Mój włoski romans
Gdzieś już chyba wspomniałam, że Florencja to nie moje pierwsze doświadczenie z Włochami, a język Italii był już mi wcześniej znajomy. No tak... we wrześniu minęły 4 lata odkąd wplątałam się w romans z Włochami. Jak?
Rok 2012, kończę gimnazjum. Przychodzi poważny czas wyboru liceum, przychodzi pierwsza poważna życiowa presja. Wszystkich ogarnia szał wyboru jak najlepszego liceum. Słyszę o klasach matematycznych, z wosem, z geografią, z roszerzonym polskim, biologiczne-chemiczne i fizyczne. Nie mogę znaleźć swojej etykietki. W żadnym z tych przedmiotów nie jestem dobra. Postanawiam więc kontynuować to, co zaczęłam wybierając gimnazjum - jestem całkiem dobra w językach obcych. Angielski i niemiecki opanowałam dość łatwo, szybko i przyjemnie. Czas na kolejny język. Postanawiam, że będzie to hiszpański. Znajduję licea, które w swojej ofercie mają klasę z o profilu dwujęzycznym z rozszerzonych hiszpańskim. Składam tam papiery. W jednej ze szkół konieczne jest przejście egzaminu, zdaję więc go bez problemu. Nie przechodzę jednak drugiego etapu. Adios spagnolos! (nadal nie umiem hiszpańskiego)
Mama podsuwa mi inne liceum. Mówi, że tam chyba też jest hiszpański. Mogę sprobować. Próbuję, dostaję się. Okazuje się, że w klasie nie ma rozszerzonego hiszpańskiego. Jest tylko język włoski. Załamana postanawiam rozpocząć rok szkolny w tej klasie i spróbować sił w jesiennej rekrutacji uzupełniającej - nie widzę siebie w tej szkole. Uprzedzam wychowawczynię, że raczej się przeniosę.
W czasie, gdy podejmowałam kroki związane z przeniesieniem rozpoczęły się zajęcia. Wiecie... typowa szkoła. Polski, matma, wf, historia. Zaczyna się i włoski. Nauczycielka jest moją wychowawczynią. Od razu daje się poznać jako oryginalny i nietypowy nauczyciel. Daje też do zrozumienia, że to jest klasa dla tych którzy naprawdę chcą uczyć się włoskiego (nie dla mnie) i że radzi się porządnie zastanowić (milutko - pomyślałam).
Pierwsza lekcja to nauka czytania i jakieś tam podstawowe słowa. Miałam bardzo ładny zeszyt (szkoda go zmarnować), więc zapisywałam starannie to co dyktowała nauczycielka. Na kolejnej lekcji spytała mnie o coś i tak się złożyło, że pamiętałam. Pochwaliła mnie z uśmiechem. Zrobiło mi sie miło, więc dalej starannie notowałam na jej lekcjach - lubiłam to. Mając ładne zapiski od razu zapamiętywałam wszystko, co przenosiłam na papier więc udzielanie odpowiedzi na lekcjach nie stanowiło dla mnie żadnego problemu. Prowadzenie ładnego zeszytu stało się moim ulubionym zajęciem w ramach "odrabiania lekcji", wszystko więc świetnie wchodziło mi do głowy. Nadal bez problemu odpowiadałam na pytania nauczycielki, już sama z siebie, nie z jej polecenia. Złapałam nawet jakąś piątkę i czwórkę.
Polubiłam nauczycielkę - idealny przykład człowieka z pasją, który uczy z serca, robi to co lubi i jest do tego stworzony. Nie ma bardziej interesujących postaci, niż te które mają pasję. Z lekcji na lekcji professoressa nas tą pasją zarażała. Innych bardziej, innych mniej - chciałeś czy nie coś tam umiałeś.
Minęły dwa tygodnie, a ja pokochałam te zajęcia. Dwa powody: byłam w tym naprawdę dobra (po raz pierwszy w życiu byłam szczególnie dobra z jakiegoś przedmiotu) i polubiłam nauczycielkę (nie wiem czy bardziej jako człowieka, czy nauczyciela ale polubiłam). Na przerwie wychowawczyni spytała mnie co tam z tymi przenosinami do innej szkoły. Zdałam sobie sprawę, że przez moje zaangażowanie w naukę włoskiego zupełnie przestałam o tym myśleć, podjęłam więc decyzję: "Zostaje, proszę pani".
No i zostałam. To była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Chodziłam na wszystkie lekcje włoskiego, a jak chorowałam to było mi naprawdę przykro, że nie mogę na nich być. Jakimś dziwnym trafem chłonęłam wszystko jak gąbka, nigdy nic w życiu nie wchodziło mi tak dobrze do głowy. Z każdą opowieścią i anegdotką nauczycielki coraz bardziej pragnęłam zasmakować Włoch. Wcześniej tam byłam, ale nie wiedziałam nic o tej kulturze - klasyczne zwiedzanie. Wtedy autentycznie tworzyłam sobie jakąś więź między mną, a tym krajem.
Miałam też super klasę. Znalazłam tam wielu fajnych znajomych, z niektórymi do dziś jestem w bliskiej przyjaźni. Ja byłam tą dziewczyną od notatek i pracy domowej z włoskiego - gdzieś tam z tyłu głowy miałam świadomość, że rzeczywiście jestem bardzo dobra z włoskiego i dawało mi to wiele satysfakcji. Miło mi było słyszeć to od znajomych. Miło było być w czymś świetnym.
No i do tego ta obiecana wymiana. Wychowawczyni obiecywała nam niezliczone cuda, opowiadając o czekającej na nas w drugiej klasie wycieczce. Rzeczywiście... wiele zawdzęczam temu wyjazdowi. Tam zakochałam się we Włoszech i zaszła we mnie bardzo ważna dla mnie osobiście przemiana. Poza tym Sycylia jest piękna. Poczułam co to znaczy mieć te 16/17 lat! Niezapomniane przeżycie.
Potem pojedyńcze wyjazdy i wakacje w Italii. Przyjaciołom spoza liceum też podobało się moje zainteresowanie. Takie nietypowe w końcu, a ja mogłam o tym gadać bez przerwy. Zawsze mi było mało. Muzyka, filmy, jedzenie - o Włoszech chciałam wiedzieć wszystko.
Doskonale wiem dlaczego aż tak bardzo mnie to pochłonęło, ale umówmy się że zostawię to dla siebie. Kiedy jednak czytając to macie wrażenie, że ogarnęła mnie lekka obsesja - tak, macie rację. Bardzo pozytywna i zbawienna w skutkach.
Szkołę średnią skończyłam z maturą ustną z włoskiego na 100% ( reszta wyników też równie satysfakcjnująca) i ze łzami w oczach. Koniec z lekcjami włoskiego, koniec z famiglia siciliana ze szkoły. Tam odnalazłam pasję, która całkowicie mnie odmieniła - ciężko było pogodzić się z rozstaniem.
Szybko zdałam sobie sprawę, że swoją pasję moge zabrać ze szkoły ze sobą. Zaczęły się samodzielne wyjazdy, planowanie studiów, coraz to nowsze pomysły. Italię zabrałam wraz z zawartością szkolnej szafki do domu.
I tak oto rozpoczął się mój romans z Włochami. Nie mogłam bardziej skrócić tej historii. Czuję, że jest tyle rzeczy o których powinnam napisać, opowiedzieć. Tyle czynników składa się na tę pasję (dziś już chyba sposób na życie). Musicie wiedzieć, że ma dla mnie ona wymiar bardzo osobisty. 4 lata razem - viva l'Italia!
A dopo!
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)