Co tam stateczność, ja chcę żyć!
Skończył się lipiec. Zrobił się sierpień. Kurde, a dopiero co był czerwiec. Jedna trzecia wakacji minęła, a to skłoniło mnie do zadania sobie pytania:
W jakim stopniu zrezalizowałam swoje letnie plany?
Pod koniec czerwca zrobiłam sobie taką oto idealną rozpiskę:
-
Open'er Festiwal + Sztokholm
-
praktyki w biurze podróży
-
Tatry
-
Góry Stołowe
-
wolontariat w Wielkiej Brytanii
Na Open'erze byłam, Szwecję podbiłam. W tym punkcie wszystko bez zarzutu, było jak miało być. Przyznaję, że sfinansowanie tego wyjazdu kosztowało mnie majątek i w najbliższej przyszłości może spowodować zaciągnięcie długów (na szczęście u rodziny, nie w banku), które prawdopodobnie skończę spłacać dopiero pod koniec roku.
W ubiegłym tygodniu zaczęłam praktyki. Biuro podróży Watra Travel w Lublinie, na ulicy Narutowicza - zapraszam, nie ma to jak autopromocja ^^ Praktyki świetne, w tym względzie, że robię mnówsto praktycznych rzeczy, od sprawdzania dokumentów i usuwania terminów na stronie internetowej, po dzwonienie do klientów, pisanie pism do kuratorium i tworzenie list roomingowych. Dzięki temu naprawdę dużo się uczę.
Kilka osób z roku poszło na praktyki do biur, które od razu zadały im pytanie:
"Chcesz się czegoś nauczyć czy tylko odbębnić?"
Przy takim postawieniu sprawy właściwie nikt nie decyduje się na praktykowanie, no bo po co, jak w tym czasie można zrobić tyle innych, fajniejszych rzeczy? Wpis i tak dostaną. Znajomy dostał nawet wzór wypełnienia dziennika praktyk, dzień po dniu - koniec świata...
Nic dziwnego, że ludzie narzekają na brak pracy. Praca jest. Dla tych którzy chcą pracować i się starają. Niestety, czy stety, starania trzeba zacząć dużo wcześniej, przed znalezieniem pracy, żeby najpierw zdobyć jakieś doświadczenie.
Nie ogarniam też biur podróży, które same strzelają sobie w stopy.
Skąd mają wziąć w przyszłości wykwalifikowanych pracowników, skoro nie mają czasu, żeby ich wyszkolić?
Ten ironiczny krąg wygląda tak: studenci chcą być wyszkoleni, ale nie chcą się szkolić. Firmy chcą mieć wyszkolonych pracowników, ale sami nie chcą ich szkolić. W konsekwencji wszyscy chcą wszystkiego, ale nikt nie robi nic :P
Prawda jest też taka: im mniej doświadczonych ludzi, tym lepiej dla mnie, bo mniejsza konkurencja :D
Moje praktyki trwają i mają się dobrze. Drugi tydzień dobiega końca, jeszcze dwa przede mną.
W tym momencie muszę ogarnąć następny wyjazd, ten w Góry Stołowe. Wybieramy się paczką przyjaciół ze studiów jakoś na przełomie sierpnia i września. Jeszcze tam nie byłam, poza tym mam ostatnio ogromną ochotę, żeby po prostu połazić po szlakach, poszwędać się na łonie natury, wyciszyć.
Na Mazury, na majówkę (to ta sama ekipa), jechaliśmy samochodami, jednak Kudowa Zdrój to już za daleko, zarówno dla kierowców jak i samochodów.
Postawiliśmy więc na pociągi.
Z Lublina do Wrocławia, z Wrocławia do Kudowy Zdroju. Przy okazji zwiedzi się stolicę Dolnośląskiego - tam też jeszcze nie byłam. Domek w Kudowie już załatwiony, teraz ogarniamy bilety na pociągi.
Wszystko planujemy oczywiście jak najtańszym kosztem. Mamy nadzieję zamknąć się w 400 złotych (przy wyjeździe na 5 dni). I tak pójdą na to już moje ostatnie pieniądze.
Miesiąc temu nie miałam już żadnych perspektyw na inne wyjazdy. Niby nic się nie zmieniło, ale jednak coś jest inaczej. Zmieniłam się ja.
Odżyła we mnie wola walki i przekonanie, że przy odpowiednim nastawieniu wszystko jest możliwe.
Zaczęło się, gdy dowiedziałam się, że koleżanka planuje jechać na miesięczny wolontariat do Włoch. Potem, w rozmowie z gimnazjalną znajomą, usłyszałam, że w zimie wybiera się z chłopakiem do Zjednoczonych Emirtatów Arabskich.
Nagle co chwila spotykałam lub słyszałam o ludziach, którzy jadą do Portugalii, Bułgarii, Turcji czy Chin.
"To niesprawiedliwe - pomyślałam - Ja też tak chcę!" W tamtym momencie nie liczyło się, że dopiero co byłam w Szwecji, a raptem 5 miesięcy wcześniej wróciłam z półrocznego pobytu w Hiszpanii.
To niesamowite jak ślepa może być czysta zazdrość.
To jedna z moich największych wad. Mam naprawdę idealne życie, pod każdym względem, a mimo to w każdym potrafię znaleźć powód do zazdrości. Nagły przypływ tego uczucia trwa raptem niecałą minutę. Zaraz potem rozum wkracza do akcji i poddaje mi setki argumentów, dlaczego nie powinnam tak myśleć.
Nutka goryczy jednak zawsze gdzieś zostaje.
Zazdrość potrafi być niszcząca, ale może też zadziałać w drugą stronę. To, że ktoś gdzieś jedzie, to nie sprawka losu, tylko jego działania, samodeterminacji. Przecież mogę zrobić to samo. Co stoi na przeszkodzie, żebym gdzieś pojechała?
Dostałam kopniaka i to był dokładnie ten impuls, którego potrzebowałam.
Żeby podróżować, trzeba mieć czas. I pieniądze.
To dwie największe wymówki w dziejach historii ludzi, którzy chcieli, ale nigdy nie zrobili.
Fakt, czasu zawsze jest za mało, a bez żadnych pieniędzy daleko nie zajedziemy. I jedno i drugie jest niezbędne, żeby podróżować. Nie jest jednak nieosiągalne!
Poza naprawdę ekstremalnymi przypadkami, kiedy to człowiek musiałby już w ogóle nie jeść i nie spać, czas zawsze da się wygospodarować. Będziesz musiał więcej i intensywniej pracować, odmawiać sobie przyjemności i skracać czas wolny. Jednak kroczek po kroczku i uzbierasz sobie kilkudniowy, kilkunastotygodniowy albo nawet kilkunastomiesięczny urlop.
Z pieniędzmi jest podobnie. Trzeba się nieźle urobić, żeby cokolwiek zaoszczędzić. Odmówić sobie raz, drugi, trzeci wyjścia do kawiarni, nowej sukienki czy książki. Życie będzie szare, ciężkie, aż wszystkiego się odechciewa.
Potem jednak nadchodzi ten wyczekiwany moment, kiedy sprawdzasz kalendarz i zaznaczas sobie dni wolne, a potem wchodzisz na konto i widzisz odłożoną sumę, z którą możesz sobie na tyle pozwolić!
Bezcenne uczucie <3
Właśnie tego jednego dnia, kiedy byłam zdołowana, bo każdy dookoła miał tyle planów, a ja już nie mogłam sobie na nic pozwolić, jakby trafił mnie piorun i naładował nową dawką energii.
"Mam prawie cały wrzesień wolny, bez żadnych zobowiązań. Jedyne, czego potrzebuję to pieniądze i zdobędę je choćby nie wiem co!"
Był plan pójścia do pracy, ale przy obecnych praktykach i późniejszych, bliższych wyjazdach byłoby ciężko (chociaż nie niemożliwie!).
Zaczęłam kombinować w drugą stronę. Od jesieni, tudzież zimy, spodziewałam się zastrzyku gotówki. W zeszłym roku akademickim otrzymałam stypendium rektora, które dawało mi miesięczny dochów większy niż pensje normalnie pracujących przyjaciół.
Być może myślę optymistycznie, chwalę dzień przed zachodem słońca, jestem zbyt pewna siebie i naiwna, ale przyznam, że nastawiam się na stypendium także w przyszłym roku. Biorąc pod uwagę, że na trzecim roku nie ma już tak dużo zajęć, jak na poprzednich, myślę też o znalezieniu pracy.
Tak więc pieniędzy nie mam, ale będę mieć. Mam ten zły nawyk zarządzania pieniędzmi, których jeszcze nie mam i pewnie się go pozbędę, kiedy się sparzę, ale póki co jeszcze mnie to nie zabolało. Zapożyczam się, jadę, wracam, oszczędzam pieniądze, oddaję. Taki krąg mego życia.
Teraz też tak zrobię, wszystko, żeby pojechać!
Plan jest taki, że jadę na dwa tygodnie do Wielkiej Brytanii albo Szkocji (albo w każde inne miejsce na świecie) i będę pracować w hostelu, w zamian za zakwaterowanie.
Z darmowymi noclegami i zazwyczaj także śniadaniami, potrzebuję "tylko" pieniędzy na dojazd, obiady i kolacje. No zwiedzanie, do którego wliczają się ewentualne wejściówki i transport miejski.
W sumie to nie wytłumaczyłam jeszcze, o co chodzi z tym wolontariatem, ani jak to działa. Jest taka strona internetowa: https://www.worldpackers.com/
Zakładacie konto i przeglądacie sobie bazę gospodarzy, tzw. hostów. Możecie pracować na recepcji, w ogrodzie, robić zdjęcia, pomóc w gospodarstwie czy w remoncie. Jest nawet fucha "party promoter", czyli w zasadzie zabieranie gości hostelu do barów, pub crawls i te sprawy :D
Możecie pojechać na 5 dni, na 2 tygodnie, na miesiąc, na pół roku czy nawet na rok.
W zależności od wybranego gospodarza, śpicie w pokojach: sami, z innymi członkami załogi lub z gośćmi hotelowymi. Poza tym możecie mieć zapewnione śniadanie, a jak się trafi dobry host to i obiad i kolację!
Czemu służy taki portal?
Uczy otwartości na świat i innych ludzi. Pozwala podróżować każdemu zmniejszając koszty dzięki umiejętnościom worldpackerów. Rozwija zdolności i pasje. Pokazuje miejsce w zupełnie innej perspektywie.
Wczoraj usłyszałam, od koleżanki (starszej 2 lata), żebym korzystała z 3-miesięcznych wakacji póki mogę, bo już niedługo to może się skonczyć.
Zamierzam iść za jej radą i głosem serca i zrobię wszystko, żeby wrzesień był pełen wrażeń!
Kto nie ryzykuje, ten nie gra.
Zawsze miałam w sobie nutkę hazardzistki.
Damn it, niech rozpocznie się gra!
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)