Szukamy domu... TERAZ!

Opublikowane przez flag-xx Usuario Anónimo — 8 lat temu

Blog: W ciuciubabkę z czasem...
Oznaczenia: Ogólnie

06:00 WARSZAWA - PRZYSTANEK METRA "NIEWIADOMOJAKI"

   Ryk na końcu nosa- kółka walizki się zacinają, siatka wypadła mi z ręki i psia miska toczy się gdzieś po ruchliwej już o tej porze ulicy (ach, te wielkie miasta), torba podróżna napchana do granic możliwości wżyna mi się w nowy tatuaż, a psiur jak to psiur - zawsze gdzieś leci, pędzi, nigdy nie pamięta o tym, że jestem na końcu smyczy.
    Dziś wreszcie osiągniemy cel naszej podróży, końcowa destynacja - Brno. Co prawda wydaliśmy fortunę na weterynarza, po wielu wypadkach w Wwie, zgubiliśmy kartę debetową w banku i mamy ledwie 4,5 tysiąca koron, żadnego mieszkania, znikąd też pomocy, jeżeli chodzi o dotaszczenie bagażu na czas, ale to nic nastawienie pozytywne.

    Mój blablacarowy kierowca się spóźnia. Czarne myśli - nie przyjadą. Olali mnie. Tu pięć minut zwykłego w tym momencie typowego dla Polaka monologu:
" ***** **** ***, **** ****. wiedziałam, że mnie zostawią. **** ****".
    końcu dzwonią. Przepraszają. Przyjeżdżają. Psiur ugłaskany. Walizki w aucie. Wycięczony Loki otulony w kocyk. Filip i jego dziewczyna są sympatyczni. Oni opowiadają o sobie, ja opowiadam o nas. Po raz pierwszy od wyjazdu z Gdańska czuję się zrelaksowana i bezpieczna... O tyle ile można czuć się bezpiecznym w drodze do obcego, kraju, bez miejsca do spania, bez dostępu do pieniędzy. Karta debetowa wciąż nie przyszła. Mija już drugi tydzień. Jak wrócę zmieniam bank.

NA FOTKACH - PIESEŁ W DRODZE. PO RAZ PIERWSZY W ŻYCIU WYKOŃCZONY. PANI W SZOKU I RÓWNIE ZMĘCZONA, ALE MUSI DZIELNIE OGARNIAĆ ŻYCIE.

Usiłuję dogadać się z jakimiś hostelami. Mój czeski jest za słaby, ich angielski (jeżeli w ogóle jest) to też jakiś taki... no cóż... Tam gdzie jest miejsce, tam nie chcą Lokiego, tam gdzie chcą Lokiego,nie ma miejsca. Tam gdzie ewentualnie możemy być jest za drogo - może by tak do Grand Hotelu? Ostatnie sekundy do granicy. Mail rozpaczy do francuskiej koleżanki z erasmusa, która była zainteresowana wynajmowaniem ze mną mieszkania. Udało nam się wymienić numerami. Wiadomość na facebooku do mojej zastępczej BUDY (opiekunki, której zadaniem jest mi pomagać, jeżeli napotkam problemy i pomóc zaklimatyzować) Jany. Mój główny Budy gdzieś wsiąkł - to pomógł...

Wjeżdżamy na teren Czeskiej Republiki. Radio przeskakuje na inną częstotliwość. Zaczynają się śpiewy. Nic nie rozumiemy, chociaż niektóre słowa brzmią podobnie. Miało być łatwo...
     "-No, to wiesz już gdzie cię wysadzić?"- Pyta Filip, wcinając... o chyba była sałatka. Stoimy w korku. Znowu zbieram się w sobie, żeby nie wybuchnąć płaczem. To ponad mojej siły po czterodniowej tułaczce po Warszawie.
-Umówiłam się z tą francuską pod katedrą Petrov'a.
-To jest jakoś w centrum pewnie?
-Nie mam bladego pojęcia gdzie to jest, mówiła, że będzie tam czekać.
   Brno na pierwszy rzut oka wcale nie prezentuje się zachęcająco. Przejeżdżam przez jakąś dzielnicę, której wygląd można by przyrównać do Bydgoszczy (tej mniej reprezentatywnej części) po wojnie nuklearnej. Obraz rodem z Fallout, ale drzewa są zielone. W oddali widać zamek - same wzniesienia - ja to nazywam górami, Filip się ze mnie śmieje. Co ja mogę? Nigdy nie byłam w górach. Zamek to Špilberk, ale wtedy o tym nie wiedziałam. Złaknionym wiedzy, polecam krótki przewodnik

 http://www.spilberk.cz/pl/

Ale jak wreszcie tam dojdę, to sama wam o nim opowiem :)

Przyjeżdżamy na Hlavní Nadraží - Dworzec Główny.Niedaleko niego znajduje się Stare Miasto, ale jak zapytacie o Starówkę, nikt was nie zrozumie. Jak trzeba gdzieś dojść, pyta się o ulicę, plac (namiestí), charakterystyczne miejsce. Na starym mieście jest Namiestí Svobody ze słynnym zegarem w kształcie dildo oraz ulica Česka, przez którą przejeżdża większość tramwajów ( a tu regionalizm. Na Morawach na tramwaj mówimy Šalina).
    końcu gdzieś w okolicy Nowych Sadów wysiadamy z autka (jest to bardzo blisko Hlavní Nadraží i centrum, ale tu wszędzie jest pod górę i z walizkami nigdzie bym nie doszła. Widzę Petrova - jak bardzo odchylę się do tyłu i zadrę głowę, bo jest na sporej "górze". Znikąd Amadine. I jak jej niby wytłumaczyć gdzie jestem.
   Loki - znowu zostaliśmy sami. Aż muszę zapalić. Jak tu gorąco...

    


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!