PLASTIK ZOSTAWIA ŚLAD

Opublikowane przez flag-pl Karolina Dąbek — 4 lat temu

Blog: Varia
Oznaczenia: Ogólnie

Mówiło się kiedyś, że “na węglu Polska stoi”; nie na darmo zajmuje przecież pozycję w pierwszej dziesiątce krajów o najwyższym wydobyciu. Wystarczy rzucić okiem na liczby używane do opisu podziemnych skarbów (geologiczne zasoby bilansowe z 157 udokumentowanych w 1980 r złóż szacowane na 61 436 mln ton; a mowa tu tylko o węglu kamiennym, nie wspominając o 23 315, 52 mln ton brunatnego). Wg danych Eurostatu w ubiegłym roku w Polsce wydobyto 63,4 mln ton, czyli średnio 16 ton per capita; gdy nazwa kraju figuruje w tabelach niedaleko za takimi potęgami, jak Chiny, USA czy Rosja, mityczny smok nad Krakowem materializuje się, a z jego nozdrzy bucha gęsty, smolisty obłok. I trudno już zrozumieć Kutza, bo soli nie widać (choć zapewne jest), tak czarna staje się ziemia… Aż poetyckie porównanie częstochowskiej Madonny zyskuje nowych znaczeń.

                Nic dziwnego, że na miejsce ubiegłorocznego szczytu klimatycznego wybrano Katowice- stolicę polskiego górnictwa. Prawdopodobnie tam na własnych płucach można doświadczyć, że prognozy Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska dot. zanieczyszczenia powietrza w Zagłębiu Górnośląskim mają szansę się sprawdzić; a jeśli przy okazji w deszczowy dzień odwiedzić Wawel, można przekonać się o tym i naocznie. Ale górnictwo w Katowicach to nie tylko hałdy i wspomnienia o tym, jak dziecięce łóżka żeglowały od rogu do rogu mieszkania, w zależności od tąpnięcia; to podyktowana położeniem tradycja- rolada z modro kapusto i lekcja przypomnianego na nowo języka; to historia buntu- i ta, znaczona grobami powstańców i górników z Wujka, i ta, nad którą łopoce żółtoniebieska flaga. Śląsk to górniczy etos. Gros deklaracji po zakończeniu kilkudniowych debat odnosi się jakby do tego etosu, bo mowa w nich o pracy: że będzie, że nie zabraknie, mimo transformacji. Pożegnanie z węglem (pewnie i tym z Afryki) ma być jak najmniej bolesne dla zwykłego człowieka.

Cztery kolory: czarny

                Obecnie zagospodarowanych jest 36.31% zasobów polskiego węgla kamiennego; z wyliczeń Państwowego Instytutu Geologicznego wynika, że tych, które opłacałoby się wydobywać wystarczy co najwyżej na pół wieku. Równocześnie organizacje proekologiczne grzmią na alarm, a UE systematycznie przypomina i modyfikuje porozumienia paryskie. Pewnie dlatego z eksportu polska gospodarka przechodzi na import surowca; choć w 2018 r. jego krajowe jego wydobycie wzrosło blisko 12,5%, prawie tyle samo prowadza się go z 20 innych krajów, często bardzo odległych (Australia) i egzotycznie brzmiących (Kolumbia, RPA). Gdy aktywiści Greenpeace blokują cumowanie mozambickiego transportowca w gdańskim porcie, paradoksalnie stają w jednej linii z katowickimi sztygarami. Tymczasem jeden z kandydatów w tegorocznych wyborach parlamentarnych maluje wizję gospodarki niskoemisyjnej pod znakiem tęczy: choć „do 2035 roku zamkniemy wszystkie kopalnie węgla (…)”, pracy nikomu nie zabraknie i potem- znajdzie ją w prężnie rozwijającym się sektorze OŹE.

                Wszystko wydawałoby się być na najlepszej drodze, by w przyszłości zazieleniły się hałdy: wdraża się programy termomodernizacji, państwo dotuje wymianę tradycyjnych, trujących systemów grzewczych, fotowoltaika święci tryumfy (pokrycie 6,3% zapotrzebowania już w 2017 r, czyli ponad dwukrotne podwojenie udziału w ciągu 4 lat), a bezrobocie osiągnęło poziom najniższy od czasów transformacji. Może po kwaśnym deszczu nad Polską wreszcie pojawi się obiecana tęcza? Gorzej, że pewnie będzie to tęcza z plastiku…

Cztery kolory: niebieski

                Wg danych opublikowanych przez Stowarzyszenie Producentów Tworzyw Sztucznych Plastic Europe sześć największych krajów-producentów plastiku w UE pokrywa 70% zapotrzebowania wspólnoty; Polska zajmuje niechlubne miejsce szóste. Oznacza to, że rocznie powstaje u nas ponad 3 mln ton tworzywa o obrotach przekraczających 80 mld zł rocznie. Popyt najwyraźniej przekracza podaż, dlatego poziom eksportu nie przekracza połowy. Wśród wyrobów prym wiodą tworzywa typu PPE i LDPE- głównie opakowania, zaspokajające zaledwie 1/3 zapotrzebowania rynku. Podczas, gdy zużycie plastiku do produkcji opakowań stale wzrasta (20 % w ciągu 4 lat, czyli średnio o 46 tysięcy ton rocznie), poziom recyklingu wciąż nie osiąga unijnej średniej 40,8%, nie wspominając o 50%, które na 2025 r. przewiduje unijna dyrektywa. W 2016 r. było to tylko 30 kg per capita, czyli około 9 ‰ konsumpcji. Co więcej, zabrudzone, trudne w sortowaniu foliowe torebki (LDPE) często nie nadają się do przeróbki, przetworzenie polistyrenowych kubeczków (PPE) nie jest łatwe, a w dodatku niezbyt opłacalne, a w „hybrydowych” opakowania na mięso, nabiał itp. trudno oddzielić ewentualnie przetwarzalne komponenty. Z tych najwięcej emocji budzą substancje ropopochodne; nie powinno to dziwić, zważywszy, że do produkcji kilograma plastiku wykorzystuje się mniej więcej pół kilograma surowej ropy. Dla porównania: litr benzyny (0,76 kg) ok. 0,9 kg surowca. Nawet przyjmując, że dzięki postępowi technologicznemu udaje się tę ilość zmniejszyć, i tak przynajmniej 1 mln ton ropy rocznie „pompuje się” w opakowania. Jeśli wierzyć badaniom WLTP (Światowej Zharmonizowanej Procedury Testów Pojazdów Lekkich), to wystarczająco, żeby modelem Toyoty Prius Plug-in Hybrid ponad 3 tysiące razy okrążyć kraj; przy jeździe ze średnią prędkością 100km/h zajęłoby to jakieś 12 lat, a przy zastosowaniu uśrednionej ceny detalicznej benzyny bezołowiowej typu 95 kosztowałoby 4 183 200 000 zł. Suma summarum, lider rankingu miesięcznika Forbes mógłby sfinansować tylko 3 i ¼ takiej podróży. A mowa tu tylko o plastiku rodzimej produkcji…

                Jak często wskazują producenci, do niepodważalnych zalet opakowań plastikowych należy lekkość; ta, m.in., pozwala redukować koszty transportu, a tym samym obniżyć emisję gazów cieplarnianych. Niewątpliwie, hermetycznie zapakowana żywność dłużej zachowuje świeżość, co powinno korzystnie wpływać na racjonalną gospodarkę produktami przetwórstwa rolno-spożywczego. Może stąd sześć pomidorów na plastikowej tacce w przezroczystym woreczku lub dodatkowo wyścielony folią- choć już z zewnątrz nią owinięty- karton pierników. Większość z opakowań trudno nawet zważyć w domowych warunkach, tak są lekkie; kto wie, może nawet lżejsze, niż suma atomów dwutlenku węgla, który otacza cykl ich produkcji i wykorzystania. Bo plastik zostawia ślad- nie tylko ten widzialny, nie tylko w łańcuchu pokarmowym, ale i w powietrzu. Cztery lata temu naukowcy z University of California oszacowali emisję CO2 z plastiku na 1,8 mld ton; jak podaje Międzynarodowa Agencja ds. Energii, w tym samym czasie całkowita emisja wynosiła ok. 32 mld. W tym czasie w Polsce poziom emisji wynosił 287 mln ton; w 2017 r. już blisko 19 mln ton więcej. Dla porównania: w tym okresie zużycie węgla wzrosło zaledwie o 0,5 Mtoe.

                Na tym nie koniec; badacze z University of Hawaii wskazują, że prócz dwutlenku węgla, który towarzyszy procesowi produkcji, dystrybucji i utylizacji plastiku, z tworzywa (zwłaszcza niewłaściwie przechowywanego) ulatniają się inne gazy cieplarniane: metan i etylen. Największą emisyjnością charakteryzować się ma polietylen. Jak wykazały eksperymenty, raz poddany promieniowaniu UV plastik LLPE emitował w.w. substancje również po obniżeniu temperatury i w ciemności. Rozpad tworzywa powodować ma wzrost emisji, ponieważ powierzchnia poszczególnych elementów podatnych na promieniowanie staje się większa, niż objętość pierwotnego produktu. Wg badaczy używany  z LDPE o wadze 171 mg po 7 tygodniach naświetlania wydziela 690 nM metanu; w 2016 r. blisko 1/3 plastikowych odpadów w Polsce składowana była na wysypiskach… Kontrola NIK dwa lata później wykazała, że najwięcej dzikich składowisk znajduje się na terenie Krakowa. W całym kraju do niedawna było ich blisko 100 razy więcej, niż zarejestrowanych złóż węgla. Wg instytucji sprzyjają temu m.in. duże rozbieżności w opłatach lokalnie pobieranych za wywóz śmieci, gdy zdawało by się, że „utylizacja” odpadów w domowym piecyku lub ich pozostawianie w lesie należy do przeszłości.

Cztery kolory: czerwony i zielony

                Tak jak złoża, ślad węglowy plastiku ma charakter transgraniczny: wystarczy odjechać 340 km na zachód od Zagłębia, żeby znaleźć się w kraju o największym wskaźniku produkcji plastiku w Europie- ojczyźnie wynalazcy polietylenu, Hansa von Pechmana. Niemcy są obecnie najbardziej znaczącym partnerem handlowym Polski; w zestawieniach statystycznych brak danych, jaką część wymiany handlowej w sekcji tworzyw sztucznych stanowią plastikowe opakowania. Faktem jest, że produkty ropopochodne pozostawiają ślad: jak podajeDer Spiegel,naukowcy zRobert Koch Instituteu 97 % z 25000 dzieci  przebadanych między 2014 a 2017 r. wykryli mikrocząstki plastiku. Uważa się, że mogą stać się one przyczyną poważnych dysfunkcji układu rozrodczego, hormonalnego i nerwowego. Już wcześniej różne ośrodki badawcze sygnalizowały problem; wg Kieran Cox z kanadyjskiego University of Victoria statystycznie zjadamy 50 000 mikrocząstek plastiku rocznie.

Geograficznie i mentalnie bliżej Śląskowi do Niemiec, niż do zielonej Irlandii. Na wyspie, gdzie Polacy stanowią największą liczebnie mniejszość narodową, od opodatkowania plastikowych toreb w 2002 r. poziom ich zużycia spadł o 90%; 15 lat później 87% plastikowych opakowań było odzyskiwanych, a 66% poddawanych recyklingowi. W Polsce opłata recyklingowa również obowiązuje; większość produktów przetwórstwa rolno-spożywczego wciąż jednak jest fabrycznie zapakowanych. Podczas zakupów w osiedlowym warzywniaku kupujący przypadkiem może natknie się na kartkę z informacją, że do ceny zakupów doliczonych jest 20 gorszy; pani ekspedientka nie pyta i od razu pakuje wszystko do woreczka.

Choć w przeliczeniu na mieszkańca zużycie plastiku w Irlandii jest prawie dwukrotnie wyższe niż w Polsce, to w wyrażone liczbach bezwzględnych daje rezultat trzykrotnie niższy. Poziom emisji CO2to mniej więcej jedna piąta tego, co nad Wisłą. W Niemczech, gdzie zaznacza się tendencja spadkowa, to o prawie półtorej tony więcej w przeliczeniu na mieszkańca…        

http://www.europarl.europa.eu/resources/library/images/20181130PHT20669/20181130PHT20669_original.jpg    

         „Co roku produkcja i spalanie tworzyw sztucznych przyczynia się w skali światowej do emisji około 400 mln ton CO2” czytamy na stronie PE. Wydawałoby się, że po katowickim szczycie czerwone światło zapali się nie tylko dla węgla. Jest jednak i druga strona plastiku, o której mówi deklaracja- stwarza miejsca pracy. Ich liczbę w Polsce obecnie szacuje się na 160 tys osób, co oznacza, że przewyższa ona ponad dwukrotnie liczbę zatrudnionych w sektorze górniczym. Dlatego redukcja zużycia tworzywa (nie tylko tego stosowanego do wyrobu patyczków do uszu) stanowi wyzwanie na długie lata. Pożegnanie z nim może okazać się równie trudne, co z węglem; zwłaszcza, że wydobycie drugiego spada, a produkcja pierwszego wzrasta. Czas pokaże, czy dzięki naukowcom z Poznania polietylenowe woreczki rozkładać się będą samoczynnie, a na sklepowych półkach wyląduje żywność w pudełeczkach typu SCOOBY.


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!