Czeskie kino
Byłam w kinie z Lucasem. Dobra, nazwanie go czeskim kinem, to troszkę przesada, bo CINEMA CITY poza faktem, że ta placówka jest w Brnie nie ma nic z tych małych, niezależnych kin, do których chętnie bym się wybrała, gdyby mieli filmy z angielskimi napisami. Muszę się zorientować... Ale popcorn jak zwykle wyborny xD Niestety uwielbiam popcorn
Poszliśmy na ostatnią część Igrzysk Śmierci. Słyszałam plotki, że jest beznadziejny, ale lubię zawsze sama sprawdzać takie doniesienia. Nie byłam zawiedziona. Lubię akcję i happy endingi. Poza tym, że rzeczywiście niektóre sceny były przeciągnięte, wszystko bardzo ładnie się toczyło. Nie w smak mi ostatnie sceny, zbytnio osłodzone i melancholijne, ale to już kwestia gustu.
Nie sądziłam, że czeskie napisy u dołu ekranu mogą być tak rozkojarzające. Niby rozumiesz co się dzieje, ale zawsze szuka się jakiejś pomocy w tych napisach, gdy są one dane. Wiedziałam, że są po czesku i najprawdopodobniej dużo słówek nie zrozumiem, mimo to nie mogłam się opanować i stale je śledziłam, sprawdzając czy przekład jest według mnie poprawny, czy tekst formą odpowiada językowi użytemu w produkcji, czasami jak jest jakieś słówko po czesku :D Ah ci przyszli tłumacze i redaktorzy.
Po seansie skoczyliśmy do Don Pintxos - baru znajdującego się niedaleko galerii Spalicek. Wino było pyszne, ale najprawdziwiej zachwyciły mnie przekąski, które oferuje to miejsce. Zdjęcia pochodzą z profilu restauracji z facebook'a niestety znów byłam zajęta chłonięciem widoków. Takie pyszności można dostać w tym miejscu:
Po prostu fantazja!
Miejsce ma też niesamowity, oryginalny wystrój.
W niektóre dni odbywają się tam degustacje, o których personel informuje na facebooku. Lokal jest w (całej swojej niewielkiej) całości dla niepalących.
Na samym końcu udaliśmy się tradycyjnie do stredovekej krcmy, do której zachodzę zdaje się co najmniej raz w tygodniu. Wypiliśmy Medovine.Chyba tak to się pisze. Jest to grzany pitny miód z dodatkiem wiśni. Boże święty... jakie to dobre. No i idealne na tą naszą zimową, chłodną porę.
Dzień zeszedł mi na przygotowywaniu prezentacji. Właściwie jeszcze nie zeszedł, właśnie torturuję się robieniem prezentacji na leksykologię. Piwko mi w tym dopomaga. Zakończyłam przygotowania do wystąpienia w szkole średniej w poniedziałek. Tzn. mam swoją prezentację i myslenkową mapę
Jest może niedorobiona, dosyć skąpa, może ma mało kolorków i do dupy, bo nie ma obrazków, ale ani nie wiedziałam jak to narysować, ani nie potrafię rysować i w sumie nie mam kolorków. A poza tym mam wrażenie, że jest niepotrzebna, bo wiem co będę tam mówić. Wszystko będzie tak od siebie, bez świrowania. Biorę ją dla bezpieczeństwa, żeby mieć się w co patrzyć, jeżeli bezwzględna młodzież będzie mnie miała w dupie, bo nikt nie chce jechać do Polski.
Tego boję się najbardziej. Poza mną prezentują się same atrakcyjne kraje (Niemcy, bo bogato, Hiszpania, bo ciepło, Turcja, bo orientalnie), a taka Polska nie jest atrakcją dla Czechów. Stwierdzają to moi znajomi Czesi, wie o tym mój polski współlokator. Nie ma co. Będę pewnie miała problem w rozbudzeniu ich zainteresowania. Na początek mam zamiar zająć ich moimi losami w Brnie, pokażę im ile przygód można przeżyć, nawet w sąsiednim kraju, tak blisko (chociaż dla mnie była to jazda przez cały mój kraj, więc wcale nie tak blisko). Potem przejdę do Polski, naszego kraju, co warto o nim wiedzieć, dlaczego warto tu przyjechać i chcę nieco także nadmienić o Gdańsku, w końcu to moje miasto. Jeżeli ja potrafię za nim tęsknić, to na pewno inni także będą potrafili je pokochać!
Jutro misja - wyprawa do Muzeum Romskiej Kultury!
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)