Niedziela, 13 lipca.
Niedziela, 13 lipca
Dolina Elsy – Colle Val d’Elsa – San Gimignano – Poggibonsi – Monteriggioni – Soficile
W drodze od rana. Jechaliśmy doliną rzeki Elsy w porannym pomarańczowym słońcu okraszonym wilgotną rosą. Winnice, winnice i winnice. I rodzące się rozmarzone pytanie: czy ludzie żyją tutaj tylko z produkcji wina? Wydaje się, że tak. Musi być to jednak złote wino, ponieważ co chwila zza wzgórza wyłaniał się pałac – kamienna posiadłość otoczona smukłymi cyprysami.
Pierwsza miejscowość-forteca na naszej drodze to Colle Val d’Elsa, której nazwę można przetłumaczyć jako Wzgórze Doliny Elsy. Miasteczko typowe, aż nadto typowe. A i tu można odkryć wyjątkowe zakamarki. Tak jak uliczkę-tunel, czy uliczkę przy murach miasta, wypełnioną po brzegi kaktusami i słonecznikami. Obecnie Colle Val d’Elsa jest znane z produkcji szkła i nazywane „Stolicą Kryształu”. Składa się z dwóch części: zachowanej średniowiecznej z pozostałościami zamku i późniejszej, otoczonej murami obronnymi. Warto przejść się kamiennymi ruinami, których nie powstydziłby się na swoim obrazie żaden romantyczny malarz.
San Gimignano. Miasteczko położone, co za niespodzianka, na wzgórzu! Niezbędne skorzystanie z windy. To wyjątkowy przykład średniowiecznego urbanistycznego planu. Na przełomie XI i XII wieku San Gimignano zostało otoczone murami i wzbogacone o 72 wieże (z których większość została później zburzona, wraz ze stopniowym upadkiem rodów i zmianami w koncepcji rozwoju miasta). Droga-labirynt wzdłuż murów; romańskie i romańsko-gotyckie kościółki. Uliczka prowadząca na piazza Duomo przepełniona sklepami i butikami, zachęcająca turystów do wzbogacania ich właścicieli. Ceny sympatyczne, wysoko powyżej średniej akceptowalnej. Tuż nieopodal piazza Duomo niewielki placyk z panem grającym na przeciwnym instrumencie. Gorąco. Weszliśmy do katedry po chwilę chłodnego wytchnienia. Prześliczne freski Giotta i zakaz robienia zdjęć. Giotto zaprezentował się w całej realistyczno-emocjonalnej krasie, szczególnie w cierpiącym św. Szczepanie. Spacer wokół miasteczka, wzdłuż murów wskazany dla uchwycenia średniowiecznej aury. Nie ma tam wiele zwiedzających, jest za to dużo historycznego uroku.
Poggibonsi. To miejscowość znana chyba tylko z osobliwej nazwy. Z początku ciekawie podjechaliśmy pod wiekowe mury, spodziewając się zamku. Znaleźliśmy winnicę i miłe miejsce na przygotowanie polowego obiadu. Nie przekroczyliśmy miejskich murów, wyruszając dalej, w stronę Monteriggioni. Deszcz rozpadał się na dobre, dokumentnie przysłaniając widok.
Monteriggioni było małe, ładne, średniowieczne, przytulnie otulone winnicami z imponującymi murami obronnymi.
Po powrocie do domu i krótkiej sjeście – Soficilie, skąpane w zachodzącym czerwono-granatowym niebie. To średniowieczne miasteczko, kolejne do kolekcji. Wymarłe. Dziwne uczucie towarzyszyło nam, jako jedynym żywym duszom na ulicach. Cienie w wieczornym słońcu przybierały ogromne, złowrogie rozmiary. Pod murami miasta istny ogród owocowy : oliwki, śliwki, cytryny. Było spokojnie i trochę strasznie.
W domu późnym wieczorem.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)