Valladolid - Mini Madryt
Jak będziesz jechał to pamiętaj, że jadę z Tobą!
Sito jest jednym z najlepszych i najbardziej otwartych ludzi jakich poznałem podczas swojego pobytu w Hiszpanii. Gość ma niecałe 160 centymetrów wzrostu, jest przed trzydziestką, a swoim humorem zaraża wszystkich, których spotka na swojej drodze. Poznałem go już pierwszego tygodnia w Hiszpanii w słynnym w Alcali Irish Pubie. Widzieliśmy się regularnie, raz albo dwa razy w tygodniu, aż pewnego pięknego wieczora powiedział mi, że jego dziewczyna mieszka w Valladolid i że jeździ tam od czasu do czasu. Słyszałem wcześniej o tym mieście – pochodzi z niego mój współlokator, który uważa, że to najpiękniejsze, najlepsze i najcudowniejsze miasto w całej Hiszpanii. Postanowiłem to sprawdzić! Powiedziałem Sito, że jeżeli to nie jest problem to chętnie pojadę z nim – oczywiście nie będę przeszkadzać. Znajdę sobie nocleg i zajmę się swoim czasem, chodziło mi tylko o podwózkę. Mniej więcej tydzień później podał mi termin i spytał czy odpowiada. Pewnie, że tak!
Trzeba znaleźć nocleg
Po przejrzeniu stron hoteli, hosteli, moteli i stron oferujących po prostu wynajem pokoju stwierdziłem, że może nic z tego nie wyjść – ceny były raczej wysokie. Postanowiłem spróbować czegoś, czego chciałem spróbować już od dawna. Odświeżyłem swoje konto na couchsurfingu i zabrałem się za szukanie. Napisałem do kilku osób, dostałem dwie fajne odpowiedzi i nagle okazało się, że jednak mam gdzie spać więc jedziemy!
Wyjechaliśmy z Alcali koło 15, bo ja miałem zajęcia na uczelni, a Sito pracował. Sama droga zajęłaby nam około trzech godzin, ale byliśmy na miejscu koło 20, bo zajechaliśmy po drodze do Segovii – to miasto zasługuje na osobny wpis. Jest prześliczne! W Valladolid zaparkowaliśmy w samym centrum, okazało się, że dziewczyna Sito i mój gospodarz mieszkają bardzo blisko siebie. Pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę.
Valladolid – noc pierwsza
Dojście do mieszkania zajęło mi około piętnastu minut. Zapukałem do drzwi i otworzył mi uśmiechnięty Kolumbijczyk, który (jak twierdził) tego samego dnia był u fryzjera i to właśnie dlatego ma włosy w dwóch różnych kolorach. Bardzo otwarty i towarzyski człowiek, super gość. Okazało się, że miał już dla nas plany na wieczór – tak znalazłem się na tradycyjnym hiszpańskim przyjęciu urodzinowym.
Hiszpańskie imprezy zaczynają się raczej późno. Zaraz po moim przyjściu wyszliśmy z domu, zdążyliśmy obejść kilka barów i na 23 pojechaliśmy na peryferie miasta, gdzie już na nas czekali. Spędziliśmy na tej imprezie jakieś dwie godziny, podczas których dowiedziałem się dwóch ciekawych rzeczy. Im dalej na południe Hiszpanii, tym ludzie są bardziej towarzyscy. To nie jest to, że nie było miło i przyjemnie, ale cały czas czuć było dystans, który dzielił.. wszystkich. Było fajnie, ale nawet tutaj w Madrycie ludzie są sobie bliżsi. Druga sprawa (okazuje się, że tak samo jak w Grecji) prezenty wręcza się z paragonem, na którym jest napisane, że ta rzecz idzie na prezent. Jeżeli obdarowanemu ta rzecz się nie spodoba, wtedy idzie do sklepu, oddaje i dostaje równowartość pieniężną tego co przed chwilą zwrócił.
Koło pierwszej w nocy cały majdan przeniósł się do miasta. Chwila w tym barze, chwila w innym i tak minął czas do godziny czwartej. Ciągle jednak chodziła za mną myśl, że wszystkie te miejsca są bardzo puste. Teraz już wiem czemu.
To nie jest miasto dla młodych ludzi
Wydaje mi się, że średnia wieku mieszkańców Valladolid to 50+. Dlaczego? Dlatego, że poza studentami, którzy studiują na miejscowym uniwersytecie nie ma tam w ogóle ludzi młodych. Na każdym kroku można spotkać sklepy wyposażone w urządzenia geriatryczne, babcie na ulicach czy dziadków z szachami na ławkach w parku. Starsi ludzie w Hiszpanii to jednak inny rodzaj człowieka niż starsi ludzie w Polsce.
W naszym pięknym kraju panuje przekonanie, że starszy człowiek spędza większość czasu w kolejce do lekarza w przychodni czy w domu przed telewizorem. Tutaj jest zupełnie inaczej. Wieczorami ci ludzie ożywają! Bary z tapasami są wypełnione po brzegi, na ulicach tłumy starszych osób, które są tak głośne, że słychać je już z daleka! Zupełnie inna mentalność, prawda?
Mini Madryt
Uważam, że jeśli nie chcesz przedzierać się przez tłum turystów na Plaza Mayor albo wsiadać w zatłoczone metro na Gran Via to wcale nie musisz jechać do Madrytu, żeby zobaczyć stolicę Hiszpanii. Valladolid to dawna siedziba królów – taki mini Madryt. Plaza Mayor jest prawie identyczna jak ta w Madrycie, uliczki przy centrum i zabytki tak samo piękne, ale za to kanapki z kalmarami… o wiele większe niż w stolicy!
Galeria zdjęć
Podziel się swoim Erasmusowym doświadczeniem w Valladolid!
Jeżeli znasz Valladolid, z perspektywy mieszkańca, podróżnika lub studenta z wymiany, podziel się swoją opinią o Valladolid! Oceń różne aspekty tego miejsca i podziel się swoim doświadczeniem.
Dodaj doświadczenie →
Komentarze (0 komentarzy)