Hotel & Restauracja REN w stolicy Kociewia

Opublikowane przez flag-xx Usuario Anónimo — 8 lat temu

Blog: W ciuciubabkę z czasem...
Oznaczenia: Ogólnie

Nadeszła pora na krótkie notki z dni codziennych – o tym jak przebywam na wygnaniu po zakończeniu Erasmusa. To takie dobre wygnanie jednak. Miło spędza się czas z rodziną i starymi znajomymi. Wczoraj Diana miała chandrę, więc po kilku godzinach „Nie chcę.”, „Nie lubię”, „to nie” „tamto nie”, „nie chce mi się”, „chce coś porobić”, „już wcale nie chcę nic robić” i kilku groźbach i wrzaskach „nic nie dostaniesz, debilu jeden, zaraz oberwiesz myszką” w końcu udało nam się podnieść z sofy, poubierać się i wyjść z domu około godziny dziewiętnastej.

Hotel & Restauracja REN w stolicy Kociewia

Dianka jeszcze mnie uczesała. Swoją drogą te fryzurki to jej wychodzą mega profesjonalnie. Dziś będzie mnie czesać przez cały wieczór, żeby ćwiczyć. Jakby ktoś potrzebował super fryz z warkoczykami do jakichś sesji czy coś, walcie do Dianki xD.

Hotel & Restauracja REN w stolicy Kociewia

O tym jak wszystko się zje**ło…

Plan był prostszy – była  piękna pogoda, świeciło słonko. Teściowa Diany miała mieć gości i mieć Adasia u siebie do godziny osiemnastej. Po pracy mieliśmy śmignąć we trójkę z pieskami do ogródka do „Małego Piwka” na jeden z prześwietnych drinków, które tam serwują. Na miejscu okazało się jednak, że Piwko jest jeszcze zamknięte, a nawet o piątej dopiero wysychały tam podłogi. W oczekiwaniu zamówiliśmy krążki cebulowe u Huka i jeszcze po piwku i tak siedzimy. Zrywa się dziki wiatr. Leje jak z cebra. Psy żebrają o kąsek krążka. I okazuje się, że rodzinne zebranie u mamy Michała skończyło się szybciej niż przewidziała w związku z czym wracamy do domu. Diana załamana. Bo zimno, bo drink nie, bo ma ochotę na zupę, a tak w ogóle to mogliśmy skoczyć bez psów do Sphinksa i może byśmy zdążyli machnąć drinka… Cały świat „Beee” ogólnie rzecz biorąc. Diana smęci, aż to nie do wytrzymania.

Kierunek REN

Mimo tego, że niejednokrotnie proponowaliśmy bilard i kręgle, Diana zdecydowała się dopiero wtedy, gdy Michał wspomniał o Renie. Jest to Hotel na ulicy Skarszewskiej za torami, kawałek drogi od nas, ale da się dojść spokojnie w około 20 minut (nawet mniej) z rynku. Cóż, nie jest to byle jaki hostel – chociaż zawsze zastanawiałam się, w jakim celu stawiać w Starogardzie hotele xD. Może mam zbyt zamknięty umysł albo po prostu przyzwyczaiłam się do faktu, że do moje miasteczko i wszystko już tu widziałam. 

Hotel & Restauracja REN w stolicy Kociewia

Hotel & Restauracja REN w stolicy Kociewia

Hotel & Restauracja REN w stolicy Kociewia

Menu zawiera nie tylko spis dań, ale też małą historię browarów na pomorzu :).

Nie doceniłam Starogardu. Na kolacji słyszałam więcej rozmów po angielsku niż po Polsku XD.

Zaskoczył mnie fakt, że Ren to nie tylko i wyłącznie hotel – byłam do tej pory przekonana o tym, że jest to tylko ten podłużny budynek przy ulicy i tyle. A tu cały wewnętrzny dziedziniec. Sala gościnna, ogródek z fontanną, restauracja, browar, część z dwoma torami do kręgli i bilardem, basen i SPA, sauny, a teraz nawet ponoć zabiegi medycyny estetycznej ( :O ).

Kolacja w Browarze

Zdecydowaliśmy się iść od razu do tej części, zamiast jeść w restauracji hotelowej i chociaż nie żałuję, nie zachwyciło mnie menu. Oczywiście ze smakiem zjadłam krewetki królewskie, bardzo elegancko zresztą podane (przystawka -28 zł), chociaż nawet do przystawki można by podać kawałek opieczonej bagietki z ziołami i masełkiem. Diana zamówiła łososia za około 30 złotych i tu chociaż czapki z głów za hojność – podano wielki talerz z kopą jedzenia. Rybcia dobra, ziemniaczki i warzywa też, gdyby nie fakt, że nikt tyle nie zje, a tak podane danie wygląda, jakby je ktoś łopatą sypał na talerz xD. Dla nikogo nie mogło być też zdziwieniem, że po chwili musiałam się przesiąść, a Diana podzieliła się ze mną rybą, żeby prawie pełny talerz nie wrócił na kuchnię. Michał zamówił pizzę za 25 złotych. Całkiem niezła, chociaż jak oboje stwierdziliśmy, można by ją jeszcze chwilę potrzymać w piecu. To jednak już kwestia gustu.

Hotel & Restauracja REN w stolicy Kociewia

Hotel & Restauracja REN w stolicy Kociewia

Trzeba pochwalić ich autorskie piwa – warzone na miejscu w kadziach, które można podziwiać z Sali restauracyjnej, niepasteryzowane i mętne, zarówno jasne, jak i ciemne. Mi do gustu  przypadło pszeniczne, może lekko nawet kwaskawe? Naprawdę dobre.

Uwaga! W menu nie ma drinków. Więc jeżeli macie ochotę na coś więcej niż piwko, to musicie już się dopytać kelnerki. Robią na miejscu standardowe drinki, tu bez szaleństwa – mojito, sex on the beach, ale i naprawdę świetny drink ogórkowy, wzorowany na ogórkowej lemoniadzie – polecam.

Obsługa uśmiechnięta i wesoła – młoda ekipa, która sprostała moim oczekiwaniom. Może nie jest to Kubicki – serwetka przez rękę i pięć gwiazdeczek (*****), ale naprawdę przyjemnie się tam siedzi i wszyscy dokładają starań, żeby klient wyszedł zadowolony.

Minus? Muzyka? Wiem, że w co nowocześniejszych knajpach puszcza się muzykę z programów muzycznych i youtube’a. Ale Rihanna czy dnb to nie jest chyba odpowiedni akompaniament do spożywania posiłku. Zwłaszcza można czuć dysonans, gdy zestawi się odczucia słuchowe z wizualnymi – eleganckim (chociaż równocześnie minimalistycznym i nowoczesnym) wystrojem wnętrza. Moi drodzy, znawcą nie jestem, ale uważam, że delikatnie sączący się jazz jest najlepszym podkładem pod spożywanie posiłku ( chyba, że jesteśmy w burger barze J ).

Czas na odrobinę rywalizacji! Billard

W Sali przeznaczonej do relaksu jest kilka torów do kręgli i jeden stół bilardowy. W sumie nie ma co się dziwić, że tak mało, bo przecież z całą pewnością hotel nie jest nastawiony na klientów z zewnątrz, ale na zapewnienie rozrywki gościom zajmującym pokoje.

Hotel & Restauracja REN w stolicy Kociewia

Hotel & Restauracja REN w stolicy Kociewia

Hotel & Restauracja REN w stolicy Kociewia

Całość jest bardzo gustownie urządzona, wszędzie jest mięciutki dywan, po którym przez cały wieczór zasuwał na czworakach Adaś (posadzka przetestowana – pozytyw xD). Na olbrzymiej Sali znajdują się duże stoliki i mięciutkie sofy oraz fotele, w których można się zrelaksować popijając piwko pomiędzy rozgrywkami lub posiedzieć w większym gronie. Na barze szeroko uśmiechnięta i sympatyczna Daria Dużak – znajoma z podstawówki. Wielki pozytyw za wieczór. Zarówno my jak i pozostali goście zdawali się być dopieszczeni w stu procentach, wszyscy byli weseli i naprawdę wróciliśmy do domu zadowoleni i zrelaksowani.

Hotel & Restauracja REN w stolicy Kociewia

Łącznie wieczór na trzy osoby wyszedł około 200 zł, więc nie jest to też inwestycja, na którą człowiek nie może sobie pozwolić.

Godzinka w billarda kosztuje, zdaje się, 15 złotych .


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!