardziej! Tutaj macie linka do strony: http://www.decathlon.pl/plecak-turystyczny-forclaz-60-id_8300843.html
Z namiotem będę miała jednak niezły problem, bo w samych sklepach w Lublinie nie ma zbyt dużego wyboru. Jak już będę kupować to przez Internet, ale najpierw popytam jeszcze po znajomych, może ktoś akurat ma namiot dwójkę i pożyczy na wyjazd. Zawsze to trochę więcej zaoszczędzonych pieniędzy, a w tym momencie na pewno się przydadzą.
Za kurtką i butami jeszcze się będę rozglądać, bo do tego muszę mieć trochę więcej cierpliwości, a wczoraj w Decathlonie bardziej mnie interesowały kajaki i łuki :) Reszta przygotowań idzie pełną parą. Lulo już nam kupiła bilety lotnicze, w tym tygodniu zabieramy się za festiwalowe. Zostało już tylko 6 tygodni!!!
Sobota upłynęła bardziej rozrywkowo-towarzysko. Siostra skończyła 23 lata i świętowała w rodzinno-przyjacielskim gronie. Jeeju, ona ma już 23, a ja pod koniec listopada skończę 21.
Czuję się tak młodo, bo mam jeszcze tyle planów do zrealizowania, a jednocześnie tak staro, bo w przeciągu ostatnich lat zmieniłam się tak bardzo, że sama siebie nie poznaję.
Dobrze, że nie jestem jedną z tych kobiet, które utożsamiają się ze swoim wiekiem. 20 czy 50… Wiek idzie swoją drogą, a ja i tak idę inną.
* Zdjęcie wykonała Sis.
Trzeba przyznać, że jak sis się za coś zabiera to z dbałością o szczegóły. Przyjęcie było mega-uroczo-sweet-fancy z elementami pikniku :) Zaplanowała dokładnie wystrój i dekoracje: w ten sposób stoły przykryły różowe obrusy w białe kropeczki, serwetki w kolorowe ananasy, szare kubeczki z jakże wymownym hasłem „Eat-Drink-Enjoy”, białe flakony z kwiatami z ogrodu, a nad wszystkim zawisła biało-różowo-fioletowa girlanda, dokładnie taka jak na filmach <3
Sama ułożyła menu, które, choć dla niej mogło być tylko lekko wyjątkowe, ale raczej całkiem normalne, dla mnie i reszty gości było zupełną nowością. Kurczak z grilla jest przeciętny, ale nie w marynacie, a właściwie marynatach, które zrobiła D. Tak samo danie dnia: burgery wołowe, własnoręcznie przyrządzanie od podstaw w domu, w dodatku z uroczymi plakietkami :3 Deser był już czymś totalnie wyczesanym w kosmos: banany mrożone w czekoladzie i migdałach oraz tort Oreo, który na życzenie sis był eksperymentalnym dziełem mamy.
Wszystko elegancko udekorowane i przepięknie podane, tak że w pierwszej kolejności jadło się oczami, a dopiero potem kosztowało się tych wszystkich pyszności.
Siostra, impreza była na maksa udana!
Dla tych, którzy chcieliby skosztować chociaż namiastki tego, o czym tutaj piszę, przedstawiam przepis na tort Oreo. Jest wręcz idealny, bo nie za słodki, lekko kremowy, no i z posmakiem słynnych ciasteczek! Polecam zwłaszcza w upalne dni, kiedy taki schłodzony kawałek ciasta to istny raj :3
Sernik z ciasteczkami Oreo
Składniki:
-
500g ciastek Oreo
-
60g masła
-
200g białej czekolady
-
250g serka mascarpone (mój ulubiony, po prostu uwielbiam! <3)
-
500ml śmietanki kremówki
-
3 łyżki żelatyny
-
cukier waniliowy
Sposób wykonania:
-
Odłóżcie na bok około 10 ciasteczek – pójdą później do masy i dekoracji.
-
Pozostałe musicie rozdzielić i zeskrobać krem, ale (uwaga!) nie zjadajcie go – odłóżcie do jakiejś miseczki.
-
Zmiksujcie ciastka, a następnie wymieszajcie z roztopionym masłem.
-
Powstałą masę wyłóżcie do tortownicy (wyłożoną wcześniej papierem) – to będzie spód naszego ciasta :) Włóżcie do lodówki, do zastygnięcia.
-
Roztopioną białą czekoladę zmiksujcie z serkiem mascarpone, 250ml kremówki (bez ubijania) i odłożonym wcześniej kremem z ciasteczek.
-
W 8 łyżkach gorącej wody rozpuśćcie żelatynę i zostawcie do przestygnięcia.
-
Odłóżcie jeszcze kilka ciasteczek do położenia na wierzchu. Resztę drobno pokrójcie.
-
Żelatynę i pokrojone ciastka dodajcie do masy serowej i wymieszajcie (ręcznie, nie mikserem).
-
Wyłóżcie masę do tortownicy i odłóżcie do lodówki na min. 1 godzinę.
-
Dla dekoracji ubijcie 250ml kremówki z cukrem waniliowym.
-
Gdy ciasto zastygnie, udekorujcie je bitą śmietaną i ciasteczkami Oreo.
Przepyszny torcik gotowy. Smacznego!
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)