Zwiedzanie psich hoteli

Opublikowane przez flag-xx Usuario Anónimo — 7 lat temu

Blog: W ciuciubabkę z czasem...
Oznaczenia: flag-cz Erasmusowy blog Brno, Brno, Czechy

Grill pod Obi

Chyba miałam jakiś słabszy dzień, bo zakotłowało mi się w brzuszku – ale nic by się nie stało, gdyby nie Kasine sugestie. Dopiero na nie zrobiło mi się słabo, wcześniej po prostu nie mogłam usiedzieć na miejscu xD. Wreszcie spróbowałam tego przesławnego Langosza. Jest to coś wielkości takie pizzerki, które w hurtowych ilościach produkują piekarnie w Polsce, ale nie ma żadnych dodatków poza serem i jakimś sosem (np. ketchupem). Ja jak zwykle wcinam smażony ser i pije piwko, i wino, a potem przychodzi rum.

zwiedzanie-psich-hoteli-a48820325e24887b

Taka oto przyczepka nas obsługiwała.

Oficjalnie zmieniam zdanie na temat Czechów, wcześniej myślałam, że w piciu są jednak troszkę słabsi od Polaków. Ale gdzie tam! Wszystko, piwo, wino, rum, znowu wino, a tu nagle na stole staje kolejny rum. Może zbladłam, ale to nie tylko dlatego, że zakręciło mi się w głowie – zakręcona dyskusja trzydziestki Czechów o zawiłościach polskiego języka i polskości w ogóle – już nawet nie pamiętam o co tam szło dokładnie – sprawiła, że zgubiłam się w tej gęstwinie stwierdzeń i pytań. Pamiętam, że wszyscy ryli ze śmiechu, łącznie ze mną i z Kasią, ale ja krztusząc się śmiechem, byłam w stanie tylko stwierdzić, że nie nadążam za nimi. Bo to jest fakt, każdy swoje coś, a przechodzili od tematu do tematu z taką prędkością, że nie wiedziałam specjalnie o co biega.

No i ten atak paniki w Obi. Nie wiem, czy wy macie tak jak ja, ale mam klaustrofobię i agorafobię xD. Może to za dużo powiedziane, bo tak na co dzień nie wpadam w panikę, ale nie czuję się pewnie w zbyt ciasnych czy zbyt przestronnych miejscach. Zwłaszcza wchodzenie do tego budynku, w pewnym stopniu spożycia rzeczy pewnych może skutkować o taką małą histerią. Idziemy przez to Obi – Kasia jak u siebie normalnie. Ja mam wrażenie jakbyśmy szły i szły, i szły… Ta się zachwyca! Lustrami. Kafelkami! Mi się kręci w głowie…, a Kasia jest w swoim wielkim królestwie.  Ale dochodzimy. Wchodzimy do kibla. Coś tu ciasno. Jejku, a jak już nie wyjdę? O Jezus, Maryja, Józef – nie wyjdę! Kończę wychodzę. Kurde, przecież siedziałam tam całą wieczność. Gdzie ta Kasia? Kasia… Kasia… Kasia... echo… Może na zewnątrz! Na zewnątrz nie. Stoję naprzeciwko tych wielkich półek do sufitu.  Jezus…, a jak to wszystko na mnie spadnie. Może powinnam ją zawołać? Jasne. Będę wołać Kasię w Obi. Ludzie się na mnie patrzą, może już zawołałam? W tył zwrot pod drzwi kibla. Kasia? Kasia, jesteś tu? Wychodzisz już? No wychodź. xD I tak dalej.

Potem droga powrotna, widzę drzwi, nawet pytam się, czy to drzwi, tak dla pewności i żeby się uspokoić. Czuję się, jakbym była postacią w jakiejś gierce zręcznościowej. Na około jeżdżą panowie na wszelkiego rodzaju podnośnikach i wózkach widłowych, a ja usiłuję się wydostać z labiryntu. Aby przeżyć. Naprzód! xD Udaje się. Ogólnie jest bardzo sympatycznie, gdyby nie fakt, że ja i Kasia nie znamy tam wielu ludzi – ja na przykład nie znam nikogo. Ale przynajmniej nikt specjalnie się nami nie przejmuje.

Hotele dla psów

Stanęło na tym, że jadę do Bratysławy na ten weekend, nie jestem z siebie dumna i wolałabym wziąć Lokiego ze sobą, ale skoro nie mam dowodu osobistego i nie mogę wynająć pokoju, i jestem zdana na pomoc znajomych, nie będę w stanie go wziąć ze sobą w tą podróż. Zdecydowałam się po raz pierwszy w życiu oddać moje najukochańsze dziecko pod profesjonalną opieką w hotelu. Wiem, że ludzie tam o niego zadbają. Tu chyba nawet nie chodzi o to, że boję się, że coś mu się stanie. Przecież jak brały go mama i babcia Marcela to też płakałam jak bóbr. No, ale to jest fakt, chodząc z Lokim po hotelach i rozmawiając z Paniami też zaczynam ryczeć. Udaje się to jakoś przed nimi ukryć, ale sama wiem już, że moment, w którym go odwiozę będzie ciężkim i mogę nie dać rady z powstrzymywaniem emocji.

Od razu stwierdziłam, że na pewno nie będzie tak, że zarezerwuje  mu miejsce i go tam odwiozę. Więc zaplanowaliśmy zwiedzanie. No i dobrze! Najpierw pojechaliśmy na Kravi Horę. W samym centrum, to niby fajnie, bo blisko i po znanej trasie. Dochodzimy na górę – na około działeczki ogródkowe, park. Ładniutko i spokojnie, z dala od zgiełku miasta. Dochodzę na górę – jest nawet drogowskaz. No dobra… Ale dochodzę do jakiegoś kompleksu budynków. Niskie, białe, podłużne baraki z zakratowanymi oknami. Żadnego dużego wybiegu w zasięgu wzroku, no ale patrzę na mapkę i idę- tj. idziemy.

zwiedzanie-psich-hoteli-18669384b041b9bf

zwiedzanie-psich-hoteli-df5d7dd073522464

„Hotel” dla psów wygląda tak jak wszystkie inne budynki – nieodmalowany, zakratowane okna – kraty całe zardzewiałe, a okna nieumyte. Podchodząc do wejścia patrzę w te szyby, niektóre są całkowicie pozastawiane od środka jakimiś meblami i starymi rzeczami. Ciekawe, czy tam w tych ciemnościach też trzymają pieski? Przed wejściem stoi kobieta – już przy pierwszym spojrzeniu mam wrażenie, że jest jakaś byle jaka – powyciągany t-shirt w ciężkim do określenia kolorze, jakieś rybaczki. Drepcze sobie na trawce z trójką jakichś malutkich piesków – to tak wyglądają spacery do parku? Ale nie będę nic mówić, przecież dopiero co przyszłam, może i oni przyszli jakąś inną ścieżką z parku. Pani jakoś tak bez emocji na twarzy tłumaczy mi, że karma swoja, można przynieść kocyk, czy zabawkę, że muszą być szczepienia i tak dalej, trzy 15-20 minutowe spacery. Jakoś kobieta nie robi na mnie wrażenia. Ja mam łzy w oczach i nie mam siły się odezwać, kurczowo przyciągając do siebie Lokiego. Ani ona nie wzbudziła mojego zainteresowania, ani mężczyzna z dziwacznym uśmiechem, który wyszedł za nią – wyglądał szczerze mówiąc na troszeczkę niepełnosprawnego umysłowo. Oboje byli w jakichś brudnych, znoszonych rzeczach, no i po prostu nie wzbudzali ani mojego zaufania ani tym bardziej sympatii.

zwiedzanie-psich-hoteli-d9d22d8cc7b87c6f

Poprosiłam, żeby pokazali mi, gdzie będzie Loki trzymany. Były to pokoje. Sporej wielkości pokój, jakbyście mieli małe biuro. W pokoju z owczarkiem niemieckim znajdowało się łóżko i stół pod którym piesek miał ustawiony swój kojec. Piesek był w tym pokoju sam. Dalej walcząc z wybuchem ryku, gdy pomyślałam, że mam psa zostawić na całe trzy dni samego w takim pustym pokoju, zadałam jakieś pytania trzęsącym się głosem. Pokazałam paszport i odeszliśmy. Obiegłam jeszcze z Lokim dookoła hotelu, bo pamiętałam, że u pieska, którego pokój oglądaliśmy było otwarte okno. Cyknęłam fotki pokoju. Na „pstrykanie” telefonu wyszedł z kojca tamten piesek. Wskoczył przednimi łapkami na parapet i merdając ogonkiem dał się pogłaskać. Pomyślałam, że mój Loki będzie tak patrzył na mnie przez okno, bo przez cały dzień poza spacerami, wszyscy będą go mieć w dupie i nie dałam rady. Zawinęłam z psem do domu, usiadłam na łóżku i zaczęłam dzwonić do innych właścicieli hoteli, gdzie było zastrzeżone, że mają duże wybiegi. Wszystkie z najlepszymi opiniami, oczywiście miały już pozajmowane miejsce – wiem, bo dzwoniłam do takiego hotelu u nas na dzielnicy, ale nie mieli już miejsc. W końcu jakaś pani przekierowała mnie na Komarov. Jest to około dwadzieścia minut ode mnie.

zwiedzanie-psich-hoteli-4ea4b317394dee8f

zwiedzanie-psich-hoteli-9d2d14e478e0835a

zwiedzanie-psich-hoteli-125fb85c305a8e81

Jestem więźniem! Uwolnij mnie! Nie odchodź!

Niebo dla psiurków

Na początku umówiłam sobie, że tam skoczymy już we środę – całe szczęście, że pojechałam jednak tego samego dnia (bo doszłam do wniosku: mało czasu, a jak mi się nie spodoba, to trzeba będzie szukać dalej), bo okazało się, że szczepień nie mamy ważnych i trzeba ponowić wściekliznę. Na szczęście tabletkę na pchełki i kleszcze już braliśmy.

zwiedzanie-psich-hoteli-064d2a1db7421bac

Ziomek w trasie.

Jadę, no i jestem w sumie zagubiona, bo wysiadam i pani mówi w lewo na ulicy tej i tej i przez wiadukty, tory i „na pewno Pani nie przegapi”. Tymczasem stoję na jakimś osiedlu i nikt nie wie, gdzie jest ta ulica. W końcu znajduję się na właściwej, pieseł już zestresowany. Pytam „gdzie wiadukt”, pokazują. Przełażę więc pod dwoma wiaduktami, nad moją głową rzeczywiście przejeżdża pociąg i wszystkie elementy mapy składają się do kupy. Za torami już wielgaśny, zielony wybieg. Dwa tory do agility – większy i mniejszy. Na środku uroczy drewniany domek. W domku na werandzie dwie panie sobie popijają kawkę, a wybiegu jakiś pan szkoli z obrony. Jeden piesek jest na tylnym wybiegu. Z tyłu są też boksy.

Do boksów wejść nie mogłam, bo pieski – żeby nie denerwować, zdaje się, że to dobre podejście, żeby nikt obcy tam nie biegał. Zamieszkanie dla pieska na jeden dzień (liczy się dzień napoczęty, a nie noc) kosztuje 220, no więc troszkę więcej, ale nie jest to żadna tragiczna cena. Niektóre hotele oferują hotel na ekstra warunkach na przykład z dodatkowymi długimi spacerami po lesie i dodatkowym treningiem, np. agility i do tego trening posłuszeństwa, ale to już kosztuje od 390 koron wzwyż, mniejszym pieskom niektórzy oferują zakwaterowanie w domu, np. z innymi pieskami do towarzystwa. Tu nie. Pani mówi, no że niestety, ale ma obce psy, więc nie ryzykuje zamykaniem ich razem, no bo się nie znają.

zwiedzanie-psich-hoteli-843748f1cd53f4d9

zwiedzanie-psich-hoteli-1ef0c349a8b9150e

Mówi, że są trzy spacery dziennie do lasu, a są na samym łonie natury – las, pola. Jednak poza tym, gdy nie ma treningów wypuszczają pieski, żeby pobiegały sobie na wybiegu, więc praktycznie to 5 razy dziennie mają zapewniony ruch. Nie wiem jak tam Loki, bo on mimo tego, że nie jest agresywny, po prostu nie jest skory do zabaw – inne psy go irytują, albo się ich boi xD. Taki mój psiuruchny przerażony.

Ale przede wszystkim zobaczyłam ile ludzi tu przyjeżdża po pieski lub na treningi. Parking pełny i cały czas ktoś drepcze. Sam nastrój tam panujący – taka sielanka, bezstresowość i niespieszność. Pani – miła i postawna blondynka – ściska mi rękę na powitanie i pożegnanie, wita się z Lokim, przegląda książeczkę i zdaje się, że przez cały dzień jakoś tak stara się mnie upewnić, że wszystko będzie dobrze. Ja znowu płaczę, ale potem idąc z psiurem przy lesie wzdłuż olbrzymiego wybiegu mówię sobie, że będzie bezpiecznie siedział w Brnie,  – a nie ciągany po pociągach i hostelach- cały dzień na dworze, z innymi pieskami i nawet nie zauważy mojej nieobecności. Nie zmienia to faktu, że boli mnie serce od czasu, gdy zdecydowałam się go zostawić i wiem, że po powrocie muszę zrobić prawo jazdy, kupić auto i jeszcze do tego paszport wyrobić, żeby nie znaleźć się w podobnej sytuacji.

zwiedzanie-psich-hoteli-2e879b1d78cd7823

Nie wiem jak będzie, gdy z tego hotelu wrócimy do domu, zadowoleni, że znowu możemy razem spać w naszym ciasnym łóżku – może dojdę do wniosku, że to coś normalnego, ale jednak nie ma to jak rodzina, której ufasz w stu procentach, a tak w ogóle – to nie ma jak wakacje ze swoim pupilem.

Do tego zastanawiam się, czy nie powinnam kontynuować szkolenia Lokiego. Przeszedł taką podstawową szkółkę posłuszeństwa dla szczeniaków, a potem chcieliśmy iść na wyższy kurs, ale niestety obejmował też ten miesiąc, w którym się wyprowadzaliśmy z Polski. Teraz żałuję, że nie wpadłam na to tutaj. Na początku myślałam, żeby trenować z nim agility – co też robiłam dzięki przeszkodom na naszych wybiegach osiedlowych, ale teraz myślę, że powinniśmy się skupić na posłuszeństwie. On, będąc świadomy, że może mi ufać jeszcze bardziej, pewnie będzie zachowywał się lepiej w nowych, stresowych sytuacjach, można o tym pomyśleć po powrocie do Polski.

No i zdecydowałam się. Tu Loki będzie miał swój weekendowy urlop. A tymczasem, groźna podróż autobusem xD

zwiedzanie-psich-hoteli-9686028ac4f93b9e

Przygotowania na Bratysławę

Zostałam poinformowana, że mam zrobić muffinki xD Chuj, że tłumaczę, że nigdy nie robiłam muffin – do roboty. xD To dosyć szalone jak na kogoś, kto nigdy się niczym takim nie zajmował, ale chcę odwalić też jakieś super muffinki. Na litość boską, to na pewno nie może być takie trudne.

Chciałam dzisiaj jechać na rolki, ale jak zwykle wygląda na to, że będzie padać, więc nie zamierzam ryzykować. Ostatnio wracałam w strugach deszczu, a pioruny podpiekały mi zadek. Może przejadę się na  Campus Square i znajdę składniki i foremki. Chcę zrobić jakieś ciastka z owocami, ponoć panuje na nie jakaś moda ostatnio, ale myślę, że w owocami, czy konfiturą po prostu będą smakować lepiej, chociaż uwielbiam czekoladowe. Czytałam też o muffince z nadzieniem ze snikersa. Muszę się zdecydować i ruszyć do sklepu. To już pojutrze! Uwierzycie? Ja nie. Nawet jeszcze nie wiem, o której i gdzie mam czekać. Jutro muszę się dogadać, o której przywiozę im Lokiego, spakować co nieco. Notatki! Muszę zacząć się uczyć, bo wracamy wieczorem 3.07 a ja 04.07 mam egzamin.

W Bratysławie według bieżącej prognozy pogody ma lać jak z cebra przez cały weekend. Mam pecha. HIP HOP ZIJE!


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!