Dzień przed ślubem

Opublikowane przez flag-xx Usuario Anónimo — 6 lat temu

Blog: W ciuciubabkę z czasem...
Oznaczenia: Ogólnie

Ślubna gorączka

Śluby to nie noszenie na rękach, chichotanie u kosmetyczki, czy mierzenie strojów. Nie miałyśmy w zasadzie ani chwili, żeby wspólnie poskakać w swoich kreacjach po sypialni, ukryte przed wzrokiem Michała.

dzien-slubem-e442b947fd06d3d3b1d099d7a53

Na swoje paznokcie z mamą w ciszy, na paznokcie Diany z Adasiem. Diana się upiększa, a ja staram się zająć siostrzeńcem, ale ręki do dzieci nie mam. Jesteśmy w salonie Karina w Tczewie. Nawet mi się dostaje bardzo ładna henna i zamierzam tam wrócić na  dalsze zabiegi. Wszyscy są zakręceni. Wszyscy się śpieszą. Wszyscy krzyczą. Jeszcze dzisiaj okazuje się, że na ślub nie mamy czym jechać, bo drugi świadek nie ogarnął wehikułu, ani zresztą ozdób. Jeżeli nie ogarnie do południa, ja będę miała pół wieczoru, żeby znaleźć auto marzeń, które… UWAGA, UWAGA – musi pojechać  z panną młodą jutro.  Trzeba jechać ustroić salę i kościół. Wszystko w dzień ślubu. Udaje się skończyć i ruszamy do Starogardu.

Chill w dobrym smaku

 Zasłużyłyśmy na chwilkę odpoczynku, więc wymyślamy sobie, że skoczymy na obiado – kolację do naszej ulubionej starogardzkiej restauracji z czasów dzieciństwa. Maleńkie Bistro z jazzem w tle. Jako małe dziewczynki zawsze brałyśmy od mamy trzydzieści złotych i  biegłyśmy na olbrzymiego burgera z kotletem serowo-selerowym i colę. Od dawna burgerów nie ma już w menu, ale dalej jest to jedna z najbardziej stylowych lokali w naszej małej miejscowości, oferująca wykwintne i pomysłowe dania. Jest fotelik dla dziecka, można płacić kartą – jedziemy.

Ja zamawiam pierogi z mięsem i zasmażaną kapustą i żurek z przepiórczymi jajami (ach, jak tęskniłam za polskimi smakami) a Dianka pstrąga (bo Adaś nie pozwoli jej zjeść więcej).

dzien-slubem-594ac055f2c4ee798d7847091d0

dzien-slubem-1872ffc0d72a1d6d945e068b413

dzien-slubem-539a62a3174c4faf12ec3c6cd6c

Nieprzyjemne według Diany były klientki restauracji. Zgodnie z jej relacją dokończyły wino, zostawiły płatnik i zebrały się do wyjścia. Jedna marszcząc na nas nos zawróciła się i odniosła płatnik ze stolika do baru, tłumacząc: „Ja lepiej odniosę.”. Zdarza nam się wyglądać jak obdartusy, ale żeby od razu złodziejki? Ludzie potrafią być na serio nieprzyjemni.

Zawsze mam wrażenie, że pracuje tu więcej ludzi niż w nadmorskich knajpach w sezonie letnim. Aby przejść do toalety, trzeba minąć drzwi na kuchnię, tam zarówno głosy dziewczyn, kobiet jak i chłopaków mieszają się i przy pięciu klientkach brzmi to jakby walczyły o życie, chociaż niewątpliwie przekłada się to na jakość dań. Po prostu tyle hałasu, przy pięciu gościach, z których troje sączy wino jest niepokojące. Minusem jest, że lokal jest malutki, chociaż przestrzeń jest dobrze zagospodarowana. Nie ma też niestety żadnego ogródka.

dzien-slubem-61c10339b8813c718a844512f0f

Na barze w rządku ułożonych jest kilka papierosów Marlboro, którymi goście mogą się poczęstować.

Nie wypadamy z formy

Marcel biega po pięć kilometrów dziennie i każdego dnia pokonuje własne rekordy. Ja też powinnam sobie poćwiczyć. Przynajmniej tyle, żeby nie wypaść z formy, bo przecież już przed wyjazdem odpuściłam sobie treningi.

Na wieczór Dianka podrzuca mnie do studia Endorfina – zdaje się niedawno otwartego studia w Starogardzie Gdańskim. Należy ono z tego co wiem do sieci Endorfine (posiadającego swoje studia w Gdańsku i chyba nawet Pruszczu Gdańskim). Studio w zwykłym, niskim domku z ogródkiem na Ulicy Skarszewskiej nie rzuca się w oczy. Widać co prawda przypięty do płotu wielki, różowy baner, ale człowiekowi przez myśl  nie przejdzie, że to właśnie to miejsce i pomyśli, że to jedynie reklama.

Studio dosyć przestronne. Każdy uczestnik miałby dosyć miejsca dla siebie, sympatycznie zorganizowane wejście (to obszerny pokój ze stolikiem, sofą, wieszakami – super miejsce, żeby poczekać sobie na trening, czy też zorganizować po panieńską posiadówkę przy drinku – widziałam jakieś ogłoszenia właśnie dziś, odnoszące się do organizacji wieczorów panieńskich.

W szatni krzesełka zamiast szafek. Tj. jakieś dwie szafki w rogu chyba są, ale ogólnie całą przestrzeń wypełniają krzesełka. Sama sala jest dosyć niska. Długie lustro na całą długą ścianę, no i okna z drugiej strony. Parter – wychodzą na podwórko, musiałoby się dziwnie ćwiczyć, gdyby ktoś przykleił nos do szyby, główne – szklane drzwi też wychodzą na główną ulicę.

Dzień przed ślubem

Budynek jest niski, co tłumaczy fakt, że i rury nie są do samego nieba. W dwóch – trzech podciągnięciach jesteście już na górze – jeżeli się podciągnięcie. Rury są matowe – może nie tak jak słupy drogowe na ulicy, ale już na tyle, żeby czuć dyskomfort podczas robienia figur, jechać w dół z rękami – zwłaszcza, gdy się nie ma żadnej magnezji. No ja tam żadnych dzikich toczek nie zrobię. Szczerze mówiąc, ledwo sobie śmigałam obroty w tył. Może jest to kwestia przyzwyczajenia, no i jakieś fotki instruktorek dowodzą, że da się na tym ćwiczyć, ale  koniec końców – nigdy, jeszcze nigdzie nie widziałam takich rur. W żadnym studiu, a nawet w żadnym podrzędnym pubie. Udało mi się na nim wykonać układ, no ale… było ciężko. Spinów jeszcze nie posiadają, ale jak poinformowała mnie instruktorka, już na nie czekają.

Dużą zaletą miejsca jest jednak bardzo sympatyczna instruktorka, która sprzątając salę rozmawia z kursantkami – tj.  z nami. Na open studio jest nas dwie –ja i jakaś dziewczyna z poziomu L1-L2, ale tutaj chyba nie mają takich rozróżnień. Pomaga mi też w kilku figurach, gdy widzi, że sobie nie radzę, mimo tego, że to open studio – czyli ćwiczenia samodzielne. W samym studiu atmosfera sympatyczna.

Drineczek i krążek cebulowy na pusty brzuszek.

Po treningu muszę poczekać aż Diana przyjedzie po Michała, żeby odebrać go z pracy. Skoczyłam sobie więc do baru o nazwie Projekt PRL. Była to kiedyś inwestycja jednego z naszych kolegów. Obecnie jeden z najpopularniejszych pubów w tej małej mieścinie od kiedy Zebra zakończyła działalność.

Szczerze mówiąc nie spodziewałam się – ceny są raczej normalne,

dzien-slubem-a5e084397aeec90f2c17b71d288

chociaż od poniedziałku do środy można „ograć barmana” wyrzucając cenę za browara kostką – chyba dotyczy to tylko browara, nie wiem. Ale z pewnością mają jakieś fajne zniżki, bo sama knajpa pierwotnie miała być zrobiona właśnie w klimacie PRL-owskim.

Całkiem spory ogródek, no i powyżej trzydziestu osób spokojnie wejdzie do środka. To nie tylko pub, ale też imprezownia w niektóre weekendy. Siedzę sobie spokojnie przy barze, przegryzam krążki cebulowe i popijam Martini Bianco. Piwko sprzedaje się w pojemności 0,4 lub butelkowe.

Muzyka popularna, nie jestem pewna czy nie leci z radia. Wszędzie pełno tak obcych ludzi, zupełnie inaczej, niż gdy ja miałam siedemnaście lat i wyskakiwaliśmy na piwko w każdy weekend, a nawet częściej. Na szczęście barmanka sprawia, że robi się przyjemniej. Pożycza mi nawet sweterek, gdy chcę wyskoczyć na fajkę, no bo jesteśmy w Polsce – w środku niestety nie zapalimy.

Zajeżdżają Dianka z Michałem i jedziemy do domu, gdzie mama już smaży boczniaki i przygotowuje przystawki. Później zastanawiamy się nad lokatami i tym czy może nie byłoby dobrze przygarnąć sztabkę.

Wyprawa po 4

Z rana ruszamy zaliczać tekstologię. Profesor wyrzuca mi brak kartki pocztowej z Brna. Muszę się poprawić. Zdobywam też papiery o przesunięciu WFu na ostatni rok oraz dokumenty dotyczące moich praktyk.

dzien-slubem-7d1631f421f9bac7fa09c470ac7

Potem jeszcze tylko śmigamy do urzędu dowiedzieć się co mam zrobić dowodem – modlić się, żeby nie było żadnych kontroli na granicy xD I złożyć wniosek o dokument gdzieś blisko granicy po powrocie do Brna. Siostra mogła nagrać tą Panią, dałabym im nagranie z urzędnikiem, gdyby spróbowali mnie zatrzymać.

Dziś Diana i Michał do kościoła. Potem my z Dianką na trening i polterabend. Nowe słowo? W przeddzień ślubu z okolicy schodzą się ludzie, żeby tłuc porcelanę i szkło o ściany domu panny młodej. Ludzie schodzą się bez zaproszeń. Panna młoda musi sprzątać odłamki – co ma przynosić szczęście, a Pan młody częstować wódką przybyłych. Często też przygotowuje się zakąski przed domem. Czasami jest też muzyka i spędza się czas do późnego wieczoru.

dzien-slubem-1e296d7357da8249c06f6034f9f

Wierzy się, że hałas odpędza złe duchy.

Ja tymczasem muszę znaleźć auto.

Dodatkowo byłam jeszcze na spacerze i popatrzeć na posąg "Lejącej", pod którą spotykaliśmy się, gdy byłam młodsza.

dzien-slubem-9982830b05e5d9117bab296c739

dzien-slubem-023ed25e27d209d480112a8609a

dzien-slubem-654cbabb8cdb75bf031bbbd19de


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!