Bruksela. (O)błędna podróż ze sztuką w tle.

Opublikowane przez flag-pl Julia Nowakowska — 5 lat temu

Blog: Barbarzyńcy w ogrodzie
Oznaczenia: Ogólnie

Bruksela. (O)błędna podróż ze sztuką w tle.

 

„Jeśli wybierasz się w podróż niech będzie to podróż długa

wędrowanie pozornie bez celu błądzenie po omacku

żebyś nie tylko oczami ale także dotykiem poznał szorstkość ziemi

i abyś całą skórą zmierzył się ze światem…”

– Zbigniew Herbert

bruksela-obledna-podroz-sztuka-tle-00142

 

Na Gare Centrale z pociągu wysypały się tłumy. Poranek był ciepły, lekko rześki. Wczesne słońce podkreślało wyrazistym cieniem kontury miasta. Kolory były jeszcze lekko przytłumione, miały nabrać barwności dopiero w południe. Lekko oszołomione podróżnym gwarem, postanowiłyśmy najpierw pójść tam, gdzie marzyłyśmy znaleźć się już od dawna – do Królewskiego Muzeum Sztuk Pięknych. Miałyśmy przed sobą cały dzień. Cały dzień na zrozumienie Brukseli.

bruksela-obledna-podroz-sztuka-tle-9d721

Posiadanie miernych umiejętności korzystania z mapy to jedno. Żadna z nas nie przewidziała jednak problemu nieco poważniejszego – braku owej mapy. Kto by w końcu zawracał sobie głowę tak mało istotnym elementem podróżowania. Niezwykle uprzejmy pan w informacji na nieśmiałe pytanie: „Avez-vous un plan de Bruxelles?” wręczył nam plan metra. Zrezygnowane, postanowiłyśmy więc zdać się na wrodzoną intuicję. Zawiodła nas tylko częściowo. Kluczenie po brukselskich uliczkach okazało się równie dobrym sposobem na zwiedzanie, jak i podążanie ściśle wyznaczoną na mapie trasą.

Parc de Bruxelles… Neoklasycystyczny, powstały w XVIII wieku park, jest obecnie jednym z najspokojniejszych miejsc metropolitalnej Brukseli. Takim idealnym na romantyczne spacery wśród opadających liści. Stwierdziłyśmy więc, że nie jest to aktualnie miejsce dla nas i, próbując pozostać niewzruszonymi na jego złoto-jesienną aurę, udałyśmy się w stronę Pałacu Królewskiego, majestatycznie wynurzającego się w oddali. Obecna, XX-wieczna fasada jest względnie fotogeniczna. Zbyt jednak szeroka, by można ją objąć jednym zdjęciem. Nasz zachwyt pozostał więc umiarkowany. Fotogeniczność jest w końcu podstawą zabytku. Za to delikatne złocenia głównej bramy i starannie utrzymany francuski ogród, oddzielający Pałac od drogi, skradły nasze zimne serca zupełnie.

bruksela-obledna-podroz-sztuka-tle-c0f88

Pod Muzeum przyszłyśmy nieco po dziesiątej. Było zamknięte. Stwierdziłyśmy, że godzina, która pozostała nam do otwarcia, jest idealna bynajmniej nie na błogie lenistwo na szerokich wejściowych schodach, ale na znalezienie katedry św. Michała i św. Guduli. Położona jest na zboczach jednego z brukselskich wzgórz. Przed nią rozciąga się uroczy skrawek ziemi pokryty równo posadzonymi drzewami. Katedra jest piękna. Gotyk brabancki. Monumentalny, lekki, subtelny, a jednocześnie wypełniony architektonicznymi detalami. Taki do podziwiania. Do wejścia prowadzą schody, które dla turystów pełnią funkcję czerwonego dywanu. Sesja zdjęciowa obowiązkowa. W środku relikwie św. Jana Pawła II, rzeźby dwunastu apostołów i barokowa drewniana ambona z przedstawieniem wygnania Adama i Ewy z raju. Warto zatrzymać się przed nią na dłużej. Jest wyjątkowa, misternie rzeźbiona. Zwraca uwagę. Piękne są też XVI-wieczne witraże przedstawiające cesarza Karola V i Ludwika II Węgierskiego. Dodają monarchom uroku. Pokazują też ich barwność, której na pewno nie byli pozbawieni.

bruksela-obledna-podroz-sztuka-tle-04432

bruksela-obledna-podroz-sztuka-tle-4b82f

Królewskie Muzeum Sztuk Pięknych… To była zdecydowanie najlepsza część naszego brukselskiego zwiedzania. Część centralna wycieczki. Będąc w Brukseli można sobie darować Parlament Europejski, ale absolutnie pominąć nie można Muzeum Dawnych Mistrzów, będącego częścią Królewskiej Akademii Sztuk. Zwiedzanie zaczęłyśmy od ojców malarstwa flamandzkiego, Roberta Campina, Jana van Eycka i Rogiera van der Weydena. Zachwyciło nas nie tyle ich studium ludzkiej anatomii, co ludzkiej duszy. Każdy gest, każda barwa przenosiła nas do średniowiecznej symboliki. Drobiazgowość i dbałość o szczegóły była uderzająca. W końcu malowanie takiego obrazu było pracą niezmiernie żmudną. To prawie jak przepisywanie rękopisu. Ale tłum ludzi przechodzący obok nas, uważnie studiujących każdy fragment dzieł, zdawał się tego nie zauważać. Wszyscy rzucali obojętne spojrzenia w poszukiwaniu tego jedynego,  wielkiego Petera Breughela…

bruksela-obledna-podroz-sztuka-tle-94e44

Dotarłyśmy tam w końcu i my… Od razu uderzył nas kontrast; oczy przyzwyczaiły się już do widoku świętych. Teraz zostałyśmy otoczone przez grzech i zgorszenie – na Breughelowych obrazach przybierają one formy wręcz surrealistyczne, niczym z mrocznego snu. Czy tym mrocznym snem była dla artysty rzeczywistość, w której przyszło mu żyć? Widmo wojen religijnych i popełnianych przy tym zbrodni…?

Z ociąganiem opuściłyśmy mroki reformacji i przeniosłyśmy się do epoki dojrzałego baroku. Kolejni mistrzowie, zupełnie inna maniera i tematyka. Triumf kontrreformacji u Petera Paula Rubensa, triumf życia u Jacoba Jordanesa – to ukazana w pełni artystyczna ideologia baroku. Delectare et movere, ta sztuka miała zachwycać i poruszać; przytłaczać, a zarazem olśniewać rozmiarami płócien, bogactwem barw, mięsistością ciał, ekspresją ruchów, grą świateł.

bruksela-obledna-podroz-sztuka-tle-4c787

Potrzeba spokoju i ukojenia zaprowadziła nas do malarstwa klasycystycznego. Trzeba przecież zobaczyć „Śmierć Marata” Jacques Luis Davida. Klasycystyczni mistrzowie wzięli sobie do serca ideę „szlachetnej prostoty i spokojnej wielkości”.

Był to już ostatni akcent Galerii Starych Mistrzów, ale bynajmniej nie koniec Muzeum Sztuk Pięknych. Zostało jeszcze Muzeum Fin de Siecle’u z malarstwem historycznym, realizmem i impresjonizmem. Są tu zarówno obrazy związanie z historią Belgi, odzyskaniem niepodległości w 1830 roku, a także uderzająco realistyczne sceny z życia codziennego, zarówno arystokracji, jak i biedoty, które nam mogą wydawać się zupełnie nieprawdopodobne. Alabastrowe dłonie kobiet z warstw wyższych i brudne stopy chłopek, wielkomiejskie zabawy i wykańczająca praca w XIX-wiecznych fabrykach. Do tego wyeksponowane przykłady sztuki użytkowej, przepięknej secesji z jej nieregularnością i liryzmem. Muzeum Fin de Siecle’u przepełnione jest takim pięknem, kontrastem, ale i dramatyzm końca wieku.

bruksela-obledna-podroz-sztuka-tle-a87db

Sześciogodzinne podziwianie sztuki to przeżycie zdecydowanie oczyszczające… z jakichkolwiek pragnień poza stanowczą myślą – jeść! Dochodziła szósta i mocne słońce, które żegnałyśmy przekraczając muzealne mury, przywitało nasze zmęczone twarze pomarańczowymi kolorami zachodu. Nadszedł czas na belgijskie frytki. Cztery euro za dość słuszną porcję przyjęłyśmy ze spokojem. Większe opory miałyśmy przed nabyciem napoju za cenę dużo mniej słuszną – dwa euro. Postanowiłyśmy jednak zaszaleć. Ożywiony gwar miasta, Ed Sheeran w wykonaniu nieco fałszującego ulicznego artysty i lekki zmierzch oraz nowo nabyte kalorie dały nam sił na dalsze zwiedzanie. 

bruksela-obledna-podroz-sztuka-tle-38851

Brukselski rynek jest jednym z najpiękniej architektonicznie zagospodarowanych przestrzeni, jakie kiedykolwiek widziałyśmy. Gotycko-barkowy, cały w ciepłych odcieniach szarości przetykanych złotem, jest jedyny w swoim rodzaju. Zapiera dech w piersiach. I nie jest to bynajmniej określenie na wyrost. Ratusz, jedna z dwóch zachowanych, nie zniszczonych przez dość wybiórczo miłującego sztukę Ludwika XIV, gotyckich budowli rynku, jest jednym z orientacyjnych punktów miasta. Można go zobaczyć z oddali dzięki ośmiokondygnacyjnej wieży zwieńczonej pozłacaną figurą Michała Archanioła, rozprawiającego się z wężem. Co ciekawe, ratusz jest niesymetryczny. Wieża nie wyznacza środka, ale jest przesunięta lekko w prawo. Architekt, zobaczywszy swoje nieszczęsne dzieło, miał z rozpaczy rzucić się z owej wieży. Niektórzy jednak mówią, że powodem nie był brak artystycznego spełnienia, ale miłosny zawód. Kto wie… Śmierć dla sztuki wydaje się bardziej racjonalna niż ta z miłości. W każdym razie, nawet jeżeli ratusz nie przyniósł architektowi szczęścia, obecnie, wzbogacony o późniejsze dodatki, chociażby 150 dodanych w XIX wieku rzeźb świętych i monarchów belgijskich, zachwyca. Pozostałe kamieniczki okalające rynek pełniły niegdyś funkcję siedzib rzemieślniczych cechów. Mamy więc Maison du Roi, w którym niegdyś mieszkali piekarze czy Maison de l’Ambre d’Or, należący do wytwórców piwa. Musiałyśmy też oczywiście pomóc przyszłemu szczęściu. Z boku jednej z kamieniczek, Maison d’Étoile, znajduje się rzeźba niejakiego Éverarda t'Serclaesa. Jej dotknięcie ma podobno przynosić szczęście. Zobaczymy.

bruksela-obledna-podroz-sztuka-tle-c6aea

bruksela-obledna-podroz-sztuka-tle-f6fc9

Rynek opuszczałyśmy już o zmroku. Był cały pokryty siedzącymi grupkami ludzi. Nie przejmowali się chłodem kamieni. Ich rozmowy tworzyły delikatny szum. Było niesamowicie klimatycznie. Chociaż przeżyłybyśmy nie musząc wdychać subtelnych, ale jednak wyraźnych oparów palonej trawki.

Przez ostatnie godziny w Brukseli postanowiłyśmy poszwendać się bez celu po uliczkach pełnych sklepów z czekoladą, oferujących darmową degustację, która była dla nas istnym rajem. Spróbowałyśmy niemal wszystkich możliwych rodzajów pralinek, dumnie nie wydając ani centa. Niech status biednego studenta będzie wystarczającym usprawiedliwieniem dla tej mało wytwornej praktyki. Szczególnie urzekła nas Rue des Fripiers, z kawiarenkami, restauracjami i pięknymi witrynami sklepowymi, prezentującymi obłędne gofry w dwudziestu propozycjach podania, w tym z potężnymi ilościami bitej śmietany i czekolady, czy też słynne belgijskie sery.

bruksela-obledna-podroz-sztuka-tle-edf73

Przed nami były jednak jeszcze dwa ważne miejsca. Nasze nogi były zdecydowanie zmęczone. Ale wrodzona ciekawość nie pozwoliłaby nam zostawić Brukseli bez zobaczenia kościoła Notre Dame du Sablon oraz budynków Instytucji Unii Europejskiej. Nie żeby te ostatnie prezentowały jakąś niesamowitą historyczną wartość; pojawiają się jednak w mediach na tyle często, że postanowiłyśmy zweryfikować ten medialny przekaz z rzeczywistością. Tak tylko żeby z dumą powiedzieć, oglądając kiedyś serwisy informacyjne: „tu byłam!”.

Kościół Notre Dame du Sablon jest słynny ze względu na wyjątkowo barwne witraże. Mogłyśmy się tylko domyślać przepięknej gry świateł. Była 20.30 i zupełnie ciemno.

Instytucje Unii Europejskiej znajdują się przy placu Luksemburskim. Miałyśmy zaledwie pięć minut, żeby rzucić na nie ciekawym okiem. Nasz pociąg miał odjechać za minut piętnaście. Nasz stosunek był ambiwalentny. Budynki są szklane, architektonicznie nic im nie brakuje. Unosi się jednak wokół nich jakaś nie do końca określona i trudna do uchwycenia aura bogactwa i biurokracji. Możliwe, że były to tylko nasze absolutnie nieuzasadnione uprzedzenia. Nie miałyśmy jednak wiele czasu na kontemplację tej podejrzanej atmosfery. Na Gare Centrale byłyśmy o 21.01. Dokładnie na trzy minuty przed naszym pociągiem. Zdążyłyśmy.

PS. Kiedy już błogo rozsiadłyśmy się w wygodnych siedzeniach pociągu linii Bruksela-Leuven, powoli zapadając w sen, zgryźliwa pani konduktor ze zgrozą uświadomiła nam, że nasze bilety nie pokrywają obecnego przejazdu. A dokładnie przejazdu w takiej formie. Rozsiadłyśmy się bowiem nieświadomie w klasie pierwszej. Musiałyśmy więc smętnie przejść dwa metry dalej i usiąść na niemal identycznych siedzeniach. Niemal, bo był jeden inny szczegół. Cyfra dwa na fotelu, oznajmiająca klasę drugą…

bruksela-obledna-podroz-sztuka-tle-910e5

 


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!