Urodzinkowa środa
...Niestety jest to mimo wszystko dzień jak co dzień. Nie ma spektakularnych imprez, ani przyjęcia z tortem, ani różyczki z rana jak to zwykli na urodziny lub Dzień Kobiet dawać ojciec z bratem. Daję więc sobie komfort dłuższego pospania w ten dzień i spaceru z psiurem, ale koniec końców przecież muszę wstać.
Wybrałam się na wycieczkę do biblioteki Morawskiej. Jest tak blisko mojego wydziału, a nawet po drodze do jednej z sal treningowych, ale ja nigdy nie miałam czasu, czy też okazji, żeby tam pójść. Co prawda nie zdążyłam polatać po piętrach, żeby zobaczyć co i jak w każdym dziale. To (wraz z kolejną porcją zdjęć z tego zwiedzania) zostawiam na kolejny post. Na razie byłam na parterze. Tam podziwiałam wewnętrzny wodospadzik, zjadłam urodzinowy (marchewkowy z taką ilością serka, że aż mi się zakręciło od tych słodkości w głowie).
Obecnie żyję na owocach, jogurtach i smażonym serze z frytkami (w Brnie nazywają się one Hranulkami) - niezbyt zdrowo, ale względnie tanio. Wczoraj na urodzinową kolację do Kormy (słodkie piwo - STŘEDOVĚKA KRČMA, na namiesti Svobody) chyba to była grillowana (wielka!) kiełbacha z pieczywem i musztardą i ostrymi, pełnymi soku papryczkami. Od razu poczułam się jak w Polsce.
Wczoraj zresztą na parterze w karczmie jakiś grajek grał na skrzypkach i cała sala śpiewała. Wieczory z muzyką. Ah... to lubię. Gdybym tylko mogła się dołączyć, ale nie znam niestety tych pieśni po czesku.
Jest u nas coraz zimniej. To znaczy, sami wiecie - pada śnieg na litość boską. Powoli zaczynam się zastanawiać nad wielkimi swetrami. Muszę iść na zakupy, ale w ten ostatni miesiąc tutaj tak żal mi pieniędzy a wszystko. Najgorsze jest to, że wciąż nie wiem, czy przedłużą mi mobilność. Nie wiem czy brać się za robotę, czy zacisnąć pasa, czy pisać do Polski z zapytaniem, czy jeszcze się wstrzymać. Może ktoś powiedzieć, czy to jest już pora, żeby panikować? Bo niestety zaczynam panikować.
Tymczasem obiecałam sobie, że wezmę się ostro za robotę i każdy kto ma tyle roboty powinien to przemyśleć. Wertuje tysiąc książek dziennie o różnej tematyce i staram się złożyć moje trzy prace semestralne do kupy. Nie jest to łatwe. Literatura polska jest tu myślę jednak na poziomie szkoły średniej. Ja się uparłam, że zrobię to tak, jak robiłam to w domu ze staropolem - tonąc w artykułach naukowych, żonglując tekstami. Tylko po prostu jakoś nie mogę tego wszystkiego poukładać. Do dnia wczorajszego, nie byłam nawet w stanie napisać początku do pracy z romantyzmu. Złapała mnie jakaś uczniowska blokada wstępowa - wiecie jak to jest? Piszecie wstęp i jakoś to już idzie.
Poza tym cel najistotniejszy (poza zaliczeniem semestru) skończyć do końca roku akademickiego - nie ważne czy tu, czy w Polsce - swoją pierwszą książkę. Gdybym tylko miała na to czas! Więc zdecydowałam się porzucić melanż na rzecz pisania. W weekendy będę brała komputer pod pachę, siadała w herbaciarni, kawiarni, bibliotece i pisała. Po prostu muszę się spiąć. Połowa z moich obecnych misji ciągnie się już od kiedy rozpoczęłam szkołę średnią. Poraz ruszyć odwłok.
Ale jednak wolałabym pisać tu niż w Gdańsku. Tutejsza atmosfera podtrzymuje niektóre moje inspiracje. Chociaż z drugiej strony może troszkę tęsknię za domem. Za przesiadywaniem w BUGu (Biblioteka Uniwersytetu Gdańskiego), nawet troszkę za moją pracą. Jakkolwiek wykańczająca psychicznie i fizycznie by ona nie była, to jednak zapewniała mi nie tylko stabilność finansową, ale wręcz życie w przepychu. Tu mi tego brakuje.
W weekend idę zwiedzić tutejsze kluby ze striptizem. Zobaczymy co się tu da robić. Na weekend również planujemy jakieś zwiedzanie Brna. Jakby nie patrzeć wiele wam w tym mieście nie pokazałam. W planach jest jakaś podmiejska miejscowość lub muzeum w Brnie. Jutro idę do kina, a po tym zrobię przegląd atrakcji. To pora, aby zacząć działać, zwłaszcza, że nie wiem, czy będę tu na dłużej.
Chciałabym jeszcze iść na jedną z erasmusowskich imprez. Chcę więcej zobaczyć, więcej zrobić, nieco więcej skorzystać z tego, że jestem za granicą. W końcu ma to być nie tylko erasmusowy, ale i podróżniczy blog. Muzea, miejsca wyjątkowe, opera, koncerty. Trzeba wziąć swojego panicznego psiura pod pachę i ruszyć na zwiedzanie.
Zaczynamy w ten weekend!
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)