Corrida w sercu Hiszpanii
Jak trafiłem na Corridę?
Kiedy w styczniu dowiedziałem się, że wszystko poszło zgodnie z planem i za niedługo wylatuję do Hiszpanii to pomyślałem, że nie ma nic bardziej Hiszpańskiego niż corrida. Już w Krakowie zacząłem szukać biletów, które pozwoliłyby mi uczestniczyć w tym wydarzeniu, ale okazało się, że nie mam na co liczyć. Wszystkie bilety, aż do końca wakacji 2018 były już wyprzedane. Moja nauczycielka języka hiszpańskiego poleciła mi sprawdzić miejsca, które nie są tak znane jak Las Ventas i tak zrobiłem, ale skutek był ten sam. Dopiero przed tygodniem, kiedy dowiedziałem się całkowicie przypadkiem, że jest organizowana corrida z okazji fiesty na cześć świętego Izydora udało mi się kupić bilety. Zapłaciłem bardzo niewiele za naprawdę bardzo dobre miejsca w dziesiątym rzędzie. Arena Las Ventas, jak się potem okazało, ma to do siebie, że nieważne gdzie by się usiało to i tak wszystko widać. Zacznijmy jednak od początku.
Dzień corridy.
Bilety odebraliśmy (razem z kuzynką, która akurat wtedy mnie odwiedzała) w punkcie na Plaza de Carmen w Madrycie o godzinie 10 rano. Wydarzenie było zaplanowane na 19, a powiedziano mi, że bramy otwierają się koło 18, więc 17:30 już czekaliśmy na miejscu. Do okoła areny zgomadzonych było już sporo turystów i rodowitych Hiszpanów, którzy z niecierpliwością czekali na otwarcie bram. Mając trochę czasu w zapasie postanowiliśmy obejrzeć to miejsce z każdej strony - to był bardzo dobry pomysł. Od strony parkingów, czyli od storny przeciwnej niż metro stało około siedmiu wozów, z których już wypuszczono konie. Tłum patrzył jak przygotowywane są do corridy. Zaplatano im warkocze z grzywy, ogonów, wplatano zdobione wstążki. Chwilę po 18 weszliśmy na arenę. Okazało się, że siedzimy w sektorze ze starszymi hiszpanami, którzy uwielbiają corridę. Opowiedzieli nam mniej więcej jak to wygląda. Powiedzieli, że przed nami będą ludzie grający na trąbkach w momencie wejścia byka na arenę i jego śmierci. Pokazali nam lożę królewską i miejsce, w którym stał cały zespół muzyczny uświetniający to wydarzenie. Było chłodno, ale atmosfera była gorąca, wszyscy czekali na święto. Zaczęło się pięknie.
Spektakl
Na arenę wjechało na koniach dwóch ubranych w czarne szaty panów, którzy na głowach mieli kapelusze z piórami. Objechali arenę i polecili otworzyć bramę, z której na koniach wjechało sześciu pikadorów, każdy w towarzystwie trzech lub czterech kapeadorów. Zaczęło się. Konni w oklaskach okrążyli arenę i pochwalili się swoimi umiejętnościami jeździeckimi. Każdy z nich wykonał z koniem kilka sztuczek i wszyscy zjechali tam, skąd przybyli, wtedy miała zacząć się część główna.
Jak dowiedzieliśmy się przed samym występem, w programie było sześciu pikadorów, na każdego przypadał jeden byk do zabicia. Kiedy wszyscy zeszli ze sceny na chwilę zrobiło się cicho. Po kilku sekundach w blasku chwały i przy grzmocie oklasków wjechał pierwszy z pikadorów. Razem z nim na arenę wszedł pracownik Las Ventas niosąc w rękach tablicę z informacjami dotyczącymi byka. Miał cztery lata i ważył około 560 kilogramów. Kiedy brawa zaczęły cichnąć na scenę wszedł pan w garniturze. Skinął głową do pikadora, ten zrobił to samo. Wypuszczono byka.
Zwierze rzuciło się do ataku. Pikador na koniu unikał spektakularnie rogów zwierzęcia, jednak nie mógł odejść od niego za daleko. Publiczność oczekiwała wielkich emocji. Kiedy byk na chwilę się uspokoił, gwiazda podeszła do barierki, gdzie wręczono jej pikę - byk zaatakował. Po kilku unikach pikador uniósł broń i wbił w kark zwierzęcia. Polała się krew, publiczność wstała z miejsc i oklaskiwała to co się wydarzyło, a ja wtedy pierwszy raz pomyślałem, że to nie jest miejsce dla mnie.
Od tej pory wszystko wyglądało już mniej więcej tak samo. Pikador dostaje broń, kilka razy unika ataków zwierzęcia po czym wbija mu sztylet w kark. Plama krwi na ciele ofiary robi się coraz większa, byk ma coraz mniej siły i coraz mniej chęci do ataku. Pikador musi drażnić zwierzę, żeby to zdecydowało się na atak. Po około 10-15 sztyletach zwierzę nie może ustać na nogach, pada na ziemię. Jeden z kapeadorów podchodzi i podżyna zwierzęciu gardło. Tłum szaleje - tylko my jakoś tam nie pasujemy. W brutalny sposób zostało zabite zwierzę, przez moment przeszła przez głowę myśl, że wychodzimy. Ciekawość była jednak większa.
Kiedy byk leżał już martwy na arenie w plamie krwi na scenę wjechały cztery konie. Linę, którą wcześniej przymocowano do rogów byka podpięto pod konie, a te wyciągnęły byka z areny. Pikador w glorii i chwale przechadzał się po piasku zbierając laury i słowa uznania. Zebrano krew, zmieciono to, co nie było dłużej do niczego potrzebne, a na scenie pojawił się kolejny pikador. I tak jeszcze pięć razy.
Zdarzyło się, że byk ranił konia. Po jego nodze poleciała strużka krwi - pikador od razu podążył do bramy, gdzie już czekał przygotowany nowy ogier, który miał mu pomóc dojść do celu. Konie zmieniane były bardzo często, ale mam wrażenie, że to dlatego, że i one bardzo się stresowały całym wydarzeniem.
Podobało się?
Całość trwała około 2,5h. Po wyjściu z areny przez dłuższą chwilę nie mogłem wyksztusić z siebie słowa. Widziałem, że moja kuzynka przeżywa mniej więcej to samo co ja. Kiedy emocje już trochę opadły powiedziałem jej, że w życiu nie widziałem bardziej brutalnej i barbarzyńskiej rozrywki. Jestem też przekonany, że w życiu czegoś takiego już nie doświadczę. Wydaje mi się jednak, że z całego tłumu, który uczestniczył w corridzie tylko my odebraliśmy to w ten sposób. Ludzie śmiali się i klaskali. Przy każdym kolejnym zabitym byku radości było coraz więcej, dlaczego?
Kiedy wróciłem do domu postanowiłem porozmawiać o tym z Hiszpanami, z którymi mieszkam. Nie dowiedziałem się nic ponadto, co już wiedziałem. Corrida to rozrywka popularna głównie wśród starszych pokoleń, jako część tradycji i wśród turystów, którzy chcą tej tradycji doświadczyć. Mimo wszystko bardzo dużo Hiszpanów też jest podzielonych jeśli chodzi o tę formę rozrywki - nawet moi współlokatorzy. Jej bardzo się to podoba i lubi takie wydarzenia, za to on myśli, że to zbyt brutalne i okropne.
Kiedy powiedziałem siostrze, że idę na corridę usłyszałem, że bardzo zazdrości. Teraz już wiem, że nie ma czego. Nigdy więcej.
Galeria zdjęć
Podziel się swoim Erasmusowym doświadczeniem w Madryt!
Jeżeli znasz Madryt, z perspektywy mieszkańca, podróżnika lub studenta z wymiany, podziel się swoją opinią o Madryt! Oceń różne aspekty tego miejsca i podziel się swoim doświadczeniem.
Dodaj doświadczenie →
Komentarze (0 komentarzy)