Manewry HOPR 2016#6 - rywalizacja

Opublikowane przez flag-pl El Jeż — 7 lat temu

Blog: Tatry
Oznaczenia: Ogólnie

Wprowadzenie 

Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym opisać ostatni dzień manewrów Harcerskiego Ochotniczego Pogotowia Ratowniczego, w tym rywalizację, okolice Poronina oraz zdjęcia przepięknych, tatrzańskich krajobrazów.

Ostatni dzień Manewrów Harcerskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego

Na śniadanie mieliśmy udać się już spakowani i opuścić pokoje, a zaraz po nim miały rozpocząć się właściwe manewry, czyli gra z bieganiem po punktach i udzielaniem pomocy poszkodowanym, oceniane przez ratowników z Makalu oraz instruktorów HOPR-u. 

Uzbrojeni w apteczki, mapy i urządzenia GPS ruszyliśmy naszym patrolem, czyli Hubert Robert Bogdan Adam, Agnieszka i ja, na pierwszy, najbliższy punkt. Punktów na grze było w sumie dziesięć - cztery z nich były zaznaczone na mapie, a współrzędne pozostałych trzeba było wklepać w GPS-a i podążać do wyznaczonego punktu.

manewry-hopr-20166-rywalizacja-6fa1221bf

manewry-hopr-20166-rywalizacja-ffae5db71

Można też było iść po śladach poprzednich patroli...

Udało nam się zaliczyć wszystkie punkty medyczne. Oprócz nich były jeszcze dwa sprawdzające umiejętności wspinaczki z uprzężą oraz poszukiwania ludzi zasypanych przez lawinę z detektorem, sondą oraz łopatą w ręku - niestety na nie nie starczyło nam czasu. Chociaż te punkty były obstawione przez inne patrole, które, jeżeli zależało im na punktacji, straciły mnóstwo czasu w oczekiwaniu na swoją kolej.

Manewry

W sumie było dziesięć zdarzeń, czyli razem do zdobycia 100 punktów.

Zdarzenia:

  1. Atak padaczki.
  2. Nagłe zatrzymanie krążenia u niemowlaka + uspokajanie świadka zdarzenia (chyba siostry). 
  3. Upadek z dachu.
  4. Ból brzucha.
  5. Ponownie upadek z dachu i złamanie otwarte.
  6. Przygniecenie przez drzewo.
  7. Nagłe zatrzymanie krążenia u osoby dorosłej.
  8. Rana szarpana spowodowana przez dzika.

Atak padaczki

Ruszyliśmy do sklepu abc, znajdującego się niedaleko ośrodka. Było tam już kilka patroli, podglądających te, co przybyły jako pierwsze, ale o dziwo najbliższy punkt został ominięty na razie przez większość.

Podglądając, zauważyliśmy człowieka nieprzytomnego, któremu patrol przed nami opatrywał głowę i zapewniał komfort cieplny. 

Chwilę później sami ruszylismy do akcji, bo okazało się, że na punkcie obsługiwane są od razu dwa patrole - po wyjściu ze sklepu abc jedna dziewczyna dostała ataku padaczki. Błyskawicznie przytrzymałem jej głowę, Hubert sprawdził przytomność i oddech, Agnieszka zadzwoniła po karetkę, jako tako zapewniliśmy jej też komfort cieplny w czasie, gdy jej ciało wyładowywało energię - badanie urazowe zrobiliśmy na szybko, bo dziewczyna upadła po prostu na ziemię - co było błędem, bo punktowa w trakcie akcji kącikiem ust podpowiedziała nam, że poszkodowanej leje się krew z głowy, a po sprawdzeniu głowy rzeczywiście na rękawiczkach pojawiła się czerwona farba. Niedługo później poszkodowana odzyskała też przytomność, zrobiliśmy z nią wywiad i ponownie zadzwoniliśmy na karetkę, aby poinformować o zmianie stanu.

Zabandażowawszy głowę i zapewniwszy komfort psychiczny, zorientowaliśmy się, że tylko Agnieszka pamiętała też o założeniu dodatkowych rękawiczek lateksowych na zwykłe - my z Hubertem uznaliśmy normalne rękawiczki za wystarczającą ochronę przed krwią i płynami ustrojowymi poszkodowanych, ale punktowi raczej nie...

Czyli podstawowe błędy, banalne, ale jak na początek, rozgrzewkę, nie było źle.

Nagłe zatrzymanie krążenia u niemowlaka

Rozgrzani, poszliśmy w kierunku drugiego punktu na mapie, znajdującego się po drugiej stronie ośrodka. W międzyczasie wklepałem do GPS-a wszystkie współrzędne i zapisałem, aby móc je później szybko znaleźć i najbardziej optymalnie zaplanować trasę. Na miejscu były już cztery inne patrole, ale ponownie po krótkim postoju ruszyliśmy do akcji.

manewry-hopr-20166-rywalizacja-3ce061d49

Ruszamy do akcji, tym razem już ze swoimi apteczkami - na początku myśleliśmy, że na punktach będę apteczki R1 z pełnym wyposażeniem, ale po światowych Dniach Młodzieży zostały w Gdańsku.

Tymczasem na swojej drodze spotkaliśmy dziewczynkę trzymającą w rękach lalkę, tfu, dziecko. Przeszlibyśmy obok tego obojętnie, ale Hubert mimochodem zagadał. Okazało się, że dziewczynka zgubiła klucze do domu, nie miała telefonu ani rodziców lub kontaktu do rodziców, ciężko było zrozumieć, bo cała drżała z zimna - czyli była w pierwszym stadium hipotermii. Co gorsza, lalka w jej ramionach nie oddychała, a w pobliżu nie było defibrylatora.

Czym prędzej Agnieszka ponownie zadzwoniła na karetkę, już ją tam kojarzyli, i podała stan poszkodowanych. Ja położyłem dziecko na swoim HOPRowym softshellu i zacząłem resuscytację krążeniowo - oddechową, podczas gdy Hubert okrył swoim softshellem dziewczynkę i zabrał ją na spacer, aby się rozruszała i aby krew szybciej krążąc w jej żyłach ją rozgrzała - i przy okazji aby nie widziała, co za rzeczy będę wyczyniał z jej braciszkiem.

Tymczasem ja jedną ręką uciskałem klatkę piersiową dziecka, a z Agnieszką zastanawialiśmy się, czy przypadkiem nie powinienem uciskać jej 15:2, czyli piętnaście ucisków, dwa oddechy - według nowych wytycznych. U dorosłego jest 30:2. Zapomniałem też o pierwszych pięciu oddechach, które wykonuje się u dziecka na początku resuscytacji - ponieważ u dziecka zatrzymanie krążenia spowodowane jest najczęściej problemami związanymi z oddechem, a nie z młodym, silnym i zdrowym jeszcze sercem.

Przydałoby się ubrać trochę bardziej dziecko, w miarę możliwości aby podczas masażu serca nie wyziębiło się. Ale na pytania, co zrobiliśmy źle, odpowiedzieliśmy dobrze, więc ostatecznie nie było najgorzej.

manewry-hopr-20166-rywalizacja-56757032b

Upadek z dachu.

Następny punkt znajdował się już większy kawałek drogi od ośrodka. Na początku trochę zgubiliśmy drogę i pokluczyliśmy, z GPS-em w mojej dłoni, po głębokim śniegu. Stuptuty jednak wytrzymały, a Hubert, mając już doświadczenie w byciu naszą patrolową "koparą", rozgarniał śnieg na boki. 

Po przejściu przez dwa pagórki zobaczyliśmy kiepskiego stanu chatkę i kawałek ratownika wystający za węgła. GPS jednak działał.

Ratownik Makalu stał obok dziewczyny leżącej na ziemi i chyba nie wiedział do końca, jak jej pomóc. Rzuciliśmy się w jej stronę z Hubertem, podczas gdy Agnieszka próbowała (na niby, oczywiście) po raz kolejny dodzwonić się do TOPR-u. Po próbie wytłumaczenia, koło jakiej rzeczki i przy jakim domku jesteśmy, błysnęło w mojej głowie i podaliśmy współrzędne z GPS-a. To znaczy chcieliśmy podać, ale nie wiedzieliśmy do końcu, jak na naszym GPS-ie to sprawdzić, więc w końcu ratownik Makalu się ruszył i nas nauczył.

W międzyczasie kark poszkodowanej, prawdopodobnie urazowej, po upadku z dachu, był stabilizowany przeze mnie, a Hubert zrobił badanie urazowe - tym razem nie zapominając o niczym. Oprócz tego, że była nieprzytomna nic poważnego jej nie dolegało, więc przykryliśmy ją softshellami i w trójkę, ciągle stabilizując kark, podłożyliśmy pod jej ciało pozostałe rzeczy, izolując w ten sposób od podłoża.

Folia NRC w zimowych warunkach jest niewsytarczająca do zapewnienia komfortu cieplnego oraz izolacji poszkodowanego od podłoża - warto samemu to zweryfikować, kładąc się na niej na śniegu lub przykrywając w trakcie śnieżycy i silnego wiatru.

Ból brzucha.

Tuż obok chatki, oprócz ratownika, stała jeszcze inna dziewczyna, którą bardzo bolał brzuch. Jej przyjaciele ją opuścili i tak oto została z bólem brzucha w sercu gór. Po zapewnieniu komfortu cieplnego oraz zrobieniu wywiadu zdecydowaliśmy się wezwać TOPR, tym razem od razu podając współrzędne geograficzne, ponieważ nie była w stanie sama chodzić.

Naszym jedynym błędem było to, że nie zapytalismy się jej czy jest w ciąży. Cóż, wyglądała tak młodo...

Ponownie upadek z dachu i złamanie otwarte.

Następny punkt, również GPS-owy, znajdował się kawałek drogi od chatki. Trzeba było przejść przez rzeczkę, którą próbowaliśmy opisać TOPR-owi. Po drodze chyba ze trzy razy wywaliłem się w śnieg, biegnąc po zapomniany aparat z powrotem do bolącego brzucha. Szanuję przyczepność moich butów.

Już z daleka słyszeliśmy krzyki bólu (na takich manewrach często przypominające rodzenie dziecka). Po zerknięciu na to, co robił obecny tam patrol, już wiedzieliśmy, że kolejny amator-wspinaczek-po-dachach-domów-w-zimie-w-okolicach-Poronina spadł z dachu, ale był przytomny i było dużo krwi.

Niewiele później ruszyliśmy do akcji. Tak jak się spodziewaliśmy, amator-wspinaczek-po-dachach-domów-w-zimie-w-okolicach-Poronina spadł z dachu i złamał sobie nogę. Było to złamanie otwarte, stąd tyle krwi. Była przytomna (znowu dziewczyna wspinała się na ten dach, i to bez uprzęży i liny, bezmyślność!). Zadzwoniłem szybko po pomoc, przekazując przekazując informacje o stanie poszkodowanej i te uzyskane podczas wywiadu oraz podając naszą lokalizację, po czym przykucnąłem obok niej tak, aby zasłonić tą całą krew. W tym czasie Agnieszka i Hubert zabandażowali i usztywnili jej nogę, przywiązując złamaną do zdrowej, oraz zapewnili komfort cieplny.

Pozostało tylko zapewnienie komfortu psychicznego w oczekiwaniu na helikopter. W trakcie rozmowy, próbując przebić się przez jej krzyki pełne bólu, temat nagle zszedł na podobny wyższy niż niegdyś koszt jakichś BigMaców w MacDonaldzie. Hubert zaczął kłócić się z Agnieszką o jakość i koszt tychże tworów, a poszkodowana widząc, że nic sobie nie robią z jej krzyków, zamilkła i słuchała, aby po chwili włączyć się do dyskusji i wybuchnąć śmiechem. Punktowa z ciekawością obserwowała rozwój sytuacji, stąd dość długo ostatecznie czekaliśmy na przybycie TOPR-u, ale zdobyliśmy dodatkowe punkty za doskonale udzielone wsparcie psychiczne.

Przygniecenie przez drzewo.

Po przejściu dwukrotnie przez rzeczkę od razu usłyszeliśmy wołanie o pomoc - tym razem był to Szyna, którego kolegę przygniotło drzewo. Po zrobieniu wywiadu wezwaliśmy pomoc. Agnieszka w tymczasie musiała na boku zająć się agresywnym kumplem poszkodowanego (w takiej sytuacji warto zawsze wezwać jeszcze policję, ale to był środek gór i akcji ratunkowej). Poszkodowany nie mógł się ruszyć, jego nogi leżały pod drzewem i krwawiły, po chwili stracił przytomność - o czym poinformowaliśmy TOPR, dzwoniąc do nich ponownie. Zapewniliśmy mu komfort cieplny i założyliśmy opaski uciskowe powyżej miejsca krwawienia, następnie kontrolując jego stan czekaliśmy na pomoc.

Nagłe zatrzymanie krążenia u osoby dorosłej.

Kawałek dalej był kolejny GPS-owy punkt. Tym razem przechodząc ścieżką zauważyliśmy po drodze fantoma w kombinezonie siedzącego na kupce śniegu w czapce przyprószonej świeżym puchem. Poszliśmy więc dalej, ale okazało się, że to nasz punkt. 

Po sprawdzeniu przytomności, udrożnieniu dróg oddechowych, rozpięciu kombinezonu i sprawdzeniu oddechu okazało się, że niestety fantom był z tych nieoddychających, najgorszych. Agnieszka czym prędzej wezwała pomoc, a ja z Hubertem położyłem fantoma na softshellach na płaskiej drodze i, po odkryciu klatki piersiowej zaczęliśmy resuscytację krążeniowo - oddechową, tym razem 30:2, czyli trzydzieści uciśnięć, dwa oddechy - a punktowy sprawdzał siłę i jakość ucisków i oddechów obserwując czujniki na fantomie. Po kilkunastu minutach dostaliśmy 8/10 - trochę za słabo uciskaliśmy z Hubertem, a oddechy robiliśmy znowuż za mocno, wysadzając fantomowi klatkę piersiową.

Jako że poszkodowany był najprawdopodobniej w hipotermii, powinniśmy sprawdzać jego oddech przez sześćdziesiąt sekund, a nie, jak w normalnym przypadku - dziesięć.

Rana szarpana spowodowana przez dzika.

Pokluczyliśmy trochę po lesie i okolicznych polanach, aby w końcu znaleźć ostatni punkt medyczny. Ale było to całkiem przyjemne kluczenie, z pięknymi widokami. Jak widać po śladach, nie tylko my kluczyliśmy.

manewry-hopr-20166-rywalizacja-653c87b2b

manewry-hopr-20166-rywalizacja-aaa634903

Była za dziesięć pierwsza, czyli zbliżał się koniec manewrów. Ratownicy na punkcie zbierali się już do powrotu, ale zgodzili się jeszcze nas przyjąć. W lesie niedaleko punktu, wśród połamanych patyków, leżała przytomna dziewczyna z mocno krwawiącą raną nogi. Hubertowi przydał się na coś gwizdek, którym odstraszył domniemanego dzika.

Byliśmy już chyba zmęczeni, ponieważ podczas rozmowy z TOPR-em dopiero robiliśmy wywiad z poszkodowaną i jednocześnie przekazywaliśmy informacje - co strasznie zirytowało dystrybutora, który musiał czekać na odpowiedzi. Ponadto, gdy dziewczyna straciła przytomność, zapomnieliśmy ponownie zadzwonić i poinformować ratowników o zmianie staniu poszkodowanego. Nie było też widocznego lidera, bo po prostu nie ustalilismy tego wyjątkowo tym razem w swoim patrolu. 

Szybko zabandażowaliśmy krwawienie, zapewniliśmy jej komfort cieplny, przykrywając kurtkami i podkładając pod ciało softshelle, sprawdzaliśmy również oddech i tętno - niedługo potem stała się blada i oddech przyśpieszył - prawdopodobne objawy wstrząsu hipowolemicznego, spowodowanego nagłą utratą dużej ilości krwi. O tym również powinniśmy poinformować TOPR. Ale generalnie poszło w miarę, była to jedna z bardziej podchwytliwych akcji.

Powrót do ośrodka

Po czterech godzinach czas się skończył i trzeba było wrócić się przez śniegi z powrotem do ośrodka na obiad, gdzie po posiłku czekały na nas wyniki - nam, Poznaniowi, albo raczej okolicom Poznania, udało się zająć czwarte miejsce na piętnaście rywalizujących patroli. W nagrodę, oprócz uścisków dłoni, dostaliśmy bardzo fajne kubki termiczne z logo Harcerskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego - idealny kubek na najbliższe miesiące do Rumunii.

manewry-hopr-20166-rywalizacja-e11adcb3f

manewry-hopr-20166-rywalizacja-d11927952

Podziękowania

Pozostaje tylko serdecznie podziękować Adamowi, komendantowi Harcerskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, Agacie, komendantce Manewrów, ratownikom z Makalu, Tatrzańskiemu Ochotniczemu Pogotowiu Ratunkowemu, Taternickiemu Klubowi Harcerzy Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej oraz wszystkim osobom pomagającym za organizację genialnych i napakowanych akcją aktywności, a Ministerstwu Obrony Narodowej oraz Ministerstwu Edukacji Narodowej - za hajs i dofinansowanie imprezy.

Nie wchodźcie nigdy na dachy domów w zimie w okolicach Poronina. TOPR uzna, że to ćwiczenia. 

Ciekawostka

W niektórych jednostkach i instytucjach szkolących ratowników medycznych znajdują się zaawansowane fantomy, które potrafią mówić, krzyczeć z bólu, jęczeć, wołać o pomoc, a nawet wymiotować!

Numer Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego: 601-100-300


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!