Festiwale wina i internetowe przepychanki

Opublikowane przez flag-xx Usuario Anónimo — 6 lat temu

Blog: W ciuciubabkę z czasem...
Oznaczenia: flag-cz Erasmusowy blog Brno, Brno, Czechy

Wszyscy przeciwko mnie xD znowu…

Ja czasami się zastanawiam, czy to może ze mną nie jest coś nie tak. Czasami dochodzę, słuchajcie, do wniosku, że to z całą pewnością musi być moja wina – ja pewnie jestem jakaś kłótliwa, pewnie w ogóle nie wiem o czym mówię. Tak to zwykle jest, że gdy człowiek się odzywa, są trzy obozy :

  • Ci, którzy mówią „masz rację, nie daj się”
  • Ci, którzy cię informują, że jesteś debilem i masz się już nie pogrążać.
  • I ci, którzy za wszelką cenę starają się powstrzymać gówno-burzę.

Do tych ostatnich należy nasza wydziałowa koordynatorka, która ze stoickim spokojem poleca nam, aby się nie denerwować i nie panikować, bo wszystko będzie dobrze, nawet gdy koordynatorka innej uczelni obrzuca nas gów***.

Zaczęło się od opisanych wcześniej problemów, od tego, że otrzymaliśmy wiadomość od koordynatorki z Brna, że załatwi nam podpisy na CHANGES do learning Agreement i już nie musimy się niczym przejmować, bo ona załaduje je ładnie do aplikacji, żebyśmy mogli sobie je ładnie pobrać.

Skończyło się tym, że nikt nic nie podpisał. Ona wysyłała, u nas nie dostali, nikt nic nie podpisał, nikt nic nie załadował – osoba odpowiedzialna, czyli rzeczona brneńska koordynatorka oczywiście nie poinformowała nas o tym, że sprawy nie doprowadziła do końca. W związku z czym ja, po braku żadnych informacji, nawet nigdzie nie zaglądałam, bo przecież jeżeli dorosła, poważna kobieta mówi, że załatwi, to nie muszę się tym martwić.

Na szczęście wszystko póki co teoretycznie będzie załatwione, bo u nas powiedzieli, że nic się nie stało, że nie odniesiemy żadnej szkody, że wszystko załatwią. Co nie zmienia faktu, że już dzień później koordynatorka pyta mnie, ale czym właściwie jest przedmiot „Machine Translation”„tłumaczeniem maszyn”?. Także już jest możliwość, że gdyby otrzymali w właściwym terminie papiery, to by na przykład powiedzieli, że ten przedmiot im nie pasuje, więc mam wybrać inny. Teraz to już jakby nie jest możliwe, gdy całe dwa semestry za nami i egzaminy w większości już też. Gdyby ktoś mnie nie lubił, albo się uwziął, mógłby sobie zupełnie teoretycznie w ogóle nie przyjąć żadnych zmian. Co innego, że najwidoczniej uniwersytet i ludzi mamy normalnych, ale co gdyby tak nie było.

Jak już tłumaczyłam, wielkie hajsy, itd., napisałam więc owej Pani, że jestem bardzo niezadowolona  faktu, że nie raczyła nam napisać, że coś jest nie tak, że jej zachowanie mogło doprowadzić do sytuacji, w której byłabym zmuszona oddać 24 tysiące złotych za błąd, którego nie popełniłam – bo w końcu, jeżeli ktoś mówi, że coś zrobi, to chyba nie powinien stwierdzać: „O, nieodesłani, to pierdolę to.”. Powinni mieć rękę na pulsie, jeżeli się zobowiązują do załatwienia czegoś.

Okazuje się, że Pani nie poczuwa się do żadnej winy, ani najmniejszej:

  • „I did what i supossed to do.”
  • “It is not my job to think of your document” jasne, wcale. Bo wcale się nie zobowiązała do zdobycia podpisu.
  • Z drugiej strony przyznaje, że wysłała i oczekuje na ich podpis, ale wcale nie niepokoi jej fakt, że owego podpisu nie otrzymała przez około 9 miesięcy, bo przecież z pierwszego semestru także podpisów nie ma.
  • „Unfortunately, your Home univerity In apparently not well organized” Mój uniwersytet stwierdził, że żadnych papierów nie otrzymali. No cóż, to nie mój problem (chociaż jednak widocznie tak), skoro, jeszcze raz powtórzę TO ONI ZASUGEROWALI, ŻE ZAJMĄ SIĘ PAPIERAMI.

Może nie jestem tak nerwowa, przez fakt, że papiery, bo przecież jak dobrze pójdzie, dzięki mojej – i tylko i wyłącznie mojej- reakcji wiemy, że jest problem i trzeba to nadgonić. Irytuje mnie bardzo sposób, w jaki owa Pani do mnie wypisuje, jakby rozmawiała sobie z koleżaneczką, a nie petentem i to pokrzywdzonym przez jej brak profesjonalizmu. Toteż wysłałam jej ostateczną wiadomość z informacją, że pod koniec semestru zamierzam złożyć na nią skargę.

Nie tylko nie dopilnowała spraw, które z własnej woli ustanowiła swoim obowiązkiem, ale też w karygodny sposób odzywa się do innych.

Wielkie wyjazdy

Specjalnie  chciałam kupić bilety miesiąc wcześniej, bo wiedziałam, że z wyprzedzeniem jest taniej. Wyobraźcie sobie moje zdumienie, gdy za przejazd 10 lipca (w niedziele) z Ostravy do Warszawy zapłaciłam więcej niż łącznie za dojazd z Brna do Gdańska w święta Bożego Narodzenia! Absolutnie nie rozumiem skąd taka cena? Czyżby dlatego, że wakacje? Dodatkowo bilet dla psa miał kosztować niemal tyle samo co mój! No bez przesady. Ustaliłam z Panią w kasie, że bilety zakupię sobie w pociągu, bo to przecież jest niemożliwością, żebym miała zapłacić trzysta złotych za podróż z psem do samej Warszawy! Doszłam też do wniosku, że mogłabym zrobić tak, że najpierw zakupię bilet do czesko-polskiej granicy (to będzie tylko 15 koron), a potem już pociągu z polskiej granicy do Warszawy. Chciałam także sobie spokojnie zakupić bilet na PKP do Gdańska, ale oczywiście super strona intercity poinformowała mnie, że nie ma możliwości zakupu biletu szybciej niż miesiąc przed odjazdem. O chuj chodzi? Zawsze tak było?

Festiwale wina i internetowe przepychanki

Specjaliści wszędzie

Odbyłam też burzliwą dyskusje do pierwszej rano na facebooku z światowym specjalistą od pleonazmów, filologicznym NO-NAMEM, chłopakiem mojej przyjaciółki, który ogólnie zdaje się być bardzo logicznie myślącym człowiekiem, ale tą nocą musiał zrobić z siebie na widoku publicznym ignoranta, analfabetę i jeszcze w niski sposób obrażającego innych gbura, który twierdzi, że wszyscy atakują go. Twierdzi też, że każdy może mieć swoją racje, po czym gdy przyznaje, że to fakt, każe mi patrzeć w definicje słowa "racja" i wyzywa na każdego, kto myśli inaczej niż on.

Pleonazmy szybciutko: cofać się do tyłu, okres czasu, masło maślane. Tego typu twory, które są nieprawidłowe, ponieważ ostatecznie spokojnie sobie zdanie może istnieć z tylko jednym z tych słów. Nieszczęśnik przyczepił się do okresu czasu i przez cały wieczór, próbował dowieść, że:

  • Okres nie musi mieć nic wspólnego z czasem (przedstawiając definicje, mówiące że okres jest jednostką czasu – nie mówimy o miesiączce, tylko o formie okres czasu, pamiętajcie)
  • Potem zapomniał o tym, że mówimy o okresie i próbował dowodzić chwili czasu.
  • Zasypał też nas całą stertą artykułów internetowych potwierdzających, że okres czasu to wyrażenie błędne. Przy czym cieszył się jak dziecko, że jest w stanie podejść do zagadnienia z różnych stron, więc skoro jest taki otwarty to z pewnością ma racje.
  • Uważał też, że istotne jest dodawać, że okres znajduje się w innych dłuższych okresach, co jest oczywiste ponieważ okres musi się znajdować w czasie.
  • Uznał też, że okres jest synonimem czasu, ale w dalszym ciągu był przekonany, że pisanie przy sobie dwóch słów o takim samym znaczeniu jest dookreśleniem jednego z nich (mimo tego, że oba mają to samo znaczenie).
  • Potem doszedł do wniosku, że chwila to taki okres tylko, że krótszy co robi z nich synonimy (raczej jednak według mnie wyrazy bliskoznaczne, synonim jest jednak wtedy, gdy na sto procent możesz w pewnej sytuacji wymienić jeden na drugi).
  • Później zaczął powtarzać to co ja pisałam, twierdząc, że nie rozumiem tak prostych rzeczy (które już opisałam) do tego widząc, że błądzi, zaczął rzucać się do faktu, że gdzieś stawiam źle przecinek, albo piszę Ciebie z małej litery. Ewidentnie chłopak nie wytrzymał presji i zagotowało się pod jego ciasnym czerepem.
  • Przez cały czas dyskusji krzyczał, że nie potrafię nawet zrobić analizy gramatyczno-logicznej jego przykładu, podczas gdy sam takowej nie zaprezentował, najwidoczniej była zbyt skomplikowana dla naszych biednych, niemądrych główek.
  • Skończył upomnieniem, że jeżeli ktoś nie zna podstawowych zasad ortografii, interpunkcji i jest chamem, nie powinien się brać za roztrząsanie kwestii językowych. Muszę więc pozwolić sobie na kontrę, ale już tutaj, żeby nie ciągnąć tej komedii facebookowej, że osoba której jedynym argumentem jest, „bo ja tak myślę”, która dodatkowo nie podaje, żadnych przykładów, nie jest w stanie poradzić sobie z faktem, że jej przykłady zostały już na kilka sposobów odparte i powtarza po kimś racje, bo swoich nie jest w stanie sformułować ( a powtarza po swoim oponencie), nie powinna dyskusji w ogóle prowadzić.

Już nie mówiąc o tym, że nie jest filologiem, a jego wiedza z tego zakresu zaczęła się i skończyła na Internetach i wyszukanym jednym haśle w Google. Cała dyskusja do wglądu na moim fb. Otwarta, jeżeli ktoś chciałby jeszcze podyskutować ;)

Festiwale wina i internetowe przepychanki

W takiej pięknej rzeczywistości żadni wichrzyciele nam nie straszni.

Na pocieszenie, podczas tej dyskusji dostałam kilka wiadomości od cichych obserwatorów na zasadzie „ty, ale on przecież sam napisał, że to synonim”, „daj spokój, za stare jesteśmy na wojowanie w Internetach” – no najwidoczniej starsi i „mądrzejsi” od nas mają z tego fun xD. Może cierpię na ten opisany przez Karolinę syndrom „pierwszoroczniaka na polo” tak jak ponoć prawnicy na pierwszym roku chcą wszystkich pozywać XD. Ale zamieściłam listę, żeby ktoś sobie zobaczył, zapamiętał i nie napisał takiego błędu w pracy. Pewnie nikt by się nawet nie zorientował, ja też robię takie błędy a nawet gorsze, ale przecież co nas boli poprawianie się (siebie i innych, gdy ma to komuś pomóc). Tymczasem możliwe, że teraz jednostki, które natrafiły na posty, nie wiedzą co robić, albo co gorsza są przekonane, że owy „specjalista” ma rację i w ogóle żadne z tych wyrażeń nie jest błędne. Bo taki skutek odnoszą takie spory. Żałuję, że w ogóle się w to puściłam, ale zachciało mi się śmiać, gdy gościu napisał, że przecież okres nie musi się odnoście do czasu (zrobił błędne założenie przy swoim pierwszym zdaniu!). Jak stwierdził kolejny kolega, niektórym ludziom to się nawet nie powinno przyznawać prawa głosu.

Jacuzzi i rwąca rzeka

Znów zaczęło lać i grzmieć, ale Kasia wcięła całą czekoladę i woła, że idziemy na basen. No to idziemy. Na Kohoutovicach jest mini Aqua park. Są masaże, siłownia z widokiem na basen, restauracja, sauna, jacuzzi (dwa, jedno na balkonie a drugie w części basenowej), basen do porządnego pływania i basen do leniuchowania, delikatna rwąca rzeka i sadzawka dla dzieci. Jest też basen na dachu i leżaki, no ale cóż, niebo nie wygląda zachęcająco. No i jedna zamknięta zjeżdżalnia – cholera niech strzeli moją klaustrofobię, może następnym razem się przemogę?

Najpierw naparzałyśmy w kółeczko plotkując a rwąca sama nas niosła. Potem posiedzenie w jacuzzi no i sauna. Boże, ile ludzi! Ile ludzi!!! W końcu wzięłyśmy się za pływanie. Szczerze mówiąc stać nas było tylko na piętnaście minut tego intensywnego pływania, a potem poszłyśmy się jeszcze pomoczyć, ale w sumie dzisiaj w ogóle tego pływania nie czuję.

Festiwale wina i internetowe przepychanki

Co innego było, jak mama przygotowywała mnie do egzaminu na ratownika medycznego. Tam myślałam, że mnie utopi po prostu. No i wtedy fakt, ruszać się nie mogłam, a po godzinie w wodzie, miałam wrażenie, że się spociłam tak, że nawet chlor zapachu potu ze mnie nie zmyje xD. Mama to hardcorowy trener. Kto by pomyślał, ale w wodzie jak ryba. Śmiga lepiej niż wszyscy stylem lepszym niż ratownicy. Jak jesteśmy nad morzem to jak idzie popływać, to nie tak jak my brodzić gdzieś do bioder, tylko wskakuje i za chwile w ogóle ginie na horyzoncie, żeby za dwadzieścia minut w ogóle pokazać się gdzieś na koniec świata. Całkiem możliwe, że gdyby coś jej się stało, spokojnie przetoczyła by się na plecy i leniwie przypłynęła na brzeg, a wszyscy którzy by popłynęli jej szukać (może poza tatą, bo zawsze dotrzymywał jej kroku), utopili by się na drodze, bo nikt nie pływa lepiej niż moja mama.

No i balet. Kupiłam wejściówkę na „Kontrasty”. Karolina wspominała, że jest tydzień teatrów czy coś takiego, więc bilety będzie można dostać taniej. Już tak długo się zastanawiałam nad pójściem do teatru, ale zawsze było mi jakoś bardziej po drodze na piwo, albo imprezę, ale teraz nawet myślę, że to coś co od długiego czasu bardzo chciałam zrobić. Bilet niedrogi, bo za 139 koron, oczywiście ze zniżką studencką. Na 11 czerwca. Co prawda troszeczkę z boku i w środkowych rzędach. Miejsca na ten spektakl przez cały miesiąc są już w większości wyprzedane. Naprawdę ciężko złapać dobre miejsce, jeżeli nie rezerwuje się o wiele wcześniej. Ale chyba równie problematyczne jest to w Gdańsku. Zwłaszcza, że chyba nie ma tam tyle teatrów ile w Brnie i gra się mniej spektakli. Tak mi się przynajmniej zdaje.

Kolejny festiwal wina

Ja mam wrażenie, że festiwale wina i piwa to tu są non stop, a zwłaszcza w wakacje. Całe wakacje (cz. prazdniny) to jedno wielkie party. Ja oczywiście idę sobie pospacerować po egzaminie po swobodziaku i co widzę, jak zwykle budki, kramy, wszędzie pachnie grillowaną kiełbasą, wszyscy sączą winko z kieliszków. Wielka scena. Na takich kramach najczęściej sprzedaje się rękodzieła, więc są ręcznie strugane, drewniane przybory o kuchni – łyżka większa ode mnie, biżuteria, wyroby skórzane, apaszki no i oczywiście wina – wina co krok. Nie kupowałabym nic, co prawda rozglądałam się za jakimiś pamiątkami, powinnam jakieś drobnostki pokupować, ale nagle wpadłam na stoisko z winem z czarnej porzeczki (cz. černý rybiz). Czechy słyną ze swoich owocowych win, ale to jest wyjątkowe. Ciemna barwa, intensywny zapach dokładnie jak nektaru z czarnej porzeczki i uwaga, smakuje także jak ten sok – alkohol praktycznie nie jest wyczuwalny. Wino jest słodziutkie, ani trochę cierpkie. Zawsze lubiłam wytrawne wina, ale tutaj zakochałam się w słodkich. Toteż w ramach podarunku zamierzam dwie butelki przywieźć dla Diany i Nusi, jeżeli ktoś życzyłby sobie jakiejś czeskiej drobnostki to lepiej teraz niż później, bo będę miała zamęt i ciężko będzie latać po sklepach, nie mówiąc o tym, że zapas pieniędzy też się kończy.

Festiwale wina i internetowe przepychanki

Ale jeżeli ktoś ma ochotę na tradycyjne, ciężkie jedzenie i zapach kiełbaski w powietrzu oraz piweczko na słońcu, zapraszam. Ceny nie są straszne, a wybór jest wielki.

Festiwale wina i internetowe przepychanki

Farmerskie ziemniaczki w mundurkach, z cebulką i kiełbaską.

Festiwale wina i internetowe przepychanki


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!