Sycylia. Wyspa wyrazistych kontrastów i pozornej beztroski.

Opublikowane przez flag-pl Julia Nowakowska — 4 lat temu

Blog: Barbarzyńcy w ogrodzie
Oznaczenia: Ogólnie

Sycylia. Wyspa wyrazistych kontrastów i pozornej beztroski.


Lubię mapy, bo kłamią.
Bo nie dają dostępu napastliwej prawdzie.
Bo wielkodusznie, z poczciwym humorem
rozpościerają mi na stole świat
nie z tego świata.

- Wisława Szymborska

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

To były trzy niezapomniane tygodnie. Na Sycylię przyjechałyśmy 17 sierpnia. 11 września, apetycznie spalone południowym słońcem, wylądowałyśmy w Warszawie. Był to czas absolutnie nieprawdopodobny. Tak jakby ten sycylijski niemal miesiąc należał do innego życia, względnie niesamowitego snu. I to bynajmniej nie koszmaru, ale sennego marzenia, wywołującego na rozespanej twarzy błogi uśmiech radości. Krótko i zwięźle – był to czas nieustannego błądzenia po najpiękniejszym zakątku świata, jaki dotąd widziałyśmy. Totalna cudowność.

Jest nie lada sztuką zebrać całe sycylijskie doświadczenie w treściwym i zjadliwym (ergo: nie przydługim i zbyt egzaltowanym) opisie. Wyjechałyśmy do pracy. Za wikt i opierunek miałyśmy pracować w posiadłości Lorenzo. Dwa dni w tygodniu były wolne i przeznaczone na zwiedzanie.

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

Catania

Na lotnisku w Catanii byłyśmy trochę po 17.00. Sycylia przywitała nas mało gościnnie. Było szaro, chłodno i mnóstwo samochodów na ulicach. Kierowca w połowie drogi do centrum miasta oznajmił, że najlepiej będzie, jeśli pasażerowie wyjdą i resztę drogi pokonają na piechotę. Miałyśmy dziesięciokilogramowe plecaki i byłyśmy po 36-godzinnej podróży. Do hostelu o wdzięcznej nazwie "Otello" doczłapałyśmy się resztkami sił. I właśnie wtedy wydarzyło się coś, co miało naznaczyć cały nasz pobyt na tej jedynej w swoim rodzaju wyspie, na nazwę której większość śmiertelników reaguje zatrwożonym pytaniem o mafię.

17 sierpnia to w Catanii wielkie święto – święto św. Agaty. I nic dziwnego. Ma w końcu chronić wyspę przed złowrogimi wybuchami Etny. Główne obchody wspominające patronkę Sycylii mają miejsce w lutym, te odbywające się w sierpniu są tylko mglistym odbiciem hucznego zimowego święta. A mimo to i tak są spektakularne. Dwudziestominutowe sztuczne ognie, które stworzyły nad Catanią przepiękny kolorowy baldachim były na tyle wyjątkowe, że zapomniałyśmy o totalnym zmęczeniu i, z nową dawką adrenaliny, wyszłyśmy dowiedzieć się o co chodzi.

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

Miasto było głośne i nienaturalnie pobudzone. Było już sporo po dziesiątej, kiedy znalazłyśmy się na placu św. Agaty. Był szczelnie wypełniony ludźmi. Drzwi do katedry, najbardziej efektownej budowli spośród tych okalających plac, były szeroko otwarte. Ludzie wchodzili i wychodzili, tworząc wszechogarniające poruszenie. Większość była ubrana w białe kubraczki, czarne berety, a na szyli nosiła ogromne medaliony z wizerunkiem patronki miasta. Postanowiłyśmy wziąć przykład z tłumu i wedrzeć się z palcu do katedry. Nawy kościoła były rozkrzyczane, wypełnione podekscytowanym gwarem. Ludzie wydawali się bardziej ciekawi wrażeń niż pobożnie skupieni w obecności relikwii świętej. To był absolutny wieczór kontrastów.

Z dusznej katedry wysypałyśmy się z tłumem z powrotem na plac i postanowiłyśmy, korzystając z ogólnego poruszenia, dokończyć dzieła pobieżnego poznania miasta. Mimo późnej godziny, uliczki były wypełnione straganami z owocami morza, kokosem, tanią i szalenie gustowną biżuterią oraz budkami z jedzeniem wszelkiej maści. Zmęczone nogi i zupełny brak orientacji zaprowadziły nas w zupełnie nieświętą część Catanii. Ku naszemu największemu przerażeniu znalazłyśmy się nagle na ciemnej, szerokiej i nieskończenie długiej ulicy pełnej pań o wątpliwej moralności. Uciekałyśmy bardzo szybko. Byle dalej od profanum, a bliżej sacrum. A więc kontrast – to było to słowo, które określiło nam Catanię. Kontrast i gwar.

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

Kolejne dwa dni poświęciłyśmy na dokładne zwiedzanie. Byłyśmy więc na plaży, położonej nieco za miastem, ale dużej, szerokiej i piaszczystej. Zwiedziłyśmy też rzymski teatr, położony nieco na uboczu. Dobrze zachowany, czynny do dziś nie tylko dla turystów, ale i artystów. Wstąpiłyśmy do większości przepięknie barokowych kościołów, których ilość i gęstość występowania jest naprawdę godna podziwu.

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

Średniowieczny zamek, otoczony fosą, jest jedną z niewielu budowli, która ostała się po wielkim wybuchu Etny z XVII wieku. Jest ogromny. Podświetlony, otoczony gwarnymi kawiarenkami, sprawiał wrażenie majestatycznego kolosa pilnującego w mieście porządku. Wszędzie było dużo wina, południowej beztroski, żywej gestykulacji i głośnego śmiechu. Wydawało się nam, że czas płynie tu zupełnie inaczej. Wolniej. Spokojniej. Zatrzymany na krzykliwych targowiskach i codziennych spotkaniach przy winie. Jakby było go w nadmiarze i tylko czekał, aż ktoś wyciągnie po niego spragnione ręce. Ludzie wydawali się wolniejsi. I nie tylko spowolnieni upalną pogodą, ale i pozbawieni obowiązku udowodnienia swojej sycylijskości, która płynie w końcu w ich żyłach od wieków. Taka tożsamość wyśniona snem beztroskim, ospałym i pogodnym. Jakby wyśnili marzenie, którym teraz żyją. Absolutnie pozorne, ale sugestywne carpe diem.

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

Catania budziła się do życia codziennie po 22.00. Starannie przygotowane kawiarniane stoły powoli wypełniały się ludźmi. Ładne były te małe i przytulne miejsca spotkań. Z okien naszego hostelu było widać dwie takie kameralne kawiarenki. Przez te trzy wieczory spędzone w Catanii, rozsiadałyśmy się wygodnie na naszym miniaturowym balkoniku i ciekawie obserwowałyśmy ludzi, którzy przy winie spotykali się na wybuchach śmiechu, delikatnych rozmowach i romantycznych zapatrzeniach. Ładne to były obrazki. 

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

Było w Catanii coś jeszcze. Brud. Wszechobecny, wszechogarniający i przytłaczający. A jednocześnie zaskakująco klimatyczny i nierozerwalnie wpisany w sycylijski krajobraz. Obdrapane domy w ciepłych kolorach brązu i pomarańczy, typowy, chyba tylko dla tego regionu, zwyczaj wieszania woreczków ze śmieciami na haczykach i spuszczania po lince wzdłuż elewacji kamienic – czekały na nieistniejącego pracowania sycylijskich służb porządkowych – tworzą niepowtarzalny południowy świat. I jeszcze więcej kontrastów: rozkrzyczani sprzedawcy parasoli made in China obok XVII-wiecznych, stojących w skupieniu kościołów. Serdeczność i gwałtowana wybuchowość Sycylijczyków. Fascynujące były te kontrasty. Zdecydowanie jedne z mocniejszych rysów w upalnym, przytłaczającym i wspaniałym obrazie Sycylii.

Randazzo

W Randazzo byłyśmy trzy razy. Dwa razy przejazdem i raz, w jeden z nielicznych ulewnych dni, na zwiedzanie. Za pierwszym razem zdążyłyśmy tylko, oszołomione, wyjść z pociągu i wpakować się do szarego jeepa Lorenza. Ostatni raz – kiedy wsiadałyśmy do autobusu zmierzającego w stronę Taorminy, wyruszając w długą, powrotną podróż do Polski. I jeszcze raz kiedy postanowiłyśmy to małe, ale największe w okolicy posiadłości Lorenza, średniowieczne miasteczko zwiedzić.

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

Akurat było chłodno i padało. Padało na tyle mocno, że po czterogodzinnym zwiedzaniu nasze stopy taplały się apetycznie w mini-oceanie naszych butów. Znękane pogodą odwiedziłyśmy najpierw najlepszą lodziarnię w mieście i wpałaszowałyśmy lody pistacjowe, które swego czasu otrzymały dyplom najlepszych takich lodów we Włoszech (!). Lodziarnia ta mieści się zaraz naprzeciwko gotyckiego kościoła – chiesa di Santa Maria. Sam kościół jest o tyle ciekawy, że oprócz standardowego piaskowca i marmuru, został wykonany również i z lawy. Bardzo ładne jest to połączenie różnych odcieni – od różowego po głęboko-czarny – kamienia z Etny z kremowym odcieniem marmuru. Ratusz całkiem przeciętnej urody. Pozostałe kościoły – barokowe. Schludne i podobne w swojej subtelnej monumentalności.

Randazzo położone jest na wzgórzu, ale bynajmniej nie na płaskim szczycie. Zwiedzanie wymaga nie lada kondycji, ale i ostrożności. Mieszkańcy próbują bowiem za wszelką cenę udowodnić, że uliczki, szerokie na dwa, względnie dwa i pół metra, mają w gruncie rzeczy wiele wspólnego z dwupasmową drogą szybkiego ruchu. Nie przejmują się również nadmiernym spalaniem benzyny, czy też zdecydowanie niewystarczającym spalaniem swoich własnych kalorii – nagminnie jeżdżą po świeże bagietki do pobliskiego (czytaj: oddalonego o 100 metrów) sklepu samochodami. Nieustanny ruch, przypominający ten na warszawskiej Marszałkowskiej, odebrał naszemu zwiedzaniu dużo średniowiecznego uroku.

A jednak wspominamy Randazzo z żywym sentymentem. Mieści się też tu jedna ze stacji wynalazku o zgrabnej nazwie Ferrovia Circumetnea. To nitka kolei oplatająca Etnę – sycylijską dumę. Z okien pociągu rozpościera się absolutnie obłędny wydok, który jedna z naszych przypadkowych towarzyszek w przedziale, leciwa dama z Niemiec, uwieczniła na milionie zdęć, robionych bezustannie przez całą podróż.

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

Etna

Największym zaskoczeniem był dla nas sam sposób zwiedzania Etny. Etny się nie zdobywa niczym Giewontu czy Czerwonych Wierchów, mimo że w końcu jest to góra. I to wcale słuszna, bo mierząca ponad 3 tysiące metrów n.p.m.. Etnę zdobywa się z przewodnikiem, który własnym samochodem zabiera spragnionych wrażeń turystów w najciekawsze zakątki wulkanu.

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

Nasza przewodniczka miała na imię Arianna, kolczyk w nosie i małego Fiata Pandę. Przyjechała po nas o 9.00. Pierwszy przystanek, dwudziestominutowy, po godzinnej samochodowej wspinaczce, przy grocie wydrążanej w XIX wieku przez lawę. Grota była mała, ciemna i nie zrobiła na nas większego wrażenia. Chyba stałyśmy się zbyt wybredne.

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

Kolejny przystanek, tym razem po półgodzinnej jeździe, na ogromnej przestrzeni zniszczonej potężną erupcją Etny z 2002 roku. Obecnie z zastygłej lawy wynurzają się tylko dachy stojących tu niegdyś hoteli dla zapalonych narciarzy – po zboczach wulkanu można zjeżdżać! Zrobiłyśmy obowiązkowe zdjęcia tego wątpliwego moralnie osiągnięcia Etny, kupiłyśmy kolczyki z lawy za 2,50 euro i w skromnym baraku napiłyśmy się kawy, zafundowanej przez Ariannę. To było istne zdobywanie góry we włoskim, leniwym wydaniu. Nie przewidziałyśmy jednak ostatniego akcentu wycieczki – wdrapywania się na własnych nogach (o dziwo!) na pasmo XIX-wiecznych kraterów. Były brązowo-czarne i wyglądały niczym podkolorowana Sahara. Na nieprzygotowanych turystów w budkach pod kraterami czekają możliwe do wypożyczenia/kupienia buty górskie. Oby tylko kiedyś Etna nie zniszczyła tego przezornego zapasu obuwia.

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

Taormina 

Taormina jest przepiękna. Położona na wzgórzu jest trudna do zdobycia, a kierowcy poruszający się po wąziutkich, wątpliwie bezpiecznych drogach, przypominali bardziej prowadzącego Błędnego Rycerza, niż wykwalifikowanego posiadacza prawa jazdy. Ich umiejętności były naprawdę godne podziwu.

Przyjechałyśmy w pewien upalny czwartek, licząc, że pora nie-weekendowa uchroni nas przed tłumami turystów. Nie uchroniła.

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

Pierwszy na trasie – teatr grecki skąpany w gorącym słońcu, drugi co do wielkości taki przybytek antycznej kultury na Sycylii. Wrażenie zrobił na nas oszałamiające. Był niczym dotknięcie dawno już zapomnianej historii.

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

Taormina to miasteczko kolorów. Sycylijska ceramika mieniła się intensywnymi żółciami, czerwieniami, zielonościami i pomarańczami. Totalna uczta dla oczu. Naszą szczególną uwagę i ciepłe uczucia zwróciły pstre ceramiczne głowy w przeróżnych kolorystycznych wariantach i wielkościach. Śliczne. Tak barwnie egzotyczne i populistycznie swojskie. Zastygłe w wyniosłym milczeniu i dumne ze swojej nieosiągalności: głowa-miniaturka – 5 euro.  Związana jest z nimi raczej nie do końca moralna legenda. Otóż pewna piękna (nie wiedzieć czemu bohaterki legend zawsze muszą być piękne…) Sycylijka zakochała się w Maurze. Było to na początku XII wieku, kiedy wyspa była pod panowaniem Maurów właśnie. Skracając tę romantyczną opowieść: Maur i Sycylijka się zakochali, on jednak miał w swojej ojczyźnie żonę i dzieci, o czym swojej nowej ukochanej nie raczył poinformować, ona jego tajemnicę odkryła i ze złości połączonej z zazdrością i chęcią zatrzymania zdrajcy przy sobie, ścięła mu głowę, wypełniła kwiatami i postawiła na balkonie. Sąsiedzi zaczęli jej zazdrościć barwnej i niemal żywej (w sumie to martwej…) donicy i zaczęli naśladować kształt i kolor, ale już nie z żywych organizmów ludzkich, lecz z ceramiki. Tak to właśnie podobno było. W każdym razie obecnie dla samych kolorów i przepięknych kształtów warto popodziwiać sklepiki przy via Umberto. Skrywają nie tylko głowy, ale i sycylijski trójnożny symbol wyspy oraz greckie maski teatralne. Wszystkie te pamiątki, szyderczo nieosiągalne, przypominają nieco błaznów z grymasami wyższości. Taormina – to miasto nie perełka, ale mieniący się wszystkimi barwami diamencik.

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

Nie tylko jednak nasze oczy miały dzień niesamowitych doznań. Niezwykłe są też sklepiki z pistacjowym musem, przypominjącym zabarwioną na zielono Nutellę. To absolutne niebo dla podniebienia.

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

Nieco problemów sprawiło nam zejście z leżącego na potężnym wzgórzu turystycznego centrum miasta na plażę. Skończyło się na dwóch stanach przedzawałowych, doświadczonych na moście, będącym częścią autostrady. W jaki sposób dotarłyśmy nad morze całe i względnie zdrowe jest dla mnie do dziś tajemnicą. Woda byłą przejrzysta i ciepła. Plaża wąska, ale nie zatłoczona. Było idealnie.

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

Gole Alcantara

Gole Alcantara to pięknie wydrążony w skale wąwóz starożytnej rzeki Alcantara, znajdujący się na trasie pomiędzy Taorminą a Randazzo. Postanowiłyśmy więc poświęcić 5 euro na odwiedzenie tej naturalnej atrakcji turystycznej.

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

Woda była rwąca i zimna. Powietrze stojące i upalne. Wśród lokalnych atrakcji – body rafting, za który sceptycznie podziękowałyśmy. Do wąwozu zjechałyśmy windą trzy piętra w dół. Ludzie, niczym kolorowe jaszczurki, wygodnie ulokowali się na potężnych kamieniach po obu stronach rzeki. To było piękne błogie lenistwo, zmącone tylko przerażającymi cenami obiadowymi.

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

Messyna

Do Messyny pojechałyśmy zachęcone ładnymi obrazkami w przewodniku. Musiałyśmy wstać przed 6.00 i wśród egipskich ciemności pokonać 5 kilometrów z domu Lorenzo do Moio Alcantara, najbliższego miasteczka skomunikowanego z resztą świata. Było rześko, a gwiazdy i resztki księżyca, zbliżającego się do nowiu, rozświetlały klimatycznie ciemne kontury drzewek oliwkowych. Na przystanku zasiadłyśmy o godzinie 7.30. Autobus miał przyjechać o 8.00. Nie przyjechał. Kiedy po półtoragodzinnym czekaniu miałyśmy zrezygnowane wracać do domu, bardzo miły Włoch uświadomił nam, że 2 godziny spóźnienia są na Sycylii zjawiskiem normalnym. Powątpiewając mocno, postanowiłyśmy wytrzymać jeszcze 30 minut. I stał się cud – autobus przyjechał. Wsiadałyśmy z wdzięcznością, ale i kręcąc karcąco głowami.

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

Sama Messyna nie zrobiła na nas aż takiego wrażenia, jak jej zdjęcia w przewodniku. Nie miałyśmy też wiele czasu. Zdążyłyśmy pozwiedzać barokowe kościółki, w tym jeden z wyżej położonych, z pomnikiem św. Jana Pawła II przy wejściu oraz sanktuarium Montevergine, w którym mieści się zachowane w nienaruszonym stanie ciało św. Eustochii Calafato. Nigdy wcześniej nie widziałyśmy relikwii w takiej formie, zrobiły na nas potężne wrażenie i wzbudziły mieszane uczucia co do formy kultu.

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

Najjaśniejszymi akcentami Messyńskiej wycieczki były potężne lody oraz romańska katedra, a dokładniej jej wieża. Codziennie, dokładnie w południe uruchamia się tu największy na świecie mechanizm zegarowy, składający się z poruszających się postaci świętych, a także efektów muzycznych – „Ave Maria” w wykonaniu zegara było całkiem przyjemne dla ucha.  

Słynną latarnię morską widziałyśmy tylko z oddali. Messynę opuszczałyśmy bez większych sentymentów.

Rocella Valdemone

Rocella Valdemone to prześliczne małe miasteczko, położone na ogromnym wzgórzu, do którego resztkami sił doczłapałyśmy się w poszukiwaniu procentów. Udało nas się zdobyć wino w kartonie za 1 euro i 70 centów, co uznałyśmy za interes życia. Miasteczko otulone jest dwóch stron nagimi, złowrogimi skałami. Posiada ładny, gotycki kościółek i cały labirynt wąziutkich uliczek prowadzących na punkt widokowy. Samochód zdecydowanie wskazany.

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

Moio Alcantara i wulkan

Jedna z naszych wycieczek życia zaprowadziła nas do Moio Alcantara, wymarłego niemal miasteczka, z trzema konkurującymi i, mimo wszechogarniającej pustki i ciszy, dobrze prosperującymi lodziarniami. Nie samo jednak miasto było celem, a starożytny stożek wulkanu, jedna z odnóg Etny. Dając popis niesamowitej wręcz inteligencji, na wulkan wspięłyśmy się od strony bynajmniej nie standardowej, a po stromym zboczu porośniętym kłującym ostem i innym, równie sympatycznym zielskiem. Widok ze szczytu i cywilizowane zejście wynagrodziły nieco ból poranionych nóg. Ze szczytu widać było wtulone w wyżynny krajobraz małe sycylijskie miasteczka, a zachodzące słońce uwypukliło zakrzywienia terenu. Blizny na nogach mam za to do dziś.

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

Posiadłość Lorenzo

Trzytygodniowy pobyt u Lorenzo był wypełniony zwiedzaniem, pracą na oliwkowym polu, wieczornym piciem wina przy złowrogo majaczących w oddali, czerwonych wybuchach Etny i porannym piciem czarnej kawy w cieniu daktylowych palm.

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

Dom, wybudowany w XVI wieku i skrywający takie cuda jak XIX-wieczna suknia czy ogromna XVII-wieczna waza, jest położony w samym centrum potężnej posiadłości z polami grusz, oliwek i drzewek winogronowych. Niesamowita jest też potężna skała na jej terenie – Rocca Pizzicata, z pozostałościami po prehistorycznych mieszkańcach, którzy wydrążyli tu specjalne wgłębienia, służące do fermentacji winogron oraz stół, najprawdopodobniej ofiarny. Uwielbiałyśmy wspinać się po nierównych zboczach skały, podziwiać z niej zachody słońca i wyśpiewywać z błogim uczuciem nieskończoności „I have nothing” Whitney Huston. Nigdy nie czułam większej radości wypełnionej poczuciem nieograniczonych marzeń i możliwości. I mimo, że perspektywa nadaje tym doświadczeniom zabarwienia naiwnej patetyczności, wtedy było to absolutnie piękne.

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

Sycylię opuszczałyśmy ze smutną świadomością końca wakacji i budzenia się z jednego z najpiękniejszych naszych snów.

sycylia-wyspa-wyrazistych-kontrasto-pozo

 


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!