Smażalnia Przy Moście

P.S. (który jest w tym wypadku na początku, bo stanowi drobną przestrogę). Zaznaczam, że moja notatka dotyczy Darłowa, nie zaś Koszalina jak jest podane w jednej z rubryk. Skąd ta rozbieżność? Okazuje się, że platforma Erasmusu ma drobną niedoskonałość techniczną: nie jest możliwe opublikowanie artykułu bez wybrania miasta z listy. Niestety, Darłowa na owej liście nie ma... Wybrałam więc inną lokalizację, możliwie bliską (padło na Koszalin). Zglosiłam brak Darłowa na platformie i mam nadzieję, że to tylko kwestia czasu, aż zostanie dodane. Wybaczcie proszę tę niedogodność!

A teraz - ad rem:

Był kiedyś taki slogan, może już go kojarzycie: „Ryba na talerzu to piątka w dzienniczku twojego dziecka”. Dostarczanie organizmowi kwasów Omega-3 rzekomo zbawiennie wpływa na zdolności poznawcze. O innych zaletach ryb nawet nie wspominam; wszyscy wiemy, że są liczne i nie do przecenienia. Wobec powyższego – aż żal byłoby nie skorzystać ze smakowitości i dobrodziejstw, jakie w tej dziedzinie dostarcza nam polskie morze.

Wachlarz możliwości

Ilość smażalni oferujących w Darłowie świeże ryby jest wręcz oszałamiająca; bez porady kogoś wtajemniczonego nie potrafiłabym chyba zdecydować, gdzie najlepiej się udać. Na szczęście mój darłowski ekspert (koleżanka, która mieszkała tu przez większą część swego życia, a zatem źródło jest pewne) udzielił kilku drogocennych wskazówek, dzięki czemu mogę wam teraz to i owo podpowiedzieć. Kiedy zatem morski wiatr zaostrzy Wasz apetyt – koniecznie pospieszcie bez zwłoki do smażalni Przy Moście.

Którędy droga?

Nazwa ma swoje uzasadnienie w stanie rzeczywistym: smażalnia jest umiejscowiona przy słynnym darłowskim, rozsuwanym moście, który łączy dwa brzegi rzeki Wieprzy, mającej w Darłowie ujście do Bałtyku. Musicie dostać się na ląd po zachodniej stronie kanału. Tuż obok mostu (a dokładnie - pod adresem Kotwiczna 4) znajduje się niezbyt duży budynek, w którym z kolei mieszczą się aż trzy lokale o charakterze gastronomicznym, w tym ten jeden, który Wam polecam, dlatego miejcie baczenie i nie pomylcie go na przykład z Villą Portową. Wnętrze utrzymane jest w ciepłych barwach, sporo sprzętów czy innych drobniejszych elementów jest zrobione z drewna. Spodobał mi się długi kontuar, nad którym – jak to przeważnie bywa – wisiała tablica, a na niej zaś – jadłospis. Jakich dań możecie się spodziewać? Różnych rodzajów ryb, oczywiście! I to nie tylko morskich, ale i słodkowodnych (mintaj, sola, dorsz, ale i pstrąg). Oprócz najpopularniejszych - smażonych w panierce – dostępne są także pod innymi postaciami (na przykład zupa rybna).

W skład typowego zestawu obiadowego – prócz, rzecz jasna, ryby – wchodzą jeszcze frytki i surówka. Do tego wszystkiego można zamówić także i chłodne Darłowskie Zamkowe – czyli tutejsze piwo.

Co wybrałam tam ja

Będąc w owym przybytku, zdecydowałam się ostatecznie na dorsza (bo od dawna jestem fanką tej ryby) z frytkami oraz na surówki: z pora i z buraczków. Wraz z koleżanką czekałyśmy około kwadransa, popijając ciemne piwo o głębokim, jakby „gęstym” smaku. Wkrótce nasze ryby były gotowe. Po konsumpcji – którą nadal mam w jak najżyczliwszej i tęsknej pamięci – stwierdzam z zachwytem, że jedyny brak, jaki dostrzegam w lokalu to nieobecność literki „Y” w szyldzie (a może to już jest naprawione? Ach, chętnie pojechałabym tam, by to zweryfikować, a przy okazji wstąpić na dorsza!...). Ewentualnie mogłabym jeszcze doczepić się do jednorazowych sztućców – nie lubię takimi jeść – ale rozumiem, że jest to podyktowane względami praktycznymi, a takie uzasadnienie mi wystarcza.

Próba smaku

Dorsz okazała się wyśmienity. Muszę przyznać, że podczas składania zamówienia obawiałam się trochę, że gruba warstwa paniery będzie pokrywała znikomą ilość ryby grubym i twardym pancerzem, ociekającym w dodatku tłuszczem (który wykorzystuje się niezmiennie od kilku pokoleń). Na szczęście moje złowróżbne wizje okazały się zupełnie pozbawione podstaw i w efekcie pozostały w sferze imaginacji: stosunek panierki do dorsza był jak najbardziej prawidłowy; poza tym owa „kołderka” była złocista i – owszem, chrupiąca – ale w żadnym wypadku nie twarda (a tłuszcz używany do smażenia był świeży!).

Muszę też przynajmniej przez krótką chwilę porozpływać się nad surówką, bo także i wobec niej odczuwałam początkową nieufność. Okazało się jednak, że buraczki stanowiły ziszczenie moich snów! – delikatne w smaku i nie „przeoctowane”, co często zdarza się w ich przypadku; słowem – cudowne!

Ile za ile?

Rozmiary porcji także przerosły moje oczekiwania, a także możliwości. Nasycona i pełna, z trudem usiłowałam dopić piwo, ale okazało się, że to wręcz fizycznie niemożliwe. Za ten obiad zapłaciłam jakieś 35 złotych, co uważam za całkiem przyzwoitą cenę, zważywszy na ilość i jakość posiłku oraz na to, że właśnie wtedy rozpoczynał się nad morzem sezon turystyczny, w którym to okresie wszystko jest droższe.

Kiedy można zawitać do Smażalni Przy Moście?

Smażalnia jest czynna przez okrągły tydzień, w godzinach od 10:00 do 20:00, a więc dość długo. A zatem zdążycie nawet jeśli zasiedzicie się na plaży.

Podsumowanie

Bardzo jestem zadowolona z wizyty w tym miejscu, czego najlepszym dowodem jest to, że wspomnienie owego dorsza jest w mojej pamięci jaskrawe do tej pory (a minął już miesiąc!).

Nie bez wpływu na moją opinię pozostaje także bardzo miła obsługa – pani za kontuarem wdała się z nami w krótką, nader wesołą i podnoszącą na duchu pogawędkę, a w dodatku oszacowała wiek mojej koleżanki i mój bardzo dla nas korzystnie, co na długo wprawiło mnie w doskonały nastrój.

Reasumując – gorąco polecam: udajcie się tam koniecznie!