Pierwszy autostop i kamienne domki w sercu gór
Mawia się, że najlepsze rzeczy przytrafiają się zupełnie niespotykanie. Jest w tym odrobina prawdy. Dotyczy to także podróży. Rzadko kiedy zdarza się, że wszystko przebiegnie według ściśle ustalonego grafiku, dlatego swoje własne podróżnicze plany traktuję bardzo często z dużym dystansem. Moja ostatnia przygoda szczególnie pokazała, że czasem nie tylko cały plan wycieczki może się zmienić, ale także, że całkiem niespodziewanie, przez drobną pomyłkę można znaleźć się w zupełnie innym niż się spodziewało miejscu.
Dom w Talasnal, zdjęcie autorki
Literówka
Portugalia słynie głównie z miejscowości znajdujących się na wybrzeżu i swojej wyspiarskiej części – Azorów i Madeiry. Turyści rzadko kiedy wybierają się do miejscowości znajdujących się w głębi lądu (pomijając może te bardziej znane jak pielgrzymkowa Fatima czy Coimbra, słynąca ze swojego uniwersytetu) i bardzo niesłusznie, ponieważ ten kraj ma do zaoferowania znacznie więcej niż piękne plaże i najbardziej znane miasta (choć te także warto odwiedzić).
Po tym, jak odwiedziłam z moimi przyjaciółkami z Polski Miramar z kaplicą wznoszącą się na brzegu oceanu (o tym możecie przeczytać tutaj) postanowiłyśmy udać się do miejscowości znajdującej się około godziny jazdy autobusem od Coimbry. Wsiadłyśmy więc w pociąg z Aveiro do Coimbry (koszt biletu z European Youth Card to 8 euro w dwie strony à około 34 zł) i po niecałej godzinie kupowałyśmy już bilet na autobus do Lousa (koszt 2.20 euro à około 9 zł, w jedną stronę).
Dopiero w autobusie zorientowałyśmy się, że cały czas rozmawiałyśmy o dwóch różnych miejscowościach. Moje znajome miały na myśli Luso, a ja cały czas myślałam, że wybieramy się do Lousa. No cóż, zdarza się, byłyśmy już w autobusie, więc nie było odwrotu. Musiałyśmy porzucić myśli o ogrodach i pałacu w Luso i nastawić się na zwiedzenie Lousa. W tej drugiej miejscowości głównymi atrakcjami są zamek oraz wioska, w której domy są zbudowane z kamienia łupkowego. Brzmi super, prawda?
Talasnal, zdjęcie autorki
Górska wspinaczka
Zatrzymałyśmy się na moment w kawiarni, żeby napić się kawy (bo to przecież podstawa, przynajmniej dla mnie) oraz przemyśleć na szybko plan odkrywania tego górskiego miasteczka. Zerknęłyśmy na mapę, żeby wiedzieć mniej więcej w jakim kierunku zmierzać. Po dopiciu naszych kaw: 2x pingado i abatanado, ruszyłyśmy w drogę. Podążałyśmy za znakami, wskazującymi, jak dotrzeć do zamku i wioski, której nazwa brzmi Talasnal. W pewnym momencie wskazówki jak dojść do zamku zniknęły, więc cały czas podążałyśmy za strzałkami wskazującymi na trasę prowadzącą do Talasnal.
Kiedy wyszłyśmy już z wioski i dotarłyśmy do góry, postanowiłyśmy skorzystać z dobrodziejstw techniki i sprawdzić na mapie, jak daleko znajdujemy się od celu. Wynik był średnio pocieszający – 12 kilometrów drogą wijącą się wokół góry. Postanowiłyśmy jednak nie zniechęcać się i iść dalej, licząc, że znajdziemy krótszą drogę, której nie ma na mapie. Nasz pierwszy wybór okazał się nietrafny – zeszłyśmy z góry i natrafiłyśmy na strumień przecinający drogę. Musiałyśmy więc cofnąć się. Po około kilometrze udało nam się znaleźć boczną dróżkę prowadzącą w głąb góry. Zdecydowałyśmy więc, że spróbujemy skrócić naszą trasę przechodząc przechodząc przez szczyt.
Montanhas de Amor, widok na Talasnal, zdjęcie autorki
Szczerze mówiąc byłyśmy średnio przygotowane na taką wędrówkę, na szczęście miałyśmy wystarczającą ilość jedzenia i wody oraz kremu do opalania, który okazał się naszym zbawieniem, ponieważ temperatura była bardzo wysoka a promienie słoneczne na szczycie wydawały się jeszcze bardziej nieznośne niż w mieście. Skorzystałyśmy z niewielkiego strumyka przepływającego przez drogę i ochłodziłyśmy nasze stopy w rześkiej wodzie. W połowie drogi przez górę, kiedy mapa pokazywała, że jesteśmy oddalone od wioski o niecały kilometr zorientowałyśmy się, że istotnie, wioska znajduje się niedaleko, ale w linii prostej, a między nami rozpościerał się wąwóz, przez który przepływał strumień, na który natknęłyśmy się poprzednio. Stwierdziłyśmy, że tego dnia, szczęście zdecydowanie nam nie dopisuje, aczkolwiek widok górskiej panoramy rekompensował naszą wspinaczkę. Po chwili przerwy w cieniu zdecydowałyśmy, że będziemy dalej podążać naszą drogą, mając nadzieję, że na czterech rozdrożach, które minęłyśmy podjęłyśmy dobre decyzje co do kierunku. W końcu dotarłyśmy do asfaltowej drogi, z której wcześniej zboczyłyśmy, pojawiła się więc iskierka nadziei, że dotrzemy do celu!
Stwierdziłyśmy, że będziemy szły dalej, ale spróbujemy złapać stopa, jak tylko nadarzy się okazja. Ledwie zdążyłyśmy o tym wspomnieć, jak zza zakrętu wyłonił się samochód. Pierwsza próba. Pierwszy w życiu autostop. I jest! Samochód zatrzymuje się. Starsze małżeństwo też zmierza do Talasnal. Zabieramy się więc z nimi i po drodze stwierdzamy tylko, że miałyśmy naprawdę dużo szczęścia, że nadarzyła się ta okazja, bo droga wcale nie była taka krótka jak pokazywała mapa.
Po przebyciu super krętej drogi z niesamowitymi widokami gór i przeuroczej wioski majaczącej w oddali, dotarliśmy na miejsce. Podziękowałyśmy i pożegnałyśmy się z naszymi wybawcami. Pierwszym miejscem, do którego się udałyśmy był sklepik, w którym mogłyśmy ugasić pragnienie. Górskie wspinaczki, zwłaszcza ta nieplanowane, mogą być naprawdę wyczerpujące.
Zdjęcie autorki
Talasnal - wioska z kamienia
Zaraz potem zaczęłyśmy zwiedzanie. Domki wykonane z kamienia łupkowego były urocze. Przed nimi wylegiwały się koty, kryjąc się w ich cieniu przed upałem. Wąskie uliczki przecinały się pod różnymi kątami. Do dalszej części wioski prowadziły albo brukowane ścieżki, albo niewielkie kamienne schodki. Z każdego punktu miejsce to nabierało nowego wyglądu. Perspektywa zmieniała się zależnie od tego, z którego rogu uliczki się spojrzało. Panorama od strony wioski była wspaniała. Widok na góry zapierał dech w piersiach, w szczególności wtedy, kiedy przypomniałyśmy sobie, jaką drogę przebyłyśmy, żeby tutaj dotrzeć. Z kolei kiedy spojrzałyśmy się w stronę wioski, ukazał nam się szereg kamiennych domków, różnej wielkości, wyrastających ze wzgórza, tworzących niepowtarzalny krajobraz.
Na miejscu można oczywiście napić się kawy i coś przekąsić. W sklepiku znajdują się także lokalne alkohole, suszone zioła, dżemy oraz miody, w tym orzechy włoskie zalane miodem.
Autostop
Kiedy zwiedziłyśmy już cały Talasnal postanowiłyśmy wracać. Nie wiedziałyśmy czy możemy liczyć znów na łut szczęścia, a w oddali było słychać pomruki burzy. W perspektywie zaś miałyśmy dość długą drogę powrotną. Na szczęście i tym razem udało nam się złapać stopa dość szybko. Całkiem miło było uciąć sobie po drodze pogawędkę, używając mojego doskonałego portunhol. Małżeństwo z Brazylii, które przyjechało do Lousa na wakacje, wcześniej mieszkało przez cztery lata w Aveiro. Niesamowity zbieg okoliczności – kolejny tego dnia! Podwózka pod sam dworzec autobusowy była zbawieniem dla naszych nóg!
Niespodziewany obrót zdarzeń sprawił, że przypadkiem odwiedziłyśmy miejsce, do którego być może nigdy byśmy się nie wybrały. Tymczasem droga przez górę na pewno pozostanie w mojej pamięci na długo. Talasnal zaś trafia na listę moich ulubionych miejsc w Portugalii i w Europie!
Panorama z widokiem na Talasnal, zdjęcie autorki
Kilka rad
Człowiek najlepiej uczy się na błędach, ale zawsze lepiej, kiedy są to błędy innych :-) Tutaj więc znajdziecie kilka porad, które mogą się wam przydać, jeżeli wybieracie się do Lousa:
-
Pomylcie nazwy miejscowości! :P A tak serio – zawsze sprawdźcie ze znajomymi, czy na pewno rozmawiacie o tym samym miejscu. A jeżeli rozmawiacie z Portugalczykami, to najlepiej napiszcie nazwę miejsca. Wymowa mieszkańców w kraju, w którym (ponoć) zawsze świeci słońce, może być znacznie różna niż wasza.
-
Pamiętajcie, że górskie tereny to nie to samo, co niziny. Ja trochę zapomniałam, że Google maps niekoniecznie pokazuje różnice w terenie, a przez to, że ostatni raz po górach chodziłam w podstawówce nie uwzględniłam tego w ogóle.
-
Zabierzcie ze sobą jedzenie i odpowiednią ilość wody. Właściwie najlepiej robić to wszędzie. Nigdy nie wiadomo, kiedy przyda się dodatkowa przekąska. Wodę koniecznie zabierajcie ze sobą zawsze, niezależnie od tego, gdzie podróżujecie, żeby być dobrze nawodnionym. Najlepiej zaopatrzcie się w butelkę z filtrem węglowym – jest ekologiczna i możecie ją napełnić nawet wodą z kranu, więc ewentualny brak sklepu w okolicy nie będzie problemem.
-
Zapytajcie miejscowych o drogę. Od pewnego czasu, kiedy w końcu przełamałam swoją nieśmiałość, uwielbiam to robić, kiedy podróżuję. Można wówczas poznać nowych ludzi, albo dowiedzieć się o miejscach, o których nie wyczytacie w przewodniku.
Wydaje mi się, że jeżeli pójdzie się drogą do zamku, można potem dotrzeć dość szybko do Talasnal używając górskiego pieszego szlaku, który my niestety minęłyśmy, kierując się znakami drogowymi.
Zastanawiacie się pewnie, czemu nie spytałyśmy nikogo tym razem i zagubiłyśmy się w górach nadrabiając drogi. Odpowiedź jest prosta – Mundial. Portugalczycy uwielbiają piłkę nożną. Dosłownie cała Lousa oglądała mecz i na drodze nie było żywej duszy. Dobrze jednak, że niektórzy zamiast podziwiać wyczyny Ronaldo, woleli odwiedzić Talasnal i zabrać nas ze sobą po drodze!
Jeżeli chcesz być na bieżąco z moimi podróżami, obserwuj mnie na Instagramie!
Jeżeli chcesz poczytać więcej moich tekstów, sprawdź mój profil na Erasmusu.com, a także odwiedź mojego bloga Artinsuitcases!
Galeria zdjęć
Oceń i skomentuj to miejsce!
Czy znasz Talasnal? Podziel się swoją opinią o tym miejscu.